„Chciałem, żebyśmy mieli wspólne nazwisko. Skoro moja przyszła żona je zmieniała, to ja też”. Jakie nazwisko po ślubie? Odpowiedź nie jest oczywista

W ciągu ostatnich 50 lat liczba małżeństw zawieranych w Polsce spadła o ponad połowę. Ślub przestał być oczywistością, a jeśli już się na niego decydujemy, chcemy wejść w związek małżeński na własnych zasadach. Dlatego decyzja o wspólnym nazwisku coraz częściej wywołuje długie rozmowy, rozważania, czasem spory. Chodzi o coś więcej niż formalność – chodzi o to, jak postrzegamy siebie, nasz związek i system społeczny, w którym żyjemy.
Rozmawiam z trzema małżeństwami, które postanowiły przełamać konwenanse i zerwać z tradycją przyjmowania nazwiska męża przez żonę. Każda para wybrała inny sposób, aby nazywać się tak samo, a jednocześnie zalegalizować związek w zgodzie z własnymi wartościami.
Nazwisko towarzyszy nam od urodzenia i chociaż często nie poświęcamy mu wiele refleksji, stanowi ważny element naszej tożsamości. Dopiero kiedy nadchodzi pora zawarcia związku małżeńskiego, odkrywamy, że jego zmiana powoduje wiele sprzecznych uczuć. Łączy się z poczuciem straty, wywołuje wewnętrzny bunt, a jednocześnie motywuje do przemyśleń, co kryje się za tradycją przyjmowania nazwiska męża.
Przybranie nowego nazwiska przez wieki dotyczyło jedynie kobiet. Obecnie najczęściej oznacza wejście na nową, wspólną drogę, jednak kiedyś stanowiło jasny dowód przynależności żony do męża, a wcześniej do ojca. W Polsce kobiety do 1918 roku nie tylko nie mogły głosować, ale też posiadać własnego majątku, konta w banku czy nieruchomości – nad tym wszystkim pieczę sprawował krewny płci męskiej. Nic dziwnego, że aż tak dużą wagę przykładano do “oznaczenia” kobiety swoim nazwiskiem.
Wraz z rosnącą świadomością społeczeństwa coraz więcej par decyduje się na odejście od tradycyjnych schematów. U niektórych decyzja zapada w oka mgnieniu, innym znalezienie kompromisu zajmuje długie tygodnie. Podczas przedmałżeńskich dyskusji nad wyborem nazwiska potrafi paść nawet groźba zerwania zaręczyn. Trudno o lepszy dowód na to, jak duże znaczenie ma dla nas noszone nazwisko oraz jak wiele historii i przekonań w sobie kryje.
Podwójne nazwisko – ciekawostka czy symbol postępu?
Olga i Łukasz poznali się podczas wspólnych działań na rzecz organizacji broniącej praw zwierząt. W aktywistycznym środowisku prawdopodobnie większe zdziwienie wywołała decyzja o samym ślubie niż o przyjęciu wspólnego, podwójnego nazwiska. Dla Łukasza było jasne, że jeśli mają coś zmieniać, to razem:
– Chciałem, żebyśmy mieli wspólne nazwisko. Skoro moja przyszła żona zmieniała nazwisko, to ja też, bo niby dlaczego tylko ona miałaby coś zmieniać?
Olga również chciała, aby nazywali się tak samo, czego nie osiągnęliby dodając drugi człon do dotychczas posiadanych nazwisk. Stanęło na kolejności alfabetycznej. Po podpisaniu dokumentów w Urzędzie Stanu Cywilnego każde z nich musiało wymienić dowód osobisty, prawo jazdy, zmienić dane w banku – dużo formalności, ale przecież walka o równość nie toczy się wyłącznie na protestach. Chociaż najbliżsi przyjaciele i rodzina zaakceptowali decyzję bez większego zdziwienia, w pracy czy w urzędzie padały komentarze potwierdzające, że nadal w społeczeństwie takie rozwiązanie uchodzi za nowość.
– Księgowa w pracy przyszła zapytać, czy się nie pomyliłam, czy moje nazwisko nie powinno być pierwsze. Dziwiła się, że tak można. Z kolei pani w urzędzie, kiedy składałam wniosek o nowy dowód, zawiesiła wzrok na zmianie, której ma dokonać i powiedziała coś w stylu „Tak sobie pani zmieniła? A to ciekawostka”. Pamiętam, że mnie to trochę zirytowało. Żadna ciekawostka, to moja decyzja i moje nowe nazwisko, po co komentować? – mówi Olga.
