„Osoby, które świadczą usługi seksualne, pracują. To jest dla nich zajęcie zarobkowe” – mówi Ania z kolektywu Sex Work Polska
– Jeśli osoby pracujące seksualnie w Polsce czegoś potrzebują, to konkretnego wsparcia, przede wszystkim prawnego, a nie ratowania – podkreśla Ania z kolektywu Sex Work Polska, nieformalnego ruchu na rzecz praw osób pracujących seksualnie. – Tak naprawdę nie ma możliwości, żeby w Polsce w pełni bezpiecznie i zgodnie z prawem świadczyć usługi seksualne, ponieważ w którymś momencie zahacza się o kontekst kryminalny – dodaje Ania.
Ewa Podsiadły-Natorska: O co walczycie?
Ania, Sex Work Polska: Głównym celem naszego kolektywu jest działanie na rzecz praw osób pracujących seksualnie. Chodzi o pokazanie nas jako grupy pracowniczej, której prawa jako pracownic_ków są łamane – albo których nie ma wcale – i które doświadczają marginalizacji oraz różnych przejawów dyskryminacji.
Kiedy powstał kolektyw?
W 2014 roku Parlament Europejski właściwie zrównał pracę seksualną z handlem ludźmi. Takie postawienie sprawy jest zarówno nieprawdziwe, jak i krzywdzące dla naszej społeczności i te działania zaowocowały ogólnoeuropejską mobilizacją przeciwko temu raportowi (1) i my się w to włączyłyśmy. Zresztą dziś w Parlamencie Europejskim podejmowane są podobne próby, czemu sprzeciwia się koalicja organizacji pozarządowych, w tym Amnesty International czy La Strada International (2, 3). Tamten moment był impulsem, żeby się zebrać, zjednoczyć, nazwać. Od tego czasu funkcjonujemy jako Sex Work Polska.
Nasza działalność to przede wszystkim outreach, w ramach którego docieramy do miejsc, w których pracują osoby wykonujące pracę seksualną; jest to forma samopomocy wewnątrz środowiska. Oferujemy profilaktykę HIV/AIDS, wsparcie prawne, psychologiczne, terapeutyczne oraz medyczne dla wszystkich osób pracujących seksualnie. Żadnej osobie pracującej seksualnie nie odmawiamy pomocy. Inne rzeczy, które robimy, to działania w sferze publicznej, tzw. rzecznictwo, a więc edukowanie, przybliżanie naszych postulatów i wyjaśnianie ich, przedstawianie różnych źródeł wiedzy i raportów dotyczących osób pracujących seksualnie w Polsce, Europie i na świecie. Należymy do europejskiej sieci ESWA – European Sex Workers Rights Alliance (4). Bierzemy udział w różnych wydarzeniach, seminariach, warsztatach, gdzie prezentujemy naszą perspektywę.
„Praca seksualna” to stosunkowo nowe określenie funkcjonujące w przestrzeni publicznej – przez lata mówiło się po prostu „prostytucja”.
W Polsce to określenie funkcjonuje już ok. 10 lat. A powstało dość dawno, bo w latach 70.; jego autorką jest pracownica seksualna Carol Leigh, która podczas jednego ze spotkań feministycznych, gdzie dyskutowana była „prostytucja”, zabrała głos, podkreślając, że jest pracownicą seksualną – żeby zaznaczyć, że jest to praca. Świadczenie usług seksualnych w różnej formie nie jest przemocą wobec kobiet, jest po prostu pracą. Wszystkie osoby, które świadczą usługi seksualne, pracują. To jest dla nich zajęcie zarobkowe. Dlatego naszym zdaniem pracowniczki i pracownicy seksualni powinni mieć takie same prawa i przywileje jak pracujący w innych branżach, czyli prawo do ochrony i bezpieczeństwa w pracy, do świadczeń socjalnych takich jak urlopy, w tym urlop macierzyński, L4 itd.
O jakich usługach mówimy?
„Praca seksualna” to określenie parasolowe różnych form świadczenia usług seksualnych. Chodzi nie tylko o bezpośrednie świadczenie usług seksualnych – np. escorting, a więc usługi obejmujące bezpośrednią pracę z klientem, wykonywaną indywidualnie, w odróżnieniu od pracy bezpośredniej np. w agencji, czyli zorganizowanym miejscu, ale również pracę on-line, np. na kamerach czy sprzedawanie swoich zdjęć, bielizny, sexting, a także taniec erotyczny, striptiz, granie w filmach pornograficznych oraz różne formy dominacji np. komercyjny femdom (dominacja kobiet nad mężczyznami lub innymi kobietami – przyp. red.).
Jak to wygląda od strony prawnej? W Polsce praca seksualna jest legalna, nielegalna?
