Szkoła w dobie koronawirusa. Plusy i minusy nauczania zdalnego
Za chwilę kolejny rok szkolny. Czy czeka nas edukacja w placówkach, czy może zdalna? Na forach widać sprzeczne informacje, pogłoski, plotki i nieufność wobec rządowych deklaracji. Czy rzeczywiście nauka z domu to samo zło? Czy zdalna edukacja może przynosić korzyści? Zastanawiamy się, czy ubiegły rok szkolny był stracony, czy jednak wniósł jakąś wartość w życie uczniów, nauczycieli, szkół jako instytucji.
1 września dzieci wracają do szkół. Minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiedział, że placówki są przygotowane do nauczana stacjonarnego. Jednak dyrektor szkoły może zdecydować czy nauka będzie się odbywała stacjonarnie, zdalnie czy hybrydowo. Natomiast zdaniem niektórych wirusologów, konieczność powrotu do nauczania domowego to kwestia kilku tygodni.
Edukacja zdalna – opinie
Za nami semestr bez precedensu. Zdalna edukacja obnażyła prawdę o nas, naszych dzieciach i naszym szkolnictwie. Większość z nas – zarówno uczniów, jak i nauczycieli czy rodziców – nie była na to przygotowana. Od braków w zakresie sprzętu po braki cierpliwości czy braki wiedzy, by pomóc dzieciom.
Wizja powrotu do stacjonarnych szkół budzi wiele obaw. Czy nie będzie to zbyt ryzykowne, jeśli chodzi o możliwość zakażenia koronawirusem? Choć wiele osób argumentuje, że dzieci rzadko chorują, należy wziąć pod uwagę również obecny w placówkach personel. Co się stanie, jeśli covid19 zostanie stwierdzony u ucznia, nauczyciela, kogoś z rodziny?
Większość rodziców i nauczycieli mimo wszystko deklaruje – wolą powrót do szkół.
W niepewnej sytuacji epidemicznej, gdy obawiano się włoskiego lub hiszpańskiego scenariusza, zamknięcie placówek było jedynym rozwiązaniem. Alternatywą było zawieszenie edukacji na wiele miesięcy.
Minusy zdalnej edukacji
Dlaczego tak silną niechęć budzi zdalna edukacja? Szkoła w tej formie – eksperymentalnej i zaimprowizowanej – utrudniła funkcjonowanie wielu nauczycielom, uczniom i ich rodziców. Dla co najmniej części podopiecznych to sytuacja potencjalnie bardzo niebezpieczna.
Zamknięta szkoła oznacza:
- Brak ciepłych posiłków dla dzieci w trudnej sytuacji życiowej. Często szkoła była jedynym miejscem, gdzie mogły na to liczyć.
- Brak możliwości korzystania ze zdalnej edukacji dla dzieci w najtrudniejszej sytuacji, z uwagi na brak sprzętu, brak internetu, brak przestrzeni do nauki.
- Możliwość wystąpienia uzależnienia od komputera.
- Spędzanie zbyt dużo czasu przed ekranem, które może niekorzystnie wpływać na zdrowie, na wady postawy, problemy ze wzrokiem
- Cierpi na tym morale uczniów, którzy mają możliwość ściągania, angażowania innych osób do pomocy, niekiedy sam rodzic inicjuje oszustwa i odrabianie lekcji dla dziecka.
- W zdalnej szkole łatwiej o trudności w nauce, brakuje praktycznych przykładów, doświadczeń.
- Brak wychowania fizycznego, co może skutkować drastycznym pogorszeniem kondycji dzieci, które już teraz są słabsze niż ich rówieśnicy sprzed lat.
- Brak zajęć praktycznych, przedmiotów zawodowych, brak możliwości wykonywania doświadczeń.
- Tycie, złe nawyki żywieniowe, bezustanne podjadanie, które nie jest możliwe na lekcjach.
- Konieczność zorganizowania sprzętu (komputery, drukarki itd.), który nie zawsze i nie wszyscy mieli w domach – dotyczy to zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
- Dodatkowy stres.
- Dzieci objęte kształceniem specjalnym, zajęciami terapeutycznymi itd. mają przerwy w terapii, które spowodowały regres, problemy, zaostrzenie objawów.
- Ofiary przemocy ze strony rodziców spędzają więcej czasu ze swoimi oprawcami.
- Brak kontaktu z rówieśnikami. To kluczowa rola szkół – uczenie się ról społecznych, życia w grupie.
– Pamiętajmy, że szkoła to nie tylko nauka – zauważa pracownik socjalny Paulina Świderska. – Uczyć się można wszędzie, zawsze można nadrobić. Ale pewne sytuacje, spotkania, sposób bycia i życia, są możliwe tylko na określonych etapach rozwoju i w określonych miejscach. Komputer nie zastąpi normalnej relacji z rówieśnikami, spotkań, rozmów, sportu, szkolnych przedstawień.
