Matki poszły po pomoc psychologiczną dla swojego dziecka. Zostały wyproszone z gabinetu
Marta Abramowicz z partnerką, z którą wychowuje dziecko, udały się do gabinetu terapeutycznego, aby porozmawiać o swoim synu. Psycholożka zamiast przyjąć matki na wizytę, wyprosiła je. „Nie mogą panie wejść razem” – usłyszały, stojąc w progu. Do bulwersującej sprawy odniosła się wiceprezydentka Warszawy.
„To szokujące, że do takiej sytuacji doszło w Warszawie”
Jedną z matek była Marta Abramowicz, reporterka i działaczka na rzecz praw człowieka. Jest ona także autorką dwóch największych przeprowadzonych dotychczas w Polsce badań nad sytuacją społeczną osób LGBT. Do poradni psychologicznej znajdującej się na warszawskiej Ochocie udała się wraz z partnerką na prośbę szkoły, w której uczy się ich syn. Psycholożka miała skonsultować go w sprawie dysleksji. Jednak tego nie zrobiła.
Dyskusję, która przetoczyła się przed gabinetem, przywołuje „Gazeta Wyborcza”. Rozmowa miała wyglądać tak:
– Dlaczego panie są dwie?
– Jesteśmy obie mamami, przychodzimy w sprawie naszego syna.
– Będę rozmawiać tylko z opiekunem prawnym.
– Obie wychowujemy dziecko, w którego sprawie tu jesteśmy.
– Rozmawiam tylko z opiekunem prawnym.
– Chciałybyśmy opowiedzieć o naszej sytuacji. Czy możemy wejść i porozmawiać?
– Nie, nie mogą panie wejść razem.
Psycholożka zdania nie zmieniła.
„Nie przekroczyłyśmy nawet progu, pani psycholog siedziała za biurkiem i powiedziała wprost, że nie będzie z nami rozmawiać. To szokujące, że do takiej sytuacji doszło w Warszawie” – mówi Marta Abramowicz, cytowana przez dziennik.
Matki chłopca nie wybierały samodzielnie psycholożki. Został on przypisany do konkretnej osoby z racji tego, że został skierowany do rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej.
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” kierowniczka placówki, Magdalena Łabuś-Brzezińska, potwierdziła, że taka sytuacja miała miejsce. I że chłopiec trafił jednak pod opiekę innego terapeuty. Wiadomo też, że obie matki miały usłyszeć przeprosiny.
To nie pierwsza tego typu sytuacja. Abramowicz w rozmowie z dziennikiem wspomina, że kiedyś na wizycie w poradni na Ursynowie psycholożka na wieść o tym, że ich syn ma dwie matki, wybuchła śmiechem. Jednak przeprosiła, tłumacząc, że pierwszy raz zgłosiła się do niej rodzina LGBT.
Głos w sprawie zachowania psycholożki z Ochoty zabrała także Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy. Wprost nazwała sytuację niedopuszczalną.
„Poleciłam wyciągniecie konsekwencji względem tej pani psycholog. Poleciłam również przeszkolenie pracowników we wszystkich poradniach, aby takie sytuacje w przyszłości nie miały miejsca” – podkreśla.
Marta Abramowicz nie tylko działa rzecz osób LGBT, ale także jest psycholożką z wykształcenia. Wie, jak ważne jest to, żeby obydwoje rodziców stawiło się w gabinecie. Jest zawiedziona, że poradnie publiczne „nie są gotowe do przyjęcia rodzin LGBT+.”
„A poradnia powinna być ostatnim miejscem, gdzie można się spodziewać homofobicznego traktowania, przecież chodzi o dobro dziecka” – podkreśla.
Warto zauważyć, że w niektórych polskich miastach zmiany już następują. Np. gdańscy urzędnicy uczą się, jak obsługiwać osoby LGBT, zaś Gdański Ośrodek Pomocy Psychologicznej przeszkolił już cały personel. Może warszawskie poradnie powinny brać z nich przykład?
„Dlaczego nie możemy być szczęśliwi?”
Dzieci wychowywane w tęczowych rodzinach – a jest już w Polsce ponad 50 tysięcy – na co dzień spotykają się z wieloma trudnymi sytuacjami. O części z nich dowiadujemy się z poruszającego spotu #ZorientowaniNaRodzinę, przygotowanego przez Ogólnopolski Strajk Kobiet.
„Polskie prawo ich nie widzi i nie słyszy. Polska zmusza ich do życia w ukryciu. Brak odpowiedniego prawa to cierpienie dzieci” – słyszymy w spocie. „Polska funduje nienawiść i przemoc”.
Nie ma jednak zapisu w polskim Kodeksie karnym, który by rozliczał z homofobicznej nienawiści.
Co więcej, polskie dzieci z tęczowych rodzin urodzone za granicą nie mogą dostać polskiego numeru PESEL – muszą go wywalczyć w sądzie. A bez tego nie można zapisać swojego dziecka do lekarza, do żłobka czy do szkoły. Takie dziecko nie otrzyma też paszportu. Jak dowiadujemy z dwuminutowego nagrania, sądy inaczej patrzą też na rodziców żyjących w parach jednopłciowych. Gorzej.
„Po śmierci mamy biologicznej dziecko formalnie staje się sierotą, mimo że ma drugą mamę. Nawet jeśli spędziło z nią całe życie, w świetle prawa są dla siebie obcy” – słyszymy w spocie.
Dzieci żyją w strachu, że zostaną pozbawione rodziców.
„Dlaczego tak wam przeszkadza, że jesteśmy szczęśliwi, że się kochamy?” – pyta jedno z dzieci na nagraniu. „Boję się, że ktoś nam zrobi coś złego” – dodaje.
źródło: „Gazeta Wyborcza”, Youtube
Zobacz także
„Lesbijka u ginekologa jest jak jednorożec, który się urwał z choinki” – czyli LGBT u lekarza
„Osobom LGBT+ potrzebne jest poczucie, że nie są pozostawione same sobie” – mówi Joanna Dukiewicz, współtwórczyni inicjatywy „Terapeuci dla LGBT+”
„Chcemy tylko przypomnieć, że jesteś OK. Totalnie OK. Bo w szkole łatwo można o tym zapomnieć”. Trwa Tęczowy Piątek
Polecamy
Ane Piżl: „Różnorodność to nie mniejszość. Wykluczenie prędzej czy później dotknie każdego z nas”
„Niepełnosprawność nie mówi, jacy jesteśmy”. Fundacja Avalon rusza z nową kampanią społeczną
Klaudia Grodzicka: „Stoję w kolejce w sklepie i nagle słyszę, jak matka mówi do swojego dziecka: 'Odsuń się od pani, bo jeszcze cię zarazi tym syfem'”
Kiedy rodzic nie chce siąść za kierownicą. „Passenger parenting to nowoczesne określenie zjawiska, które psychologia zna od dawna”
się ten artykuł?