Margaret o traumie gwałtu: „To jest tatuaż, który ze mną już zostanie”
Margaret była gościnią w podcaście „WojewódzkiKędzierski”. Podczas wywiadu 33-latka wróciła wspomnieniami do traumatycznych wydarzeń z przeszłości. Podkreśliła, że trauma gwałtu rzutowała na całe jej późniejsze życie, na jej wybory i na to, kim jest obecnie. „Poczucie winy zawsze wraca do ofiar przemocy, a jest niezrozumiałe dla osób z zewnątrz” – zaznaczyła.
„Moja depresja ciągnęła się latami”
Małgorzata Jamroży, znana jako Margaret, ma 33 lata i jest jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek popowych. Przebojem wdarła się na sam szczyt polskiej sceny muzycznej, na której jest obecna już od dekady. Artystka wydała właśnie swoją siódmą płytę – „Siniaki i cekiny”, która jest podsumowaniem jej dotychczasowych doświadczeń scenicznych.
„To jest zbiór wszystkich moich emocji, które do mnie wracają, są takim echem przeszłości. Były w tym czasie momenty cekinowe, czyli sukcesy, nagrody. Ale były też siniaki – płacze, lęki, strachy, ataki paniki. I to wszystko doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Ten album jest o tym, że bez siniaków nie ma cekinów. W tych pięknych momentach jest też dużo bólu, pracy, upadków” – mówiła niedawno w rozmowie z PAP.
Z kolei w podcaście „WojewódzkiKędzierski” Margaret wróciła wspomnieniami do początków swojej kariery. Artystka przyznała, że w cieniu sukcesu pierwszego singla „Thank You Very Much”, którym podbiła rozgłośnie radiowe i który stał się dla niej przepustką do wielkiej kariery, rozgrywał się jej osobisty dramat. „Po latach wiem, że nie byłam gotowa na presję i na to wszystko, co się wydarzyło” — przyznała wokalistka.
Jeden z prowadzących podcast zaznaczył, że w obrzeżach czasowych tej piosenki Margaret miała za sobą próbę samobójczą. Artystka odniosła się do tych słów, tłumacząc, że chowanie się za tym optymistycznym singlem było mechanizmem obronnym.
„Zakładałam maski i robiłam wesołe piosenki, a w środku byłam nieszczęśliwa. (…) Zazwyczaj osoby, które są w ciemnych momentach, udają, że są mega szczęśliwe. O tym, że mam depresję, potrafiłam mówić dopiero z perspektywy czasu, bo w momencie kiedy tam byłam, zakładałam uśmiech numer pięć i jazda” – zdradziła. „Moja depresja ciągnęła się latami, ja się wychowałam w depresji. Dla mnie stan bycia na zero był czymś normalnym. Ja się dopiero teraz uczę… Zawsze wychodziłam z minusa, jak dobiłam do zera, to było wielkie szczęście” — powiedziała Margaret.
33-latka podkreśliła, że podłożem jej problemów ze zdrowiem psychicznym była trauma gwałtu. Dodała, że wszystko, co wydarzyło się w jej życiu później, było naznaczone tym bolesnym doświadczeniem z przeszłości.
„Jak byłam dzieckiem, zostałam zgwałcona, i to rzutuje na całą mnie, na moje życie, na to, kim jestem, jak się wychowałam, jak zostałam zlepiona, dlaczego chodzę z poczuciem winy przez całe życie i jak ktoś mnie minie na ulicy, szturchnie, to ja go przepraszam. Ja to widzę, bo to analizuję. To jest w każdym moim ruchu, w każdej decyzji, jaką podejmowałam” — zaznaczyła w podcaście „WojewódzkiKędzierski”. „Teraz jestem w momencie, w którym nie boję się o tym mówić, bo oddałam winę, która nie jest moja, ale moment dojrzewania, radzenie sobie z tym, co mnie spotkało, plus z karierą międzynarodową i udawanie w trakcie, że wszystko jest OK, to była jakaś bomba atomowa” – dodała.
Miała 10 lat, gdy została zgwałcona: „Na początku nawet nie wiedziałam, że takie słowo istnieje”
W dalszej części rozmowy artystka, dopytywana przez Kubę Wojewódzkiego o traumatyczne zdarzenia z dzieciństwa, zaznaczyła, że wolałaby nie wracać do nich pamięcią, bo wciąż wywołują ból i silne emocje. Zamiast tego, wolałaby skupić się na fakcie, jak doświadczenie gwałtu wpłynęło na jej przyszłość.
„Szczerze? Na początku nawet nie wiedziałam, że takie słowo istnieje, więc to była próba nazwania tego, co się wydarzyło. Wolałabym o tym nie gadać, bo się zaraz popłaczę, ale możemy mówić o tym, co było później. Ta próba radzenia sobie z tym, no i przede wszystkim to poczucie winy, które zawsze wraca do ofiar przemocy, a które jest niezrozumiałe dla osób z zewnątrz” – podkreśliła.
Margaret wyznała, że chwilowym plastrem na traumę z przeszłości stało się rzucenie w wir obowiązków, skupienie na doskonaleniu warsztatu i budowaniu kariery.
„To, że przy 'Thank You Very Much’ weszłam w taki, a nie inny kontrakt, przy takim, a nie innym rygorze, nadal z perspektywy czasu uważam, że podjęłam dobre decyzje, że łapałam się czegoś większego, żeby nie myśleć o tamtym. Zyskałam tę siłę i fundament, że potrafiłam się z tego wymiksować, sama się wyleczyć i być takim naprawdę fajnym miejscu w życiu, w którym porobiłam fajne rzeczy” — stwierdziła.
Na pytanie, czy da się rozstać z takimi traumatycznymi wspomnieniami, odpowiedziała:
„Myślę, że to jest taki tatuaż, który ze mną już zostanie. Śpiewam w piosence 'Tańcz głupia’, że 'list w butelce nie dopłynął, dziś jest moją siłą’ i faktycznie tak czuję. Nie romantyzując bólu i cierpienia, ale myślę, że te ciemne zakamarki, których ja dotknęłam w tak młodym wieku i byłam zmuszona do poradzenia sobie z nimi, sprawiły, że mało rzeczy jest na świecie, które mnie mocno przerażają aktualnie” — podsumowała Margaret.
Na przestrzeni ostatnich lat artystka wprowadziła sporo zmian w swoim codziennym życiu. Wyszła za mąż za muzyka Piotra Kozieradzkiego, szerszej publiczności znanego pod pseudonimem KaCeZet. Wróciła do natury, porzucając miasto na rzecz wsi, a później Polskę na rzecz słonecznej Hiszpanii. Kupiła mały dom na plaży niedaleko Gibraltaru, by mieć gdzie uciekać przed polską jesienno-zimową depresyjną aurą. Tam jest szczęśliwa, spełniona, uczy się hiszpańskiego.
RozwińŹródło: plejada.pl
Czy wiesz, jak wspierać ofiary przemocy?
Polecamy
Patricia Kazadi skonfrontowała się ze swoim oprawcą. „Popłakał się, bo sam ma dwie córki”
ONZ bije na alarm: Liczba aktów przemocy wobec kobiet wzrosła o 50 proc.
„Profesor śpi koło mnie, nagi stary człowiek.” Absolwentka gdyńskiej filmówki oskarża Andrzeja Fidyka o wykorzystanie seksualne
Syn norweskiej księżnej aresztowany. „Pięć ofiar”
się ten artykuł?