Przejdź do treści

„Zdarzają się sytuacje, że pacjent nie powie lekarzowi wszystkiego, a powie pielęgniarce” – mówi Anna Szczypta, krajowa konsultantka w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego

Anna Szczypta / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nasz zawód jest piękny, przynoszący dużo radości w kontakcie z pacjentem, zwłaszcza kiedy widzimy, że jego stan się poprawia, gdy rodzą się zdrowe dzieci, a pacjent ze szpitala wychodzi zadowolony. Inna jest sytuacja, kiedy pacjent umiera i z tym też jako pielęgniarki musimy sobie poradzić – mówi Anna Szczypta, krajowa konsultant w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego, z którą rozmawiamy o współczesnym pielęgniarstwie w Polsce.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Pielęgniarstwo to trudny zawód?

Anna Szczypta: Może nie trudny, ale wymagający. To zawód, w którym trzeba się stale rozwijać, bo medycyna cały czas idzie do przodu. Pielęgniarką jestem od 30 lat, a na stanowisku osoby, która nadzoruje zakażenia – czyli pielęgniarki epidemiologicznej – w styczniu minęło mi 25 lat. Zawsze chciałam wykonywać zawód medyczny, być lekarzem, a zostałam pielęgniarką.

Nie żałuje pani?

Ani trochę – i mówię to z pełną świadomością. Na przestrzeni lat ewaluowało w Polsce podejście do pielęgniarstwa. Dawniej uczono, że pielęgniarka jest osobą, która głównie wykonuje zlecenia lekarskie, natomiast nowoczesne pielęgniarstwo pozwala na samodzielność, podejmowanie decyzji. Dzisiaj pielęgniarka może nawet wykonać badanie fizykalne. I stawia diagnozy, tylko nie możemy ich mylić z diagnozami lekarskimi. Współczesna pielęgniarka planuje opiekę i ją wykonuje, tzn. podejmuje działania interwencyjne, które później ocenia w kontekście poprawy stanu pacjenta. To jest to, do czego dążono na przestrzeni lat. Ale pewne kwestie w pielęgniarstwie zmieniły się na niekorzyść. Nasze społeczeństwo się starzeje, więc pielęgniarki też się starzeją. Średnia wieku pielęgniarki w Polsce wynosi 54–55 lat, co stwarza problem z zapewnieniem właściwej dostępności usług pielęgniarskich.

Jaki pacjenci mają stosunek do waszych większych możliwości? Ufają podejmowanym przez pielęgniarki interwencjom medycznym? A może wśród pacjentów wciąż pokutuje przekonanie, że pielęgniarka ma tylko wykonywać polecenia?

Z moich obserwacji wynika, że nasz zawód jest przez pacjentów oceniany bardzo wysoko, a pielęgniarka jest obdarzona ogromnym zaufaniem. Pielęgniarka spędza z pacjentem większość czasu i ma możliwość szybkiej reakcji na jego potrzeby. Zdarzają się przecież sytuacje, że pacjent – z różnych powodów – nie powie lekarzowi wszystkiego: a powie pielęgniarce, która potem informuje o wszystkim lekarza.

Większość pacjentów oczekuje jednak, że pielęgniarka zawsze będzie uśmiechnięta, miła i empatyczna. To są oczekiwania, którym chyba nie sposób sprostać.

Na pewno. Ale nie możemy się spodziewać, że pacjent będzie empatyczny w stosunku do pracownika medycznego, bo on ma zupełnie inne oczekiwania. To pacjent czuje się źle i wymaga pomocy. Natomiast my, pracownicy medyczni na każdym etapie jesteśmy edukowani, by wszystkie problemy zostawiać za progiem i nie przenosić ich na grunt zawodowy. Podobnie tego, co dzieje się w pracy, nie należy przenosić do życia prywatnego, choć oczywiście te sfery wzajemnie się przenikają i w dzisiejszych czasach nie jest to łatwe. Inna rzecz, że każdy ma prawo do gorszego dnia. Pielęgniarki też zmagają się z wypaleniem zawodowym. Bo nie dość, że mamy niedobory kadrowe, to pielęgniarka musi być nieraz sekretarką, dietetyczką, musi wykonywać wiele czynności naraz, więc rodzi się pewien stan frustracji oraz zmęczenia. Poza tym ostatnie lata nas nie rozpieszczały. Okres pandemii, niepokoju o zdrowie własne i swoich bliskich, niepewność co do przyszłości – to wszystko rzutuje na to, w jaki sposób wykonujemy swój zawód. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

Większość pielęgniarek pracujących w podmiotach leczniczych to osoby, których staż pracy jest już dosyć długi. Dziś obserwujemy, że pielęgniarka pracuje nawet do 70. roku życia. A czasem dłużej

A czy jest to zawód bezpieczny?

