Kobieca historia sportu: Elżbieta Michalewska-Ziętkiewiczowa była pierwszą skakajką na polskich skoczniach
Narciarski talent szlifowała w Austrii. Na polskich stokach w drugiej dekadzie XX wieku kobiet jeszcze praktycznie nie było, a te, które decydowały się skakać, startowały w spódnicach. Elżbieta Ziętkiewiczowa była pierwszą Polką, która pojechała na zimowe igrzyska olimpijskie, ale ponieważ była kobietą, nie pozwolono jej wystartować. Właśnie mija sto lat od tych zawodów.
O pochodzeniu i dzieciństwie pierwszej polskiej narciarki niewiele wiadomo. Pierwsze wzmianki o młodziutkiej Elżbiecie Michalewskiej pojawiły się w 1912 roku, kiedy osiągnęła pierwsze sukcesy na stokach Austro-Węgier. Z ówczesnych notatek prasowych wiadomo, że Polka uczyła się gry na fortepianie w wiedeńskim konserwatorium, a jej pasją były wyprawy narciarskie w Alpy.
W Wiedniu w tym czasie przebywała spora grupa miłośników narciarstwa polskiego pochodzenia, założyli nawet narciarski klub sportowy. Wraz z jego członkami Elżbieta Michalewska wzięła m.in. udział w podejściu i kilkunastokilometrowym zjeździe ze szczytu Grossvenediger mającego ok. 3670 m wysokości. Członkowie klubu uprawiali turystykę górską, ale także startowali w zawodach. Austria była wówczas, podobnie jak Norwegia, bardzo zaawansowana w rozwoju sportów górskich. W tym drugim kraju pierwsze narciarki musiały jednak ponoć udawać mężczyzn, by skakać. W Austrii pierwszy udokumentowany kobiecy rekord w skokach zdobyła w 1911 roku hrabina Paula Lamberg, skacząc w spódnicy na odległość 22 metrów.
Startująca niewiele później Elżbieta Michalewska miała już więcej swobody nie tylko w wyborze strojów, choć odnotowywano fakt, że startowała w spodniach. Na zawodach w Raxie w 1913 roku pozwolono jej wystartować razem z mężczyznami, gdzie osiągnęła drugi wynik po Annie Beyer, uważanej wówczas za najlepszą zawodniczkę Austrii. Prasa pisała o „fenomenalnej Polce” w samych superlatywach, chwaląc jej styl i wróżąc wspaniałą karierę.
Po ukończeniu studiów Elżbieta Michalewska osiedliła się w Zakopanem. Tam zastała ją I wojna światowa. Była jedną z dwóch sanitariuszek w Kompanii Wysokogórskiej, w tym czasie poznała przyszłego męża, Władysława Ziętkiewicza, narciarza i taternika, współzałożyciela i aktywnego działacza Polskiego Związku Narciarskiego.
Pierwsze sukcesy Elżbiety Ziętkiewiczowej w wolnej Polsce zbiegły się z otwarciem tras biegowych dla Polek. Trenowała więc w Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, trzykrotnie zdobywając tytuł mistrzyni Polski: w 1921, 1922 i 1925 roku.
Oprócz brawurowych wyników biegowych, Ziętkiewiczowa coraz chętniej wspinała się też na skocznie, choć skoki cały czas były uważane za męską dyscyplinę. Ambitna Polka stawała jednak do rywalizacji z mężczyznami, wielokrotnie wyprzedzając ich w klasyfikacjach końcowych. Fakt, że działający od 1919 roku PZN w ogóle zgodził się dopuścić do zawodów i klasyfikować kobietę, był w ówczesnym sporcie wydarzeniem bez precedensu. Zawody w 1922 roku, rozegrane na skoczni w Worochcie, Ziętkiewiczowa ukończyła na drugim miejscu w rywalizacji seniorów. Mistrzostwo kraju dał jej wówczas 12-metrowy skok.
W 1924 roku Michalewska-Ziętkiewiczowa, jako dwukrotna już wówczas mistrzyni Polski i jedyna kobieta, weszła w skład ośmioosobowej drużyny biało-czerwonych na Tydzień Sportów Zimowych do Chamonix, który kilka miesięcy później został oficjalnie uznany za I Zimowe Igrzyska Olimpijskie w historii sportu. Nasza bohaterka miała nadzieję na start w biegu kobiet, który miał być zorganizowany poza konkursem, jednak do zawodów ostatecznie nie doszło, a MKOL nie zgodził się na start kobiety w rywalizacji mężczyzn. Jak komentowały gazety, nasza zawodniczka „skazana była na propagowanie Polski nie na nartach, ale na… fortepianie, które zresztą w równem mistrzostwie opanowała”. Jak obrazowo opisywał w swojej książce „Sportsmenki” Krzysztof Szujewski, polska ekipa na miejscu zdała sobie sprawę, jak dalece odstaje od czołówki europejskiej zarówno pod względem przygotowania, jak i wyposażenia. Elżbiecie Ziętkiewiczowej trzeba jednak przypisać pierwszą w historii kobiecego narciarstwa obecność na zawodach na skalę olimpijską.
