O niej mówią „Kamala”, o nim „Trump”. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnia Martyna F. Zachorska
„Dlaczego media piszą o Harris 'Kamala’, a o Trumpie nie piszą 'Donald’?” – pyta Martyna F. Zachorska. To zróżnicowanie w formie adresowania rodzi pytania o to, jak język wpływa na postrzeganie liderów oraz co to mówi o ich wizerunku i roli w społeczeństwie. Edukatorka znana jako Pani od Feminatywów postanowiła pochylić się nad tym zagadnieniem. Wnioski są ciekawe.
„Dlaczego media piszą o Harris 'Kamala’, a o Trumpie nie piszą 'Donald’?”
Kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych przynosi wiele pytań. Jednym z nich jest różnica w sposobie, w jaki media i komentatorzy odnoszą się do czołowych postaci amerykańskiej sceny politycznej. Kamala Harris, pełniąca funkcję wiceprezydentki, jest często nazywana po imieniu, natomiast były prezydent Donald Trump niemal zawsze określany jest nazwiskiem. To zjawisko budzi refleksję nad tym, dlaczego media wybierają tak różne formy. Zadaje również pytanie odnośnie do tego, co to może mówić o ich wizerunku, roli w społeczeństwie, a także o naszych własnych oczekiwaniach wobec liderów. Czy sposób, w jaki zwracamy się do Kamali Harris i Donalda Trumpa, odzwierciedla różnice w ich osobowościach i pozycjach w polityce, czy może szersze zmiany kulturowe? Problem ten wzięła na tapet na swoim profilu na Instagramie Pani od Feminatywów.
„Dlaczego media piszą o Harris 'Kamala’, a o Trumpie nie piszą 'Donald’?” – pyta Martyna F. Zachorska.
Edukatorka wyjaśnia, że w świecie anglosaskim „untitling”, czyli „wymazywanie tytułu” jest powszechną praktyką odnoszenia się w stosunku do kobiet. W związku z tym niezwykle często można spotkać się z używaniem żeńskiego imienia zamiast nazwiska czy tytułu lub stopnia naukowego.
„Mężczyźni i kobiety są średnio o 50 proc. bardziej skłonni do odnoszenia się do profesjonalistów płci męskiej (w porównaniu z kobietami) po nazwisku w dziedzinach takich jak nauka, literatura i polityka” – wyjaśnia.
Zachorska przywołuje w swoim wpisie badania naukowców, którzy przeanalizowali 4494 ankiety studentów biologii, psychologii, informatyki, historii i ekonomii na 14 amerykańskich uniwersytetach.
„Profesorowie płci męskiej byli o 56 proc. bardziej skłonni do bycia opisywanymi po nazwisku niż profesorki. Największa rozbieżność między płciami dotyczyła informatyki, gdzie wzmianki o nazwisku występowały w 48 proc. ankietach profesorów i 18 proc. ankietach profesorek” – tłumaczy.
Edukatorka wymienia także badanie z 2001 r. Wykazano w nim, że kobiety, do których zwracano się po tytule, postrzegane były jako mniej dostępne.
„Uczestnicy badania byli o 74 proc. bardziej skłonni do używania nazwiska, gdy mówili o sławnych mężczyznach – takich jak Joe Biden i Charles Dickens – niż gdy mówili o sławnych kobietach – takich jak Jane Austen i Maria Skłodowska-Curie.
W innym badaniu ten sam zespół naukowców przeanalizował audycje radiowe dotyczące polityki. Okazało się, że eksperci byli o 126 proc. bardziej skłonni do używania nazwiska, gdy mówili o politykach niż o polityczkach” – wymienia Pani od Feminatywów.
„Panie doktorze”, ale „Pani Agnieszko”
Pani od Feminatywów wyjaśnia, że w Stanach Zjednoczonych używanie imienia może być postrzegane także jako bardziej przyjazne lub bezpośrednie, szczególnie w odniesieniu do kobiet. W przypadku Kamali Harris używanie jej imienia może również wynikać z chęci ocieplenia jej wizerunku czy też z potrzeby podkreślenia jej tożsamości etnicznej.
„Mam wrażenie, że w polskojęzycznym kontekście tego nie ma, co ma pewnie związek z hierarchicznością i przyzwyczajeniem do form grzecznościowych. Pamiętam jednak, jak prof. Agnieszka Graff mówiła, że do jej kolegów ludzie mówią 'panie doktorze’, a do niej 'pani Agnieszko’” – dodaje Pani od Feminatywów.
Imię 'Kamala’ jest także stosunkowo rzadkie i bardziej charakterystyczne, co sprawia, że jest łatwo rozpoznawalne. W przypadku 'Donalda’, które jest bardziej popularnym imieniem, media mogą unikać jego używania, by nie mylić go z innymi osobami o tym samym imieniu.
„Jeśli chodzi o Kamalę, to ja widzę to tak: są osoby, które mają po prostu markę, osoby, które rozpoznajemy po samym imieniu. Serena, Shaq, LeBron, Beyonce, ostatnio Simone. Gdyby miała na imię 'Hannah’, nie byłoby to takie oczywiste” – podsumowuje Zachorska.
Pani od Feminatywów – kim jest?
Martyna F. Zachorska – językoznawczyni, doktorantka na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, nauczycielka, tłumaczka z języka angielskiego. Prowadzi badania nad użyciem feminatywów. Popularyzatorka nauki – na Instagramie jako @paniodfeminatywow. Jej profil obserwuje ponad 52 tys. osób.
RozwińZobacz także
„Wiecie, jakie są kobiety…”. „Żart” komentatora sportowego jest na ustach całego świata
Dzięki, Kamala! „Po raz pierwszy w historii kobieta po pięćdziesiątce jest nazywana młodą”
Strzelała z nim ramię w ramię, ale tylko o nim usłyszał świat. „Wkład i osiągnięcia kobiet są po prostu wymazane z historii”
Polecamy
Red Lipstick Monster odwraca narrację: „Był w krótkich spodenkach, więc klepnęłam go w tyłek”
Sydney Sweeney o braku kobiecej solidarności: „Nie wiem, dlaczego zamiast podnosić się wzajemnie, ściągamy się w dół”
„Kiedy wygrywa kobieta, wygrywamy my wszystkie”. Rusza AWSN – pierwszy kanał telewizyjny wyłącznie z kobiecym sportem
Monika Olejnik przeprasza za pytanie o żonę Radosława Sikorskiego. „Od lat walczę z antysemityzmem”
się ten artykuł?