Przejdź do treści

Pan Roman wyprzedaje kiosk, żeby ratować syna. Odzew ludzi chwyta za serce

Kiosk, zdjęcie ilustracyjne
Torunianie ruszyli na pomoc panu Romanowi źródło: Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pan Roman z Torunia wyprzedaje asortyment kiosku, który, zanim spadła na niego spirala nieszczęść, prowadził wcześniej jego syn Dawid. W ten sposób chce go ratować. Młody mężczyzna po przeszczepie wątroby walczy o życie w jednym z bydgoskich szpitali. „Łudzimy się i modlimy, że skoro ja wyszedłem z sepsy, to i jemu się uda” – wyznał pan Roman.

„Ciągle tylko płacz i rozpacz”

Kiosk znajdujący przy ul. Dziewulskiego nieopodal przystanku Przybyłów w Toruniu to biznes 34-letniego Dawida, syna pana Romana. Niestety prowadzenie firmy nie było łatwe. Kiedy kiosk został okradziony, pan Dawid zaczął ratować się pożyczkami. I szybko wpadł w spiralę długów. Jak opowiada jego ojciec, młodego przedsiębiorcę dodatkowo przytłoczył rozwód z żoną. „Nałóg i długi go przerosły” – mówi pan Roman w rozmowie z toruńskimi „Nowościami”. Zaczął chorować. Jego stan się pogorszył, konieczny był przeszczep wątroby. Pan Dawid przeszedł operację w listopadzie 2023 roku. Po transplantacji nie był w stanie już pracować.

W poniedziałek (22 lipca) syn pana Romana w ciężkim stanie trafił do jednego z bydgoskich szpitali. Wtedy postanowił on wyprzedać cały towar z kiosku i zamknąć biznes.

„Mam inne problemy teraz na głowie. Ciągle tylko płacz i rozpacz. Człowiek przeżywa każdy dzień, każdą chwilę. Jak dzwoni jakiś obcy numer, to człowiek boi się, że to informacja, której nie chce usłyszeć” – mówi w rozmowie z TVN24.

Jak podaje portal ototorun.pl, 34-latek jest w śpiączce, a lekarze dają mu tylko kilka procent szans na przeżycie. Pan Roman sam też miał niedawno bardzo poważne problemy ze zdrowiem, przeszedł sepsę i ledwo uszedł z życiem.

Na zdjęciu zespół lekarzy z Centralnego Szpitala Klinicznego WUM- Hello Zdrowie

„Ja już swoje przeżyłem. On jest młody, ma całe życie przed sobą”

Po nagłośnieniu historii w mediach, ludzie ruszyli z pomocą. Podchodzą do okienka i chętnie kupują pozostałości z asortymentu. Często mówią: „Reszty nie trzeba”. Przychodzą zarówno stali klienci, jak i mieszkańcy z końca miasta, żeby tylko wspomóc pana Romana.

„W tej chwili mamy pędy na resztkach, bo klienci wszystko masowo wykupują. Kupują nawet to, co jest im niepotrzebne. Starają się pomóc, dopytują jak wesprzeć i służą dobrym słowem. Wszyscy są całym sercem ze mną. Nie wiem, czym syn zaskarbił sobie taką życzliwość ludzi. Zawsze nie było kokosów. Takiego utargu jak dziś nigdy nie miałem” – powiedział pan Roman w rozmowie z ototorun.pl

Rodziców Dawida, niestety, spotkał też hejt. Nieżyczliwi ludzie zaczęli spekulować, że chcą oni dorobić się na chorobie syna. A pan Roman oddałby wszystko, żeby tylko Dawid wyzdrowiał.

Ja już swoje przeżyłem. On jest młody, ma całe życie przed sobą” – stwierdza pan Roman w rozmowie z TVN24. – „Łudzimy się i modlimy, że skoro ja wyszedłem z sepsy, to i jemu się uda” – cytują go także „Nowości”. 

Nie trzeba jechać do Torunia, żeby wesprzeć pana Romana i jego ciężko chorego syna. Zbiórka prowadzona jest także TUTAJ.

 źródło: TVN24, ototorun.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?