Ja bym wyszła poza określenia „legalna, nielegalna”. Praca seksualna jest w Polsce mocno skryminalizowana. O ile świadczenie usług seksualnych samo w sobie nie jest skryminalizowane; jego status jest nieokreślony, o tyle wszystkie czynności wokół pracy seksualnej są skryminalizowane – czyli: organizowanie pracy seksualnej, posiadanie zorganizowanego miejsca pracy do świadczenia takich usług, bycie jego właścicielem/właścicielką czy menadżerem/menadżerką. Jest to tzw. sutenerstwo, które podlega sankcji karnej. Podobnie ułatwianie komuś pracy seksualnej, czyli tzw. kuplerstwo, jest kryminalizowane.
Na czym polega?
To wynajmowanie lokalu osobom pracującym seksualnie, ich ochranianie, rola kierowcy, zaopatrzeniowca, telefonistki w agencji itd. Ale również może być to sytuacja, w której dwie czy trzy osoby pracują razem i nawzajem siebie pilnują, współpracują ze sobą.
Kryminalizowane jest stręczycielstwo, czyli namawianie osób do pracy seksualnej. Tak naprawdę nie ma możliwości, żeby w Polsce w pełni bezpiecznie i zgodnie z prawem świadczyć usługi seksualne, ponieważ w którymś momencie zahacza się o kontekst kryminalny, uznawany za przestępstwo. I oczywiście jest to praca nierozpoznana jako praca – nie można pracować „bez kombinowania”, nie ma się ubezpieczenia, chyba że wykupi się je prywatnie, nie ma urlopu, wakacji itd. Jest to praca prekarna, nieposiadająca właściwie żadnych zabezpieczeń.
”Praca seksualna jest w Polsce mocno skryminalizowana. O ile świadczenie usług seksualnych samo w sobie nie jest skryminalizowane; jego status jest nieokreślony, o tyle wszystkie czynności wokół pracy seksualnej są skryminalizowane – czyli: organizowanie pracy seksualnej, posiadanie zorganizowanego miejsca pracy do świadczenia takich usług, bycie jego właścicielem/właścicielką czy menadżerem/menadżerką”
Wasz kolektyw chce walczyć o wprowadzenie zmian prawnych?
My zdecydowanie opowiadamy się za dekryminalizacją pracy seksualnej. Na świecie nie ma przykładów idealnych, ale z tych, które istnieją, najbardziej optymalny wydaje się model wypracowany w Nowej Zelandii. Tam usługi seksualne zdekryminalizowano w 2003 roku i nie nastąpiło to odgórnie, a po konsultacjach społecznych. W Nowej Zelandii pracą seksualną nie zajmuje się Kodeks karny; jest tam ona uznawana za uprawnioną formę pracy, a przepisy dla osób pracujących seksualnie dają im prawa na równi z innymi osobami pracującymi, ale są także dostosowane do specyfiki tej branży. Np. pracownica czy pracownik seksualny mogą odmówić klientowi, istnieje też konieczność zapewnienia bezpiecznych i dobrych warunków pracy (dostępu do łazienki, prezerwatyw etc.). Osoby pracujące seksualnie są tam traktowane jak pracownicy/pracownice w innych branżach, co oznacza, że gdy klient nie zapłaci za usługę albo jest agresywny, stosuje przemoc, można pociągnąć go do odpowiedzialności. Gwałt jest zawsze gwałtem. W Polsce takich narzędzi nie ma. Ich wprowadzenie to jest oczywiście długi proces; w Nowej Zelandii bardzo dużą rolę we wprowadzaniu praw osób seksualnych miał tamtejszy New Zealand Sex Workers’ Collective, który przez wiele lat uczestniczył w konsultowaniu i tworzeniu prawa. I to zadziałało.
Ten model mimo wszystko nie jest idealny, bo np. osoby migranckie nie mogą w Nowej Zelandii legalnie pracować seksualnie, więc one są w znacznie trudniejszej sytuacji. Jednak badania pokazują, że ogólnie osoby pracujące seksualnie w tym kraju czują się bezpiecznie. Przede wszystkim ich relacja z policją jest inna. W Polsce jest to zawsze obarczone ryzykiem, ponieważ jeśli sytuacja wymaga interwencji policji, to gdy ktoś pracuje np. w organizowanym miejscu pracy, zgłaszając się na policję, automatycznie musi wiązać się z narażeniem swoich koleżanek i całego miejsca pracy na nieistnienie. Nie wspominając o tym, co grozi osobom migranckim pracującym seksualnie w naszym kraju, które mogą zostać wydalone z Polski albo znaleźć się w sytuacji bezdomności.
Pani czuje się w pracy bezpiecznie?
Nie będę mówić o sobie, ponieważ mamy zasadę, że rozmawiamy ogólnie o sytuacji osób pracujących seksualnie w Polsce. Oczywiście zdarzają się trudne sytuacje. Czasem klienci odmawiają zapłaty. Bywają też sytuacje przemocowe. Dlatego zawsze podkreślamy, że warto zadbać o swoje bezpieczeństwo, czyli pracować razem, zostawiać koleżankom swój numer telefonu czy adres, gdzie się pracuje, żeby jakoś móc się zabezpieczyć. Bardzo ważne jest posiadanie sieci osób, którym możemy zaufać, a które też pracują seksualnie albo które przyjmą informację o naszej pracy bez stygmatyzacji. Skontaktować się można z nami przez naszą stronę: https://swpkontakt.org/
Znane są pani statystyki, ile osób w Polsce pracuje seksualnie?
