Przejdź do treści

Wiola Rębecka-Davie: „Gdyby każdy głęboko sobie uwewnętrznił Kodeks Murad, moglibyśmy wreszcie zatrzymać przemoc. I może nawet żyć w świecie bez wojen”

Kobieta idzie na tle gruzów jednego z ukraińskich miast. Tekst dotyczy zasad Kodeksu Murad - Hello Zdrowie
Niektóre punkty Kodeksu Murad są już respektowane w Ukrainie. "Są wdrażane, śledczy ich przestrzegają, traktują kobiety znacznie delikatniej, z większym szacunkiem i zrozumieniem. To zmniejsza ryzyko retraumatyzacji" / Fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nadia Murad przeszła wszystko, co dzieje się w przypadku ocalałych także później: powrót do normalnego życia i mierzenie się z traumami, w tym związanymi ze stygmatyzacją i ostracyzmem społecznym – opowiada o autorce Kodeksu Murad Wiola Rębecka-Davie. Z tą wybitną psychoanalityczką, a także z Iriną Dowgań SEMA Ukraine, Izabelą Trybus z Fundacji Polish Center for Torture Survivors i mec. Aleksandrą Nędzi-Marek rozmawiamy o rozpisanych przez Nadię 10 przykazaniach dekalogu szacunku, empatii i zrozumienia dla ludzkiego cierpienia, który powinien poznać każdy, a jego nauka być obowiązkową w szkołach.

 

Usłyszałam kiedyś, że każda wojna jest inna, bo różne są technologie, broń, taktyka – lecz ofiary wszędzie są takie same: obdarte z dobytku, nadziei, godności. Ja bym powiedziała, że jest dokładnie na odwrót: wojny sprowadzają się ostatecznie zawsze do tego samego, walki o dominację, śmierci i zniszczenia, ale każdy poharatany nimi człowiek cierpi i radzi sobie z tym cierpieniem na swój sposób.

Myślę, że Nadia Murad, laureatka pokojowego Nobla z 2018 roku, by się ze mną zgodziła. W końcu pierwszy punkt opracowanego z jej inicjatywy kodeksu, który wskazuje, jak gromadzić informacje o przemocy seksualnej związanej z wojną, brzmi: wszyscy ocalali są wyjątkowi, a my mamy uszanować ich indywidualność.

1.

Nadia Murad jest jazydką, latem 2014 roku miała 19 lat, mieszkała z rodziną we wsi Kocho w północnym Iraku, jak wspominała później: „wszyscy byli tam biedni, ale zadowoleni z życia, prostego i skromnego”. Nikt nie mógł przewidzieć, że za chwilę skończy się świat: 3 sierpnia islamscy fanatycy z ISIS otoczyli Kocho, po prawie dwóch tygodniach oblężenia wdarli się do wsi, mieszkańców zagnali do szkoły, w której do niedawna uczyła się Nadia. Oddzielili mężczyzn i starsze kobiety od młodszych, pod bronią kazali wybierać: konwersja albo śmierć. Wszyscy odmówili, rozpoczęło się 73. w historii jazydów ludobójstwo.

Nadia straciła tego dnia matkę, sześciu braci i wolność: wzięta do niewoli przez kolejne trzy miesiące była kilkukrotnie sprzedawana, gwałcona, bita, torturowana. Z piekła, do którego na całym świecie trafiają w warunkach wojny miliony kobiet, udało jej się uciec po trzech miesiącach (za drugim razem). Trafiła do obozu dla uchodźców w Duhok, a w 2015 roku została jedną z tysiąca kobiet i dzieci objętych niemieckim programem rządowym, który zapewnił jej azyl w Niemczech.

Świat zaczął się na nowo: w 2016 roku została Ambasadorką Dobrej Woli ONZ ds. Godności Osób Ocalałych z Handlu Ludźmi. Założyła też organizację Nadia’s Initiative, która działa na rzecz ocalonych z przemocy seksualnej, uwolnienia ponad dwóch tysięcy wciąż przetrzymywanych w niewoli islamskich fanatyków jazydek i wymierzenia sprawiedliwości sprawcom ludobójstwa na jej rodakach. Z kolei wspólnie z drugim laureatem Pokojowego Nobla w 2018, dr Denisem Mukwege, powołali Światowy Fundusz dla Osób, które przeżyły przemoc seksualną w wyniku konfliktów.