Tak – pod warunkiem, że zostanie stworzone odpowiednie środowisko pracy, czyli takie, które będzie wpływało na minimalizację ryzyka występowania niebezpiecznych sytuacji. Pamiętajmy, że kontakt z pacjentem to kontakt z osobą, która jest chora, skolonizowana różnymi drobnoustrojami. Pielęgniarka może ulec zakażeniu w trakcie wykonywania czynności zawodowych. Od bakterii groźniejsze są wirusy, które przenoszą się drogą krwiopochodną. Chodzi głównie o zabiegi, podczas których dochodzi do uszkodzenia skóry, takie jak np. podawanie leków drogą dożylną lub podskórną czy też pobieranie krwi. Nie wspominając o bloku operacyjnego, gdzie otwieramy jamy ciała. Potencjalne niebezpieczeństwo związane jest więc z czynnikami biologicznymi w miejscu pracy. Pomijam aspekt wypadków związanych np. z poślizgnięciem się, bo powierzchnia była mokra.

Ale to też się zdarza.

Oczywiście. Pielęgniarki narażone są również na problemy zdrowotne wynikające z przemieszczania i odwracania pacjenta; pojawiają się u nich problemy z kręgosłupem, stawami. Zasadniczo bezpieczne środowisko w pielęgniarstwie ma ogromne znaczenie. Chodzi także o używanie wszystkich dostępnych wyrobów medycznych, które zapobiegają zranieniom związanym z kontaktem z materiałem biologicznym. Mówimy tutaj o skaleczeniach wysokiego ryzyka, takich jak skaleczenie igłą, która tkwiła w tkankach pacjenta, a który może być zakażony wirusem zapalenia wątroby typu B czy C bądź wirusem HIV.

Polskie placówki medyczne zapewniają to bezpieczeństwo?

Ja pracuję w bezpiecznym szpitalu (Szpital Zakonu Bonifratrów Św. Jana Grandego w Krakowie – przyp. red.); w 2012 roku wprowadziliśmy bezpieczne kaniule i igły, co spowodowało siedmiokrotny spadek zranień u pielęgniarek. O tym, jak ważne jest bezpieczeństwo w szpitalach, może świadczyć powstanie Koalicji na rzecz Bezpieczeństwa Szpitali. Szacuje się, że blisko 70 proc. personelu medycznego zraniło się nawet do pięciu razy podczas swojego stażu pracy, z czego 40 proc. nie zgłosiło takiego zdarzenia przełożonym (1). Szpitale, które przystępują do Koalicji, zobowiązują się do wdrożenia wszystkich możliwych działań w zakresie profilaktyki zranień. Ma również powstać centrum, gdzie będzie można zgłaszać, anonimowo, przypadki zranień. Oczywiście musimy mieć na uwadze, że wdrażanie procedur bezpieczeństwa w wielu szpitalach to proces stopniowy. Bo to wiąże się z kosztami. Wyroby medyczne ograniczające ryzyko zranień nie są tanie. Wprowadzenie warunków zapewniających bezpieczeństwo jest drogie, ale bardzo szybko się zwraca.

Poważny problem, o którym pani wspomniała, to średnia wieku pielęgniarek w Polsce. Brakuje młodych kobiet chętnych wykonywać ten zawód?

Większość pielęgniarek pracujących w podmiotach leczniczych to osoby, których staż pracy jest już dosyć długi. Dziś obserwujemy, że pielęgniarka pracuje nawet do 70. roku życia. A czasem dłużej. Do zawodu wchodzi mniej pielęgniarek, niż jest to oczekiwane – tzn. mniej niż tych, które przechodzą na emeryturę, więc mamy w pielęgniarstwie deficyt. Jedną ze smutnych informacji jest też ta, że nie wszystkie pielęgniarki, które są absolwentkami szkół, odbierają prawo do wykonywania zawodu. Nie wiemy, co się z nimi dzieje, czy podejmują inne studia albo kształcenie podyplomowe. A część polskich pielęgniarek wyjeżdża za granicę.

Jakiś czas temu pan prezydent niefortunnie zażartował z pielęgniarek, dając do zrozumienia, że przedstawicielka tego zawodu powinna być młoda.

Nie znam tej wypowiedzi, ale mogę przypuszczać, że chodziło o coś innego. Być może intencją pana prezydenta było zwrócenie uwagi na to, że potrzebujemy w tym zawodzie sprawnych fizycznie osób. Tak jak każdy, pielęgniarki też mają problemy zdrowotne, które nasilają się wraz z wiekiem. Stąd też jest konieczność zasilenia kadry pielęgniarskiej przez nowe osoby. Proszę sobie wyobrazić pielęgniarkę w wieku 60 lat. To już nie jest czas na ciężką pracę.