Kolejne lata przyniosły Elżbiecie Ziętkiewiczowej wiele zwycięstw w skokach i biegach narciarskich na poziomie mistrzostw Polski. W 1927 r. godnie reprezentowała Polskę na międzynarodowym zawodach we włoskim Cortina d’Ampezzo. W 1928 roku wygrała bieg pań w czechosłowackiej Polance. „Ziętkiewiczowa jest bezwzględnie najbardziej uzdolnioną i wszechstronną polską narciarką.[…] Zdobywała ona nagrody w męskich konkurencjach skoków, nie tylko w grupach juniorów, lecz także i wśród senjorów” – oceniał polską zawodniczkę jeden z redaktorów czasopisma sportowego „Start” w numerze majowym 1927 roku.
Polska prasa sportowa bardzo szeroko komentowała też rozgrywany w 1929 roku na Gubałówce pierwszy bieg kobiecy o długości 6 km, w którym startowały wszystkie uznane wówczas zawodniczki. Zawody rozgrywane były przy temperaturze dochodzącej w nocy do -37 st. C. W czasie zjazdu warunki pogodowe były skrajnie trudne, trasa zlodowaciała, a dodatkowo świeciło ostre słońce. Polki spisały się jednak wspaniale. „Większość z nich przychodziła na metę w nienagannej formie, niektóre jednak wykazywały duży stopień wyczerpania” – ocenił, cytowany w książce Szujewskiego „Sportsmenki”, działacz PZPN Stanisław Faecher.
Obok Ziętkiewiczowej, która przybiegła jako trzecia, świetne wyniki osiągnęły też znacznie młodsze i równie dobre jak ona zawodniczki: Bronisława Staszel-Polankowa, Zofia Stopka-Olesiak czy Janina Loteczkowa. Jak się później okazało, bieg z Gubałówki był jednym z ostatnich liczących się w statystykach startów pierwszej polskiej narciarki.
Wiadomo, że do wybuchu II wojny światowej Elżbieta Ziętkiewiczowa mieszkała w Zakopanem, gdzie pracowała jako instruktorka narciarstwa. Jej mąż walczył w kampanii wrześniowej, a później we Francji, gdzie zginął w 1940 roku. Nie wiadomo, jak potoczyły się losy Elżbiety. Są przypuszczenia, że podpisała volkslistę i wyjechała z Polski. Nie wiadomo też, gdzie została pochowana.
„Dziś z perspektywy czasu można powiedzieć, że Pani Ela Michalewska-Ziętkiewiczowa nie została doceniona przez współczesnych i przez następne dwa pokolenia. Przecież miała wyniki pierwszorzędne nawet w skali światowej. Już nie mówię o niej jako tej, która pierwsza przywdziała narciarskie spodnie, ale tej, która pierwsza brała udział w skokach, gdy kiedyś zostanie wprowadzona dyscyplina skoków narciarskich dla kobiet, a to nie jest znów tak nieprawdopodobne” – pisał o pionierce kobiecych skoków Józef Kapeniak w swojej książce wydanej w 1971 roku pt. „Tatrzańskie diabły”.
I niewiele się pomylił. Choć przez kolejne dekady Polki próbowały swoich sił na skoczniach, dopiero w 2006 roku zadebiutowały w kobiecym Pucharze Kontynentalnym, przez dziesiątki lat mierząc się wcześniej z seksizmem i niepotwierdzonymi naukowo opiniami o bezpłodności grożącej skaczącym na nartach zawodniczkom. Wraz z sukcesami Adama Małysza, choć sam mistrz był podobno przeciwnikiem kobiet na skoczniach, zaczęły powstawać pierwsze sekcje dziewczęce, jednak sport ten jeszcze długo nie miał wsparcia Polskiego Związku Narciarskiego, a „skakajki” musiały same lub ze wsparciem sponsorów finansować swoje treningi. Gabriela Buda ze Skrzypnego i Joanna Gawron z Odrowąża Podhalańskiego, mimo dużych przeciwności, wystartowały w pucharze w 2006 roku i uplasowały się w okolicach 50. miejsca.
Jak jest teraz? Na rozgrywanych w grudniu 2023 roku zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich kobiet Polki nie zdobyły punktów.
Zobacz także
Polecamy
„Wszechświat mi powiedział, że to jeszcze nie koniec”. Wzruszająca przemowa Demi Moore na Złotych Globach
Zawodniczka za zwycięstwo dostała… szampon do włosów. Jej koledzy zgarnęli po 13 tys. zł
„Płeć nie jest ograniczeniem, a pasja i determinacja otwierają drzwi do wielkich osiągnięć” – mówi Kornelia Olkucka, kierowczyni wyścigowa
Joanna Koroniewska w emocjonalnym wyznaniu: „Dziś coś już we mnie pękło”
się ten artykuł?