W 2020 roku we współpracy z rządem brytyjskim i organizacją Institute for International Criminal Investigations opracowała listę zasad gromadzenia i przetwarzania informacji od ocalałych po torturach i przemocy seksualnej tak, by „mogli dzielić się swoimi doświadczeniami bezpiecznie, zgodnie z ich wolą i poszanowaniem praw człowieka, w sposób zwiększający ich szanse na zaprowadzenie sprawiedliwości i minimalizujący traumę”.

– Ocalała z traumy wojennej i przemocy seksualnej, zebrała w sobie siłę, by dochodzić prawdy o ludobójstwie jazydów i walczyć z gwałtem wojennym – podsumowuje Wiola Rębecka-Davie, psychoanalityczka i założycielka Fundacji Polish Center for Torture Survivors. – Jest pierwszą ocalałą, która we współpracy ze specjalistami różnych dziedzin spisała zasady procedowania z osobami po doświadczeniu przemocy seksualnej w czasie wojny i ludobójstwa, by zabezpieczyć je przed ponowną traumą – a nam wszystkim pozwolić zrozumieć, z czym te osoby się zmagają, jakie mają potrzeby, jak należy rozumieć ich złożone traumatyczne doświadczenia.

2.

Wiola Rębecka-Davie wie o tym jak mało kto, od kilkunastu lat pracuje z dotkniętymi tego rodzaju traumą, to właśnie ona ukuła termin war rape survivor syndrome (ocalała/ocalały z gwałtu wojennego). – Dla mnie te kobiety są bohaterkami: przeżyły najbardziej okrutne gwałty i dalej mają w sobie siłę i gotowość pomagania. To one zmieniają świat u samych podstaw – wyjaśniała mi trzy lata temu.

Wiola Rębecka-Davie

W międzyczasie Nadia Murad opracowała swój Kodeks, czyli „zestaw absolutnie podstawowych standardów, jakie powinny być zapewnione, by bezpiecznie i zarazem skutecznie gromadzić dowody od ocalałych i świadków przemocy seksualnej podczas konfliktów zbrojnych i w innych okolicznościach” (za: muradcode.com). Póki co nie jest wiążący, to tylko (i aż) zalecenia, którymi kierować powinien się każdy, kto dotyka traumy gwałtu wojennego.

Rozpisany szczegółowo ten dekalog szacunku, empatii i zrozumienia dla ludzkiego cierpienia zajmuje kilka stron, każde z 10 jego przykazań jest dokładnie omówione. W skrócie natomiast brzmią one tak:

  1. Podchodź do ocalałych jako indywidualnych jednostek.
  2. Szanuj ich autonomię, prawo wyboru i kontroli nad tym, czym chcą się podzielić. Nie wywieraj presji i nie kupuj informacji.
  3. Kieruj się odpowiedzialnością, uczciwością i dokładnością, traktuj ocalałych z godnością i szacunkiem.
  4. Zastanów się, jaką wartość twoja praca wniesie w życie ocalałych, skalkuluj korzyści i ryzyko, omów z ocalałym, jakimi informacjami możesz dzielić się dalej.
  5. Przygotuj się do rozmowy – także w kontekście tego, jak realnie możesz pomóc ocalałym.
  6. Poznaj i zrozum kontekst (społeczny, kulturowy, płciowy).
  7. Zapewnij kompetentne i systemowe wsparcie, zminimalizuj ryzyko retraumatyzacji.
  8. Szukaj informacji również w innych źródłach, a także zweryfikuj intencje ocalałego/ocalałej.
  9. Poświęć czas i stwórz bezpieczną, opartą na wsparciu, zaufaniu i prywatności przestrzeń.
  10. Zapewnij pełne szacunku i bezpieczne interakcje, szanuj przestrzeń osobistą, zadawaj pytania otwarte – i nie pytaj, jeśli nie musisz.

Wiola Rębecka-Davie podkreśla, że „to dokument absolutnie unikatowy”. Zarysy zaleceń czy standardów dobrej opieki nad osobami doświadczonymi tego typu traumą były co prawda tworzone już wcześniej, choćby w wydanym w 2012 roku przez WHO poradniku „Zdrowie psychiczne i wsparcie psychospołeczne w przypadku przemocy seksualnej związanej z konfliktem: zasady i interwencje”.