Nie mamy żadnych statystyk; my najintensywniej pracujemy w Warszawie, ale to jest jedynie wycinek tej społeczności. Większość osób pracuje indywidualnie, w internecie, więc nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jaka to jest skala.
”Jeśli osoby pracujące seksualnie w Polsce czegoś potrzebują, to w pierwszej kolejności uznania pracy seksualnej za pracę i przestrzegania naszych praw; ale także konkretnego wsparcia, przede wszystkim prawnego, a nie ratowania”
Mówiąc o pracownikach seksualnych, mamy na myśli również mężczyzn?
Zdecydowanie. To są osoby różnej płci, różnej identyfikacji i tożsamości seksualnej. Oczywiście większość osób to kobiety, jest to branża sfeminizowana. Ale są również osoby transpłciowe, o ich prawa też walczymy, dlatego mówimy ogólnie o „osobach pracujących seksualnie”.
Pani zdaniem postrzeganie pracownic i pracowników seksualnych w Polsce ma szansę zmienić się na korzyść? A może już widzi pani zmianę w społeczeństwie?
Myślę, że jest pewna zmiana. Już sama terminologia się zmienia – mówimy o „pracy seksualnej”. Jest też określenie „sex worker”, „sex workerka”, są one dla nas jednak dość problematyczne, ponieważ niepotrzebnie egzotyzują pracę seksualną i warto używać polskiego określenia. Ono co prawda jest długie, ale oddaje sens. Te określenia pojawiają się w przestrzeni publicznej coraz częściej, a jeszcze kilka lat temu nie było ich w ogóle, więc nastąpił duży postęp. O pracy seksualnej i o tym, czym ona jest, mówi się coraz więcej; są podcasty i książki, temat podejmowany jest w mediach – i bardzo dobrze. Są osoby pracujące seksualnie, które się wyoutowały; one głośno mówią o swojej pracy i możemy zobaczyć, że to są zwykłe osoby, które funkcjonują w społeczeństwie, są naszymi koleżankami, siostrami, współpracowniczkami. Praca seksualna pojawia się też w kulturze popularnej, w różnych serialach, w filmach, gdzie zostaje odczarowana.
No tak, cukierkowe filmy typu „Pretty woman” zrobiły swoje. Mamy w nim kobietę pracującą seksualnie i przystojnego, bogatego mężczyznę, który zakochuje się w niej i ją ratuje.
Tak, to się na szczęście zmienia, bo osób pracujących seksualnie nie trzeba przed niczym ratować. Popkultura zaczęła pracę seksualną przedstawiać inaczej. Przykładem jest film z Emmą Thompson „Powodzenia, Leo Grande” – bardzo intymny, zniuansowany.
A wracając do ratowania – jeśli osoby pracujące seksualnie w Polsce czegoś potrzebują, to w pierwszej kolejności uznania pracy seksualnej za pracę i przestrzegania naszych praw; ale także konkretnego wsparcia, przede wszystkim prawnego, a nie ratowania. Osoby pracujące seksualnie zazwyczaj nie mają oficjalnego miejsca pracy, zdarza się, że nie mają zameldowania, więc to jest duża przeszkoda w codziennym funkcjonowaniu, np. otrzymaniu wsparcia socjalnego od państwa czy samorządów lokalnych. Niestety, realnie patrząc, opcje na poprawę naszej sytuacji w tym momencie w Polsce są dość ograniczone, nie ma na to przestrzeni politycznej, skoro wyzwaniem jest zapewnienie podstawowych praw kobietom. Stygmatyzacja osób pracujących seksualnie nadal jest duża, te osoby nie mają przestrzeni, żeby się wyoutować, bo musiałyby się liczyć z nieprzyjemnymi sytuacjami. Jednak życie polityczne toczy się swoim tempem, a życie społeczne swoim. Widzimy pewne pozytywne zmiany, co daje nam siłę do podejmowania działań na rzecz praw osób pracujących seksualnie w Polsce.
(1) https://www.nswp.org/es/node/9182,
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Celem było zrobienie serialu, a to, że przy okazji dostałam obraz solidarnego świata, poruszało mnie do głębi”. O „Matkach Pingwinów” opowiada Klara Kochańska-Bajon
Monika Olejnik przeprasza za pytanie o żonę Radosława Sikorskiego. „Od lat walczę z antysemityzmem”
„To fascynujące, jak algorytmy nie zgadzają się ze sobą w kwestii mojej płci”. Transpłciowa aktywistka sprawdziła, kiedy sutek „staje się” kobiecy
Kino, mecz, pójście na ryby pomagają wychodzić z bezdomności. „Droga do normalności to długotrwały proces, bywa bardzo bolesny, ale często też jest uwieńczony sukcesem”
się ten artykuł?