Coś, co dla urzędniczki uchodzi za ciekawostkę, funkcjonuje w polskim prawie od prawie trzech dekad. Do lat 60. kobiety musiały przyjąć nazwisko męża, jednak mogły wybrać, czy chcą całkowicie zmienić dotychczasowe, czy dodać do niego drugi człon. W latach 70. władze poszły o krok dalej – pozwoliły na zachowanie panieńskiego nazwiska, a także na przyjęcie nazwiska żony przez męża, zarówno w wersji jedno- jak i dwuczłonowej. Dopiero pod koniec lat 90. wprowadzono obecnie obowiązujące przepisy, które dają nowożeńcom pełną swobodę w wyborze.
Nazwisko szyte na miarę
Kwestia równości była też ważna, chociaż nie przeważająca, dla Klary i Piotrka, którzy postanowili wymyślić dla siebie zupełnie nowe nazwisko. Wypracowanie tego rozwiązania zajęło im trochę czasu, ale obecnie uważają, że nie mogli podjąć lepszej decyzji.
– Nie uważałam nigdy, że branie nazwiska męża co do zasady jest słuszne. Czemu masz rezygnować z jakiejś części tożsamości dla faceta? Ojciec jest kimś, kto cię tworzy, wychowuje, zawdzięczasz mu całe istnienie, więc to nie jest to samo co nazwisko mężczyzny poznanego w dorosłości. Piotrek nosił też ósme pod względem popularności nazwisko w Polsce, a moje panieńskie było unikalne. Nie chciałam go zmieniać na nazwisko, które ma tyle osób – mówi Klara.
Niechęć do przyjęcia nazwiska męża wynikała też z faktu, że teściowie początkowo nie zaakceptowali Klary. Rodzice Piotrka są bardzo konserwatywni i nie mieściło im się w głowie, że żona nie chce nosić jego nazwiska.
– Na mężczyznach jest duża presja w społeczeństwie, aby kobieta wzięła twoje nazwisko. Szczególnie w konserwatywnych rodzinach. Rodzice Piotrka mieli z tym bardzo duży problem, pytali, jak mogę mówić, że go kocham, skoro nie chcę jego nazwiska – wspomina Klara.
Piotrek musiał nie tylko postawić się rodzicom, ale też przezwyciężyć dyskomfort związany z faktem, że w naszej kulturze mężczyźni nie zmieniają nazwisk. Początkowe reakcje otoczenia były w większości negatywne – zarówno koleżanki Klary, jak i koledzy Piotrka uznali pomysł za dziwny, nie rozumieli, czemu po prostu nie mogą “zrobić jak wszyscy”.
– Zmiana nazwiska sama w sobie jest trochę upierdliwa – stwierdza Piotrek. – Pod postem na Facebooku o zawarciu związku małżeńskiego zamiast gratulacji dostawaliśmy pytania, o co chodzi z tym nazwiskiem. Mój kolega, który był świadkiem na naszym ślubie, zareagował tak negatywnie, że koniec końców przestał być naszym znajomym.
Skoro już postanowili wymyślić własne nazwisko, wzięli też pod uwagę aspekty praktyczne. Dużo podróżują, więc chcieli, aby było proste do wymówienia dla obcokrajowców. Zależało im też na końcówce -ski, ponieważ jest typowo polska.
W urzędzie proces zmiany nazwiska przebiegł gładko. Musieli podać uzasadnienie, więc wspomnieli o trudnych relacjach z rodziną Piotrka i względach praktycznych. Nie wiedzą, który powód ostatecznie przekonał urzędników, ale zgodę otrzymali bez większych problemów. Nigdy nie żałowali decyzji, a najbliżsi z czasem przyzwyczaili się do nowego nazwiska.
Czy mężczyzna może przyjąć nazwisko żony?
Problem wyboru nowego nazwiska tradycyjnie dotyczy jedynie kobiet, co widać także w prowadzonych statystykach. Coraz więcej świeżo upieczonych żon pozostaje przy panieńskim nazwisku lub wybiera nazwiska dwuczłonowe, jednak ilu mężczyzn decyduje się na to samo? Nie wiadomo, ponieważ nikt tego nie sprawdza.