Wiola Rębecka-Davie - Hello Zdrowie

Wiola Rębecka-Davie / archiwum prywatne

Kodeks Murad jest jednak pierwszym, którego głównym autorem nie są badacze, specjaliści patrzący przez pryzmat swoich dziedzin z perspektywy „mędrca szkiełka i oka”, lecz ocalała, która na własnej skórze doświadczyła okrucieństwa niewoli, tortur, gwałtów. – Nadia przeszła też wszystko, co dzieje się w przypadku ocalałych później: powrót do normalnego życia i mierzenie się z traumami, w tym związanymi ze stygmatyzacją i ostracyzmem społecznym.

Każda osoba pracująca w systemie ochrony prawnej i organizacjach pozarządowych zajmujących się szeroko pojętą pomocą powinna mieć świadomość, jak postępować z osobą pokrzywdzoną przemocą seksualną, czy to w konflikcie zbrojnym, czy nie

Mec. Aleksandra Nędzi-Marek

3.

Te są wciąż powszechne, odciskają kolejne bolesne piętno na psychice i tak już pokrzywdzonych, prowadzą do wtórnej wiktymizacji i retraumatyzacji, pogłębiają złożoność ich traumy. – Wojna pozbawia dotknięte nią osoby bliskich, dachu nad głową, dobytku, planów i marzeń. Ale również poczucia bezpieczeństwa, które jest fundamentem codziennego funkcjonowania. Jeżeli do tego dochodzi zniewolenie, przemoc seksualna, tortury, gwałt, to są już sytuacje skrajnie zagrażające życiu – wyjaśnia Izabela Trybus, psychotraumatolożka i prezeska Fundacji PCTS.

– Osoby, które mają doświadczenie tak masywnej traumy, ponoszą konsekwencje medyczne, fizyczne, psychologiczne i społeczne przez kolejne lata, nierzadko do końca życia – dodaje. – Nieprzepracowana trauma nie zniknie sama z siebie, nie wyparuje w powietrze, tylko będzie wracała i manifestowała się w różny sposób: symptomami fizycznymi, chorobami, zaburzeniami zachowania, uzależnieniami – mówi z kolei Wiola Rębecka-Davie.

Dlatego tak ważna jest edukacja społeczna: by ocalali otrzymali nie tylko adekwatną pomoc medyczną i psychologiczną, ale też wsparcie społeczne, bez stygmatyzowania – za to z uwzględnieniem indywidualnych cech i przeżyć. O tym właśnie mówi pierwsze „przykazanie” w kodeksie Nadii Murad – i to jedna z podstawowych zasad w Fundacji Polish Center for Torture Survivors.

– Kluczowa w tym dokumencie jest dla mnie podmiotowość, odnoszenie się do ocalałych jako osób, które przeżyły bardzo złożone i bardzo trudne doświadczenia – i które zasługują na szacunek i traktowanie z integralnością i godnością – zauważa Izabela Trybus. To dlatego w kierowanej przez nią Fundacji PCTS ważna jest teoria, czyli tendencje czy symptomy doświadczane przez osoby dotknięte traumą gwałtu wojennego, ale jeszcze ważniejsze są kontekst i indywidualna historia: czego dana osoba doświadczyła wcześniej, czy w tych doświadczeniach zapisały się jakieś traumy, a jeśli tak, to jak sobie z nimi radziła. – Pracując z ocalałymi, skupiamy się nie tylko na samej traumie związanej z gwałtem wojennym, ale również na zasobach danej osoby. Ważne jest rozeznanie, jak dotąd radziła sobie z traumami.

Również: czego doświadcza później, w tym jak na traumę gwałtu wojennego reagują jej bliscy, otoczenie, czy została z nią przyjęta, otoczona wsparciem, czy też przeciwnie: zawstydzona, napiętnowana. – Osoby ocalałe często doświadczają odrzucenia, dehumanizacji, czują, że są traktowane jakby były niepełnosprawne albo nie potrafiły opowiedzieć swojej historii zbornie, a potrzebują wspierającego środowiska, oparcia w społeczeństwie, osobach pomagających, aby poradzić sobie z traumą. Dlatego też w Fundacji prowadzimy na szeroką skalę edukację różnych środowisk w tym temacie, aby społeczeństwo wiedziało, jak wspierać według zasad Nadii Murad – opowiada Izabela Trybus.

– Przede wszystkim musimy przestać obwiniać i zawstydzać ocalałych, bo to wiąże się ze stygmatyzacją i wtórną wiktymizacją, podtrzymuje stereotyp ofiary, która nigdy właściwie nie może wyjść z tej pozycji – podkreśla Wiola Rębecka-Davie. Z czym zgodzi się Irina Dowgań, założycielka organizacji SEMA Ukraine i jedna z pierwszych Ukrainek, które po 2014 roku odważyły się otwarcie mówić o doświadczeniu gwałtu i tortur ze strony rosyjskich żołnierzy.