– Minusy to na pewno fakt, że w przypadku trudności, rodzic nie jest pedagogiem, sam może mieć trudności z pewnymi tematami, a kontakt z nauczycielem może być utrudniony lub ograniczony, trudniej zdalnie przekazać pewne treści – wymienia specjalistka. – Nauczyciel z kolei nie może zweryfikować, ile jest wkładu ze strony ucznia, a ile pracy wykonał rodzic.
Poważnym problemem są dzieci, które zniknęły. W samej Warszawie alarmowano, że 650 uczniów od początku pandemii nie pojawiło się na zdalnych lekcjach. W mniejszych miastach odnotowano „zniknięcie” od 50 do 200 osób.
Nauczyciele potwierdzają brak kontaktu z setkami uczniów. I swoją bezradność w tej sytuacji. – Nie wiem, czy wagarują, nie mają internetu, nie mają komputera, czy nie żyją – mówiła Róża, matematyczka.
– Ja przynajmniej wiem, że żyją, bo mieszkam i uczę we wsi – mówi Marcin, historyk. – Ale też nie wszyscy uczestniczą w zdalnej edukacji.
Opinie rodziców i nauczycieli o zdalnej edukacji
Dlaczego rodzice tak bardzo protestują przeciwko zdalnej edukacji? Czyżby, jak twierdzą niektórzy, dopiero zauważyli, ile pracy trzeba włożyć, by ich dzieci czegokolwiek nauczyć? Sami rodzice twierdzą, że ten wyjątkowy ciężar edukacji w domu, to w dużym stopniu wina nauczycieli i ich sposobu pracy zdalnej.
– Mój syn dostawał zadania do wykonania: ze strony takiej, przepisz tę definicję… – wspomina Iwona. – Praca odtwórcza, zero kreatywności. Po prostu przepisywanie podręcznika do zeszytu. Po tygodniu synek, dawniej wesoły 9-latek, miał wszystkiego dość. Gdy chciał wyjaśnić to, czego nie zrozumiał, nauczyciel nie miał dla niego czasu, bo ogarniał w domu swoje dzieci.
– Dziecko po dniu przed ekranem było senne, bolała je głowa, nie miało tej energii, co zwykle – zauważa Kinga, mama 12-latki. Jej starszy syn miał się w tym roku bronić. W porozumieniu z promotorem przełożył obronę na wrzesień, bo nie uporał się na czas z pracą dyplomową. Chciałby podjąć pracę, ale na wysyłane CV nikt nie odpowiada. Nie może nawet odbyć praktyk czy stażu. Ośrodki, które oferowały takie zajęcia, z powodu covid są pozamykane.
Karol również nie ma dobrego zdania o zdalnej edukacji: – Co najmniej część nauczycieli „rzucała” tematy i tyle. Rodzice nie zawsze wiedzą, jak wytłumaczyć. Mają też inne zajęcia, jak praca czy opieka nad młodszymi dziećmi – podkreśla. Sam niedawno został ojcem po raz drugi. Zdalną pracę wykonuje przed komputerem z niemowlęciem na ręku, podczas gdy starsza córka siedziała obok z laptopem. – I co chwilę przerywała, gdy miałem ważne wideorozmowy – dodaje Karol. Jego żona pracuje w sklepie, na umowie-zleceniu. Nie mogła sobie pozwolić na dni wolne. Dotychczas przy dzieciach pomagała babcia, ale teraz się nie spotykają. Babcia jest w grupie ryzyka, jeśli chodzi o covid.
– Niektórzy pracują zdalnie, inni muszą wychodzić. Co mamy zrobić z 8-latkiem i 10-latką? Mam zmianową pracę, co drugi tydzień wychodzę o 12, wracam o 23. Zasiłek opiekuńczy mi nie przysługuje, urlop wykorzystałam w marcu – narzeka Aneta, pracownica galerii handlowej. Zauważa niekorzystne zmiany w zachowaniu dzieci: – Te dni, które teoretycznie spędzali w szkole, niczym się nie różnią od dni, które są wolne. Dzieci są rozkojarzone, zmęczone nicnierobieniem. Z trudem namawiam ich czasem na spacer.
Sylwia jest mamą trojga dzieci: od 8 do 12 r.ż. – Najmłodsza córka dawniej spędzała 5 godzin w szkole. Teraz, w domu, nieraz siedzieliśmy do późna, żeby przerobić cały zadany materiał. Druga rzecz to, że ja mam troje dzieci szkolnych, a lekcje na zoom się pokrywały prawie codziennie.
Sylwia dostrzega też nieuczciwość co najmniej części uczniów i ich rodziców: – Raz poszłam do dziewczynki z klasy mojej córki pożyczyć lekturę. Zauważyłam, że jej mama odrabiała za nią lekcje, a dziecko sobie grało w tym czasie na drugim laptopie. Później ta dziewczynka przyniosła świadectwo z czerwonym paskiem, a moja córka nie.