Tymczasem istnieją pary, w których nastąpiła całkowita zamiana tradycyjnych ról. Dominika i Łukasz byli razem 14 lat, zanim postanowili wziąć ślub – a właściwie, zanim Łukasz namówił do tego Dominikę. Jednym z warunków postawionych przez narzeczoną był właśnie brak konieczności zmieniania nazwiska. Jedynym jej obowiązkiem miało być znalezienie butów i sukienki, resztę przygotowań do ceremonii wziął na siebie Łukasz.
– Byłam po prostu leniwa. Jak pomyślałam o całej wymianie dokumentów, uznałam, że byłoby wygodniej, jakby każdy został przy swoim nazwisku. Oznajmiłam, że ja na pewno nie zmieniam nazwiska, a Łukasz może zrobić, jak zechce.
Łukaszowi zależało, aby nazywali się tak samo. Jego imię i nazwisko było na tyle popularne, że kilkakrotnie w życiu został pomylony z inną osobą – w tym na egzaminach wstępnych w szkole, co prawie zaważyło na całej jego przyszłości.
– Część mojej rodziny mieszka w małej miejscowości i tam ciężko było ludziom zrozumieć, że mężczyzna przyjmuje nazwisko żony. Babcie nadal nie wiedzą, wystarczająco przeżywały, że nie bierzemy ślubu kościelnego. Z kolei znajomi wcale się nie zdziwili, nawet chyba spodziewali się takiego wyboru.
Dominika twierdzi, że nazwisko nie było dla niej ważne, jednak na przestrzeni lat o niechęci do ewentualnej zmiany wspominała wielokrotnie. Dlatego Łukasz nawet nie zaczynał tematu, tym bardziej, że przekonanie partnerki do ślubu nie było łatwe. Koniec końców zarówno do pomysłu zawarcia związku małżeńskiego, jak i wyboru nazwiska, podeszli pragmatycznie. Posiadanie wspólnego nazwiska ułatwia załatwienie wielu formalności i przydaje się w sytuacjach kryzysowych, takich jak pobyt jednej z osób w szpitalu.
Zawarcie związku małżeńskiego nie jest już oczywistością, a coraz częściej efektem długich rozważań. Współczesne pary rezygnują z przestrzegania niewygodnych norm społecznych, zamiast tego tworzą własne, skrojone wedle swoich – i tylko swoich – wartości i potrzeb. Nie odrzucają tradycji jako takiej, ale każdy jej element poddają głębokiej refleksji.
Czy w efekcie odzierają instytucję małżeństwa z romantyzmu? Wręcz przeciwnie! Jak widać w powyższych historiach, odejście od tradycji przyjmowania nazwiska męża może być aktem walki o równość, romantycznym gestem, ale też po prostu wygodnym i praktycznym rozwiązaniem – i nikomu nic do tego! Najważniejsze, aby decyzja była wspólna, w końcu każda tradycja miała kiedyś swój początek
Źródła:
- https://www.ciekawestatystyki.pl/2023/12/liczba-malzenstw-zawieranych-w-polsce.html
- Decyzje kobiet o nazwisku po ślubie w wymiarze diachronicznym i synchronicznym, Iwona Przybył, Maciej Kokociński, Magdalena Ziółkowska, https://pressto.amu.edu.pl/index.php/rpeis/article/download/40100/35751/97049
Zobacz także

Elizabeth Gilbert: „Kobiety, które nie mają dzieci i męża, żyją dłużej niż mężatki z dziećmi. Mają więcej pieniędzy, są zdrowsze”

„Historia kobiet to jest ta historia, która wywraca stolik do góry nogami. Burzy ustalone opowieści, podważa przekonania”. Czyli rzecz o tym, po co nam wszystkim Muzeum Historii Kobiet

Dr hab. Magdalena Formanowicz: „Używanie form męskich sygnalizuje niewidzialność kobiet i często jest tak interpretowane”
Polecamy

Niewidzialna praca kobiet. Jak niszczy ich sprawczość i zdrowie. „Głośno mówią o obniżonym nastroju, wypaleniu czy stresie”

„Jutro rano wyjeżdżamy, jedyną spakowaną osobą jestem ja”. Czy powinnyśmy pakować naszych partnerów na wyjazdy – oto jest pytanie

Katarzyna Kucewicz: „W biografii osoby dotkniętej hybristofilią często występuje trauma, która sprawia, że chce wchodzić w związki z przestępcami”

Zoe Saldaña: „Nie ciesz się, że jesteś jedyną kobietą siedzącą przy stole. Rób miejsce dla innych”
się ten artykuł?