Nie możemy się spodziewać, że pacjent będzie empatyczny w stosunku do pracownika medycznego, bo on ma zupełnie inne oczekiwania. To pacjent czuje się źle i wymaga pomocy. Natomiast my, pracownicy medyczni na każdym etapie jesteśmy edukowani, by wszystkie problemy zostawiać za progiem i nie przenosić ich na grunt zawodowy

W jednej z rozmów wspomniała pani, jak ważne jest, by na początku swojej drogi zawodowej mieć mentora.

Rzeczywiście, na początku drogi zawodowej bardzo ważną rolę odgrywa zarówno pielęgniarka oddziałowa, jak i pielęgniarka, która wprowadza absolwentkę do pracy, zapoznaje ją z oddziałem, zasadami jego funkcjonowania, odpowiada na pytania oraz uczy procedur. Każdy z nas wie, że gdy kończy studia bądź jakikolwiek etap edukacji, to jest naładowany wiedzą, pewnymi podstawowymi informacjami. Wchodzi do nowego środowiska, a tam okazuje się, że specyfika oddziału wymaga dodatkowych umiejętności. Mentor to ktoś przychylny młodym adeptkom czy adeptom sztuki pielęgniarskiej.

Pani miała takiego mentora?

Tak, ja miałam bardzo dobry „okres wprowadzania”, zwłaszcza gdy pracowałam na oddziale psychiatrii; to była moja druga praca, pierwsza była na oddziale pediatrycznym. Zrozumienie i cierpliwość pielęgniarki oddziałowej oraz innych koleżanek, przyjęcie mnie do swojego grona, spowodowało, że nie pomyślałam o zmianie zawodu. Oczywiście przychodzą kryzysy, bywamy wyczerpane, ktoś nas zdenerwuje. Myślimy wtedy: „Jestem zła, nie idę do pracy”. Ale to mija. Odpoczywamy, musimy sobie pewne rzeczy w głowie poukładać i jest już zupełnie inaczej.

To łut szczęścia, na kogo się trafi? System takiego mentora nie gwarantuje.

Niestety nie gwarantuje. Na ostatniej konferencji Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Epidemiologicznych jeden z wykładowców podkreślał, jak ważna jest kultura organizacji oraz komunikacja w zespole. Jeżeli nie ma ani komunikacji, ani tzw. dobrej woli przy wprowadzaniu do zawodu nowych pielęgniarek, to absolutnie to się nie uda, młodsze koleżanki się zniechęcą. Chodzi o to, żeby powiedzieć: „Jesteś młoda, ja jestem tu dłużej, pomogę ci” – a nie: „Ty masz, ty musisz”.

(1) Raport „Implementacja Dyrektywy Rady 2010/32/UE w Polskich szpitalach”

 


Anna Szczypta – doktor nauk medycznych, magister pielęgniarstwa. Ukończyła Wydział Pielęgniarstwa w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pracę doktorską „Nadzór epidemiologiczny nad Zakażeniem Miejsca Operowanego w wybranych procedurach chirurgii naczyń” obroniła na Wydziale Lekarskim CMUJ. Uzyskała specjalizację w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego. Członek wielu towarzystw naukowych związanych z profilaktyką zakażeń szpitalnych oraz pielęgniarstwem. Wykładowca na kursach kwalifikacyjnych, specjalizacjach oraz kursach specjalistycznych dla pielęgniarek i lekarzy. Kierownik kursu kwalifikacyjnego w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego. Przez trzy lata pełniła funkcje redaktora naczelnego kwartalnika „Pielęgniarka Epidemiologiczna”. Członek–założyciel Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Epidemiologicznych. Obszar zainteresowań naukowych związany jest z zakażeniami szpitalnymi, bezpieczeństwem w pracy oraz ekspozycją zawodową. Pracuje naukowo i dydaktycznie w Krakowskiej Akademii im. A. Frycza Modrzewskiego w Krakowie. Od 25 lat łączy teorię z praktyką pracując jako pielęgniarka epidemiologiczna w Szpitalu Zakonu Bonifratrów św. Jana Grandego w Krakowie (obecna nazwa: Bonifraterskie Centrum Medyczne sp. z o.o. Oddział w Krakowie). Przez siedem lat pełniła funkcję konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego dla województwa małopolskiego, a od lutego 2018 roku realizuje zadania jako konsultant krajowy w tejże dziedzinie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?