Trzy zwycięskie fotografie

– Nazywanie ofiarami osób, które przyznały się do przeżytej traumy, jest upokarzające, powoduje dewaluację zarówno naszego cierpienia, jak i odwagi. Bo ofiara jest upokorzona, sponiewierana, zapomniana. My nie jesteśmy ofiarami, nie wyglądamy jak ofiary, nie zachowujemy się jak ofiary – podkreśla Irina Dowgań.

Izabela Trybus potwierdza: słowa mają znaczenie, dlatego lepiej pasuje określenie ocalała, ocalały. – Znacznie bardziej zawiera w sobie złożoność traumy wojennych doświadczeń. Wskazuje, że nie tylko doświadczyło się gwałtu, ale że ma się w sobie również siłę i zasoby, które pozwoliły przetrwać tak skrajne doświadczenie – i które pozwalają coś ze swoim życiem robić dalej, dawać świadectwo, dzielić się swoim doświadczeniem z innymi, by im pomagać, przewartościować swoje życie i ustawić je na nowe tory.

4.

W książce „Nasze ciała, ich pole bitwy. Co wojna robi kobietom” brytyjska korespondentka wojenna Christine Lamb odnotowuje bolesny truizm: „Gwałty wojenne spotykały się z cichym przyzwoleniem, dokonywano ich bezkarnie, a przywódcy wojskowi i polityczni je lekceważyli, jakby były dopiskiem na marginesie. Albo zaprzeczano, że w ogóle do nich doszło”.

Dopiero hekatomba drugiej wojny światowej miała wymazać to niepisane „prawo”: w artykule 27 IV konwencji genewskiej z 1949 roku zapisano, że odtąd „kobiety będą specjalnie chronione przed wszelkimi zamachami na ich cześć, zwłaszcza przed gwałceniem, zmuszaniem do prostytucji i wszelką obrazą wstydliwości”.

Potrzeba było prawie pół wieku, by zapadł pierwszy wyrok skazujący za gwałt wojenny (w 1998 roku, przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla Rwandy) – i kolejnej dekady, by Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała rezolucję nr 1820 w sprawie przemocy seksualnej w konfliktach zbrojnych i uznała ją za „zbrodnię wojenną, zbrodnię przeciwko ludzkości lub konstytutywny element ludobójstwa”.

W praktyce do dziś jest z tym różnie, o czym z doświadczenia życiowego i procesowego wie doskonale specjalizująca się m.in. w prawach człowieka mec. Aleksandra Nędzi-Marek. Po studiach w Sarajewie i Bolonii pracowała w szwajcarskiej organizacji TRIAL International, która przecierała szlaki w litygacji strategicznej na rzecz pokrzywdzonych przemocą seksualną w związku z konfliktem w Bośni i Hercegowinie, od powrotu do Polski ponad 10 lat temu prowadzi m.in. sprawy o przestępstwa seksualne, od eskalacji agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku działa w Fundacji PCTS.

–  Sprawy dotyczące zjawisk tak masowych i potężnych jak przemoc seksualna w konflikcie zbrojnym są w stanie ogarnąć bezpośrednio jedynie wycinek wyrządzonych krzywd – i niewielką grupę pokrzywdzonych, wówczas wybiera się przede wszystkim osoby przydatne strategicznie dla postępowania – wyjaśnia prawniczka.

Oznacza to, że nie wszyscy pokrzywdzeni zostają wysłuchani, dostają przestrzeń do mówienia o swoim doświadczeniu, możliwość zaspokojenia swoich potrzeb. – Ważne jest co prawda, żeby osoba pokrzywdzona wzięła udział w postępowaniu, zeznawała, ale z drugiej strony trzeba bardzo pilnować, żeby jej zaufanie nie zostało nadużyte, żeby zaopiekować się nią holistycznie, nie tylko od strony prawnej, ale również medycznej i psychologicznej – podkreśla mec. Nędzi-Marek.

I dalej: – Równie istotne jest przygotowanie takiej osoby do współpracy z wymiarem sprawiedliwości. Niezmiernie ważne jest też, by prawnicy i prawniczki wiedzieli, jak unikać wtórnej traumatyzacji takich osób.

