Zamiast spaceru postaw na rucking. „To świetny trening wzmacniający gorset mięśniowy” – podkreśla fizjoterapeuta Damian Wiśniewski
Marsz z plecakiem, inaczej rucking, to nie tylko modna, ale też atrakcyjna pod kątem zdrowotnym forma aktywności fizycznej. Przygodę z ruckingiem rozpoczyna coraz więcej osób. Dlaczego? „To rodzaj treningu na stosunkowo niskim tętnie, a więc zapewniający doskonałe warunki do spalania tkanki tłuszczowej” – przekonuje Damian Wiśniewski, fizjoterapeuta i trener przygotowania motorycznego ze Szpitala Carolina Grupy LUX MED, którego pytamy o to, jak przygotować się do ruckingu i o czym pamiętać, zanim chwycimy za plecak.
Rucking – trend polegający na chodzeniu z plecakiem
Rucking zyskuje popularność na Tik Toku. To ostatnio modna, ale nie nowa forma aktywności fizycznej. Otóż termin „rucking” pochodzi od marszu ruck, czyli dość szybkiego marszu z plecakiem, który stanowi postawę treningu stosowanego przez wojsko na całym świecie. Żołnierze amerykańskiej armii, by zdobyć odznakę Expert Infantryman Badge, muszą przejść test sprawnościowy, którego jednym z elementów jest 12-milowy spacer z obciążeniem wynoszącym 35 funtów, czyli ok. 23 kg. Spokojnie, nie musisz, a nawet nie powinnaś startować z tak ciężkim ekwipunkiem.
– Osoby rozpoczynające przygodę z ruckingiem powinny zaczynać od obciążenia stanowiącego 10-15 proc. ciężaru ciała, czyli dla osoby ważącej 60 kg optymalnym obciążeniem będzie ok. 6 kg – zaznacza Damian Wiśniewski, fizjoterapeuta i trener przygotowania motorycznego. – Jeśli na plecach będziemy dźwigać ciężar, który nas szybko zmęczy, przejdziemy krótszy dystans, a co do zasady trening krokowy z obciążeniem powinien być formą dłuższego marszu – wyjaśnia.
Do wyboru mamy dwa warianty obciążenia: plecak (zalecany dla początkujących) albo kamizelkę obciążeniową z regulowaną liczbą wkładów (dla zaawansowanych). Zanim wyruszymy z plecakiem, upewnijmy się, czy przylega on ściśle do pleców i ramion, nie ogranicza swobody ruchów i czy równomiernie rozmieszczone zostało w nim obciążenie. – Im cięższy przedmiot, tym bliżej naszego ciała, a konkretniej linii pleców, powinien być zlokalizowany – wyjaśnia fizjoterapeuta.
Źle doszacowane obciążenie to też ryzyko kontuzji. By nie obciążać kolan, stawów biodrowych i pleców, warto dodawać ciężar stopniowo.
– Przy standardowej formule obciążenie powinno się zwiększać o ok. 5 proc. co tydzień, ale bezpieczniej robić to co dwa tygodnie, żeby ciało lepiej się zaadaptowało – podpowiada fizjoterapeuta.
Rucking – częstotliwość treningów
Jak wyjaśnia Damian Wiśniewski, minimum treningowe, uwzględniające widoczne oraz długotrwałe efekty, to dwa razy w tygodniu. I dodaje, że regularnie praktykowany rucking niesie ze sobą wiele potencjalnych korzyści zdrowotnych. Chodzenie pomaga się dotlenić, poprawia wydolność, wzmacnia organizm i ogranicza jego podatność na infekcje. Ponadto łagodzi stres oraz jego skutki. Siedzący tryb życia warto zamienić na rzecz pieszych wędrówek z plecakiem z kilku innych powodów.