Czasem na przeszkodzie w odbyciu lekcji stawały nieprzewidziane problemy z internetem. Dostawcy zajęło cały dzień usunięcie usterki. Sylwia zauważa jedną korzyść zdalnych lekcji: – Teraz dzieci więcej czytają same.
– To całe zdalne nauczanie to była wielka tragedia, na nic czasu nie było – Karolina przyznaje, że i ona, i dzieci, byli sfrustrowani, bliscy depresji. – Córka codziennie przerabiała po dwa tematy z matematyki i polskiego, kartkówki co tydzień. Co z tego, że się zamykała w pokoju, jak mój młodszy syn cały czas przeszkadzał. Co z tego, że dostawałam pochwały, że dzieci robią wszystko na czas? To wszystko takim kosztem, że nawet na zabawę nie miały czasu ani siły.
Negatywne zdanie o zdalnej edukacji mają również nauczyciele.
– Miałem praktyki ze studentami. Mała grupa, nie chcieli zajęć on-line. Chcą normalnie konsultować, pytać… jak wampiry teraz wszystko chłoną. Bo czują, że coś stracili. Rozmawiałam ze swoim tutorem z Londynu, zajmuje się głównie dydaktyką z ramienia uczelni. To, co go bardzo martwi, to fakt, ze w tej nauce online nawet świetni, bardzo aktywni studenci potracili motywację. To, że każdy dzień wyglądał tak samo, zabiło albo uśpiło ich kreatywność. Nawet osobowości introwertyczne na tym straciły, chociaż rzekomo stronią od ludzi.
Plusy zdalnej edukacji
Niektórzy dostrzegają również pewne pozytywy.
– Można było bardziej przypilnować dziecko w czasie nauki, więcej czasu mu poświęcić. Choć oczywiście to stres dla rodzica, dla ucznia masa materiału… a rodzic, wiadomo, poza nauką ma kupę innych obowiązków… ale mimo wszystko wspólny czas jest niezastąpiony. Czas, którego na co dzień nigdy się nie miało dla dziecka – przyznaje mama nastolatki.
Dodajmy do tego fakt, że co najmniej część rodziców przekonuje się, że ich dzieci nie są niesprawiedliwie krzywdzone złymi ocenami. Rodzice mogą naocznie przekonać się, że dzieci mają realne problemy edukacyjne, zaburzenia, trudności itd.
Zauważono też, że niektóre zajęcia można przenieść do sieci bez szkody dla ich treści i jakości. Wcześniejszy, skostniały system edukacji wymagał obecności nawet na zajęciach, które śmiało każdy mógł zrobić indywidualnie (dotyczy to szczególnie wyższych stopni edukacji).
– Uczniowie po tym roku szkolnym mają lepsze stopnie – zauważa Paulina Świderska, pracownik socjalny. – Oczywiście, może to być efekt pomocy rodziców lub rodzeństwa. Ale, o ile zadania nie były całkowicie przez kogoś odrabiane, to również taka pomoc może czegoś nauczyć. I chodzi nie tylko o wiedzę szkolną. Również uczy współpracy, wsparcia, wspólnego spędzania czasu.
– Dobre oceny mogą też dowartościować ucznia – zauważa Paulina Świderska. – W tradycyjnej szkole uczeń może podpaść nieodpowiednim zachowaniem, chodzeniem po klasie, przeszkadzaniem innym. Bywa, że nauczyciel potem ocenia nieobiektywnie. A źle oceniany uczeń zniechęca się do przedmiotu. To tworzy błędne koło. Z lepszą oceną uczeń myśli o danym przedmiocie, jak i o siebie samym lepiej.
– Studenci mogą więcej czasu poświęcić na zajęcia, dla których nie mieli czasu, gdyż nie tracą czasu na dojazdy. Przysłowiowy głodny student zamiast kebaba czy tosta, może wreszcie zrobić sobie zdrowy obiad – dodaje specjalistka.
Z uwagi na zmieniającą się sytuację epidemiologiczną, to, jak będzie wyglądała edukacja w nowym roku, wciąż stoi pod znakiem zapytania. Dlatego starajmy się pielęgnować te myśli, że i zdalna nauka może mieć korzyści. Bądźmy też przygotowani na każdy scenariusz edukacyjny.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Mam wspomnienie strasznego pragnienia”. Pokolenie 30- i 40-latków o tym, czego brakowało im w szkole
Wojtek Sawicki o nowym filmie Disneya: „Rzeczy, których nie spodziewałem się dożyć”
„Ten pan już tak ma” – słyszały uczennice zgłaszające nauczycielom molestowanie ze strony wuefisty
Tęczowy Piątek po nowemu. Warsztaty z języka inkluzywnego, przychylność dyrektorów szkół i otwartość małych miasteczek
się ten artykuł?