Ten punkt Kodeksu Murad jest już respektowany na Ukrainie. – Członkinie SEMA Ukraine biorą udział w szkoleniach pracowników instytucji rządowych i organów ścigania i widzimy efekty: zasady Murad są wdrażane, śledczy ich przestrzegają, traktują kobiety znacznie delikatniej, z większym szacunkiem i zrozumieniem. To zmniejsza ryzyko retraumatyzacji – zauważa Irina Dowgań.

Edukacja historyczna powinna obejmować przemoc seksualną jako masywne doświadczenie wojenne: ale nie pokawałkowaną, ukrytą, brudną, obciążającą osoby ocalałe, tylko jako ich realny głos

Wiola Rębecka-Davie

Mec. Nędzi-Marek w kontekście procesowym zwraca szczególną uwagę również na punkt dotyczący pełnej transparencji w pracy z ocalałymi. – Żeby uniknąć poczucia krzywdy, wykorzystania, doświadczenia kolejnej traumy, musimy realistycznie przedstawiać możliwe scenariusze i skutki, łącznie z tym, że sprawca nie zostanie skazany, a nawet nie zostanie skierowany przeciwko niemu akt oskarżenia, bo interes wymiaru sprawiedliwości będzie inny – zauważa prawniczka.

Jak przekonuje, ta uczciwość wobec ocalałych to wręcz warunek niezbędny. – Nie obiecuję klientom gruszek na wierzbie – i proszę mi wierzyć, są dużo bardziej wdzięczni za prawdę, aniżeli czcze obietnice.

5.

W kontakcie z ocalałymi absolutnie kluczowe jest otwarcie na to, jaką część swojej historii są gotowi odsłonić – i wystrzeganie się jakichkolwiek nacisków, by uchylił jej więcej. Z jednej strony oznacza to zakaz „kupowania” informacji, co podkreśla mec. Nędzi-Marek: – Wiemy, jakie są realia w kraju owładniętym wojną, ale nie można w zamian za zeznania osoby pokrzywdzonej czy jej świadectwo w mediach oferować dawek żywnościowych, lepszego traktowania i tak dalej.

Z drugiej: rozważne dobieranie pytań, a później przesianie przez sito udzielonych odpowiedzi. – Słyszałam o zdarzeniach w Ukrainie, kiedy dziennikarze docierają na tereny okupowane, przeprowadzają wywiady z osobami, które są jeszcze w szoku wywołanym świeżą traumą – a później ci ludzie są przerażeni tym, co opowiedzieli, bo to może spowodować realne zagrożenie ich własnego życia albo ich bliskich – opowiada Izabela Trybus.

Izabela Trybus - Hello Zdrowie

Izabela Trybus / Fot. Monika Piskurewicz

Irina Dowgań również zauważa, że potężną lekcję z Kodeksu Murad mają do odrobienia dziennikarze, nie tylko korespondenci zagraniczni, ale również lokalni. – Współpracujemy z Krajowym Związkiem Dziennikarzy, przeprowadzamy szkolenia i rozmowy, by zwiększać ich świadomość w temacie traumy wojennej tego, jak powinni rozmawiać z ocalałymi – zapewnia założycielka SEMA Ukraine.

Mimo to wciąż zdarzają się sytuacje, kiedy otwartość i odwaga ocalałych zderzają się z murem niekompetencji i niezrozumienia. – Niektórzy dziennikarze nie wiedzą, jak powinni się zachować, jakie pytania mogą zadawać, a jakie są niestosowne. W konsekwencji prowadzą do tego, że te dzielne kobiety czują się urażone, wręcz retraumatyzowane, zamykają się na nich i w ogóle na rozmowę.

Podobne doświadczenia ma Wiola Rębecka-Davie: zanim skontaktuje korespondenta z ocalałą bądź jakąś organizacją w Ukrainie, gdzie od 2022 roku szczególnie intensywnie pracuje, sprawdza jego intencje, przygotowanie i wrażliwość. Ich brak przejawia się m.in. uprzedmiotowaniem ocalałych, odbieraniem im głosu lub mówieniem za nich, wyrywaniem ich historii z kontekstu. – Do retraumatyzacji może prowadzić również dopytywanie o straszne szczegóły, szukanie krwi i przemocy, co jest absolutnie niedopuszczalne.