– Rucking to tak naprawdę jedna z odmian trekkingu polegająca na tym, że wykonujemy szybszy marsz z obciążeniem, a co za tym idzie jest to bardziej wymagająca aktywność niż zwykły spacer, więc skuteczniej wzmacniamy nasz gorset mięśniowy. Ten sport uprawiamy na świeżym powietrzu, co poprawia w istotny sposób kondycję układu sercowo-naczyniowego. Ponadto marsz wykonujemy na stosunkowo niskim tętnie, a to doskonałe warunki do spalania tkanki tłuszczowej – tłumaczy ekspert.
Systematyczny spacer z obciążeniem pomaga zachować dobre zdrowie, spalić kalorie i wzmocnić kondycję układu mięśniowego, ale nie bez znaczenia jest nie tylko jego częstotliwość, ale także długość trwania. – Żeby rucking dawał wymierne efekty, powinien trwać minimum godzinę – zaznacza fizjoterapeuta.
Dobre buty do podstawa
Kluczowa jest też kwestia terenu, na którym się poruszamy. W zależności od tego, czy będzie to las, czy wysokogórski szlak, powinniśmy dostosować odpowiednie obuwie.
– Przy takich długich marszach nogi mają tendencję do obrzęków. Puchną, więc raczej powinno się zakładać buty większe o minimum jeden rozmiar niż nosimy na co dzień. Do marszu, który biegnie przez las, bez większych przewyższeń o stosunkowo prostym szlaku nie będziemy potrzebowali wybitnych butów trekkingowych. Na dłuższe dystanse, co wiem z własnego doświadczenia, wygodniejsze są buty do biegania górskiego. One mają podobną przyczepność co buty trekkingowe, ale są znacznie lżejsze i z reguły ich podeszwa jest bardziej amortyzująca, a tym samym bezpieczniejsza dla naszych stawów – tłumaczy.
I dodaje, że na taki marsz z obciążeniem warto zabrać kije do nordic walking. – To zbawienne dla tego sportu, bo przy okazji możemy wzmocnić ręce, które angażujemy do pracy – podpowiada.
Nawodnienie, przerwy i przeciwwskazania
W trakcie ruckingu nie można zapominać o przerwach na uzupełnienie płynów.
– Średnio powinniśmy wypijać ok. 40 ml na kilogram masy ciała, czyli osoba ważąca 60 kg powinna dziennie wypić ok. 2,4 l płynów. Przy takim wysiłku jak rucking można nieco zwiększyć to dzienne zapotrzebowanie. Sięgać raczej po wody wysokozmineralizowane, ewentualnie napoje izotoniczne, bo są bardziej przyswajalne niż np. wody niskosodowe – podpowiada ekspert.
Fizjoterapeuta zaleca, by w przypadku długodystansowych treningów robić sobie przerwy po ok. 40-50 minutach marszu, a na krótszych odcinkach co ok. 2 godziny. Zaznacza, by były one raczej krótkie 5-10 minutowe. – Lepiej nie rozsiadać się za długo, ani nie zjadać zbyt obfitych posiłków, bo mogą one pobudzić układ trawienny oraz wywołać uczucie ciężkości, utrudniając kontynuację marszu – tłumaczy.
Trening powinniśmy przerwać także, kiedy odczuwamy mocne bóle kolan czy bóle odcinka lędźwiowego.
– Spora część aktywności tego typu jest stworzona dla każdego, ale wymaga dobrania odpowiedniego poziomu obciążenia, dystansu i czasu. Z pewnością osoby, które cierpią na przewlekłe bóle kolan, chroniczny ból pleców, problemy w obrębie stawów biodrowych powinny chęć rozpoczęcia treningu skonsultować z fizjoterapeutą czy ortopedą – podsumowuje.
Polecamy
Wiadomość, która może ucieszyć: weekendowi sportowcy mają takie same zdrowotne benefity, jak ci, którzy sumiennie ćwiczą w tygodniu
19-latka najmłodszą Polką, której udało się zdobyć ośmiotysięcznik! Zoja Skubis zapisała się właśnie na kartach historii
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
Nigdy nie sądziła, że pozornie błahy upadek posadzi ją na wózku. Nie poddała się. Na igrzyskach w Paryżu poniesie polską flagę
się ten artykuł?