Jak przyznaje Wiola Rębecka-Davie, chociaż jej samej nie mieści się to w głowie, wciąż jednak się zdarza. – Parokrotnie musiałam odmówić udzielenia wywiadu bądź pomocy w nawiązaniu kontaktu z ocalałymi, bo miałam bardzo silne poczucie, że chodzi tylko o powierzchowną sensację, a nie spotkanie etycznego, odpowiedzialnego dziennikarza z osobą, która chce mówić o swoich doświadczeniach podmiotowo.

Sporo już mówi się m.in. o depresji, neuroróżnorodności czy spektrum autyzmu, ale kwestie związane z traumą nie są u nas jeszcze dobrze rozpracowane, świadomość społeczna jest w tym zakresie nadal niewielka

Izabela Trybus, prezeska PCTS

6.

Kodeks Murad nie dotyczy jedynie dziennikarzy. Na poświęconej mu oficjalnej stronie czytam, że powinien obowiązywać „wszystkie osoby, które dokumentują, badają, raportują monitorują i w inny sposób gromadzą i wykorzystują informacje (dotyczące przemocy na tle seksualnym w konflikcie zbrojnym)”. W praktyce są to zatem również pracownicy organizacji humanitarnych, psychologowie, śledczy i służby mundurowe (policja, wojsko, straż graniczna), dalej – urzędnicy wszelkiej maści, w tym przede wszystkim imigracyjni i azylowi, a także pracownicy służby zdrowia.

– Jestem absolutnie przekonana, że każda osoba pracująca w systemie ochrony prawnej i organizacjach pozarządowych zajmujących się szeroko pojętą pomocą powinna mieć świadomość, jak postępować z osobą pokrzywdzoną przemocą seksualną, czy to w konflikcie zbrojnym, czy nie – uważa mec. Nędzi-Marek.

Zdaniem Wioli Rębeckiej-Davie dla pracowników i wolontariuszy szeroko pojętej branży pomocowej, w szczególności obejmującej uchodźców, Kodeks Murad powinien wręcz stać się ich biblią. – Każdy powinien przejść takie szkolenie, by w praktyczny, realny sposób zrozumieć, czym jest trauma związana z przemocą seksualną i jak należy pracować z osobami po takich doświadczeniach.

Im dalej jednak ze wszystkimi moimi rozmówczyniami wchodzimy w temat, tym bardziej zdecydowanie dochodzimy do wniosku, że z Kodeksem Murad powinien zapoznać się właściwie każdy. Chociażby z uwagi na to, o czym wspomina Izabela Trybus. – Z jednej strony w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo dużo ludzi przyjęło osoby z Ukrainy pod swój dach, zaopiekowało się nimi, ale w konfrontacji z rzeczywistością często okazywało się, że nie byli oni przygotowani na zmierzenie się z traumą tych kobiet, nie byli w stanie zrozumieć ich zachowań, udźwignąć związanej z tym bezradności.

To dlatego mec. Nędzi-Marek zauważa: – Już teraz jest taka potrzeba w Polsce, a za kilka lat może być jeszcze większa z uwagi na imigrację czy ryzyko, że konflikt zbrojny może dotrzeć bezpośrednio do nas.

Wiola Rębecka-Davie uważa wręcz, że historia Nadii Murad i opracowany z jej inicjatywy Kodeks powinny wejść do szkolnego programu nauczania. – Edukacja historyczna powinna obejmować przemoc seksualną jako masywne doświadczenie wojenne: ale nie pokawałkowaną, ukrytą, brudną, obciążającą osoby ocalałe, tylko jako ich realny głos – uważa psychoanalityczka.

Prezeska PCTS zdecydowanie się z tym zgadza. – Sporo już mówi się m.in. o depresji, neuroróżnorodności czy spektrum autyzmu, ale kwestie związane z traumą nie są u nas jeszcze dobrze rozpracowane, świadomość społeczna jest w tym zakresie nadal niewielka – zauważa Izabela Trybus. – Gros osób nie wie, jakie są jej symptomy, a wręcz ma wyobrażenie o nich oparte na stereotypach przypisanych do roli „ofiary”. Dlatego wciąż musimy podnosić świadomość i uczulać na to, jakie są symptomy traumy i jak rozumieć jej dynamikę, m.in. po to, żeby jej nie potęgować u pokrzywdzonych.

Wiola Rębecka-Davie puszcza wodze fantazji, marzeń wręcz, gdy podsumowuje: – Myślę, że gdyby każdy głęboko sobie uwewnętrznił Kodeks Murad, przyswoił wszystko to, o czym mówi ten dokument, moglibyśmy wreszcie zatrzymać przemoc. I może nawet żyć w świecie bez wojen.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: