Są wyrafinowanymi myśliwymi, którzy w wymyślny sposób uśmiercają swoje ofiary. Czy grzyby mogą uratować świat?
Długo były ignorowane, a gdy je badano, to raczej w kontekście zagrożeń i trucizn. Od jakiegoś czasu można odnieść wrażenie, że grzyby są wszędzie – w modzie, na talerzach, w kosmetykach – i coraz częściej pojawiają się w towarzystwie słów: „to one mogą uratować świat”.
Grzybnia czuje, grzybnia wie
Nie powinniśmy bać się wirusów i bakterii, powinniśmy bać się grzybów – takim przesłaniem zaczyna się serial „The Last of Us”, który ekspresowo zagarnął uwagę widzów na całym świecie. Produkcja oparta jest na kultowej grze komputerowej z 2013 roku, która przenosi nas do postapokaliptycznego świata. Świata przejętego przez supergrzyba z rodziny Cordyceps (maczużnikowatych). Zarodniki infekują ludzkie tkanki i przejmują kontrolę nad żywicielem, zmieniając go w zombie. Brzmi znajomo? Na pewno dla tych, którzy lubią oglądać filmy przyrodnicze.
Grzyb Cordyceps faktycznie istnieje (rośnie nawet w Polsce), woli jednak w zombie zmieniać mrówki a nie ludzi. Kilkanaście lat temu w programie BBC Earth Sir David Attenborough opowiadał, jak zarodniki przejmują dowodzenie nad owadami i zmuszają je do przetransportowania ich w warunki dogodne do rozmnażania. To właśnie ten odcinek stał się inspiracją dla twórców gry. Serial ponownie rozpalił ciekawość, ale też wywołał lęk, bo czy faktycznie grzyby mogą nam zagrażać?
Z naukowego punktu widzenia Cordyceps nie interesuje się ludźmi. „Cordycipitaceae to duża grupa grzybów, która wyewoluowała, przystosowując się do konkretnych gatunków owadów. […] Wszystkie są wyspecjalizowane do danego żywiciela. Wobec tego trudno sobie wyobrazić, by któryś z nich mógł zaatakować człowieka. Musiałby się cofnąć w ewolucji, żeby dojść do stanu, kiedy nie był specjalistą, lecz był bardziej omnipotentny, po czym skierowałby się na drogę ku zwierzętom kręgowym” – wyjaśnia w radiu TOK FM dr hab. Marta Wrzostek, mykolożka Uniwersytetu Warszawskiego.
Trudno jednak nie poczuć ukłucia niepokoju, gdy w ostatnich latach obok „grzyby to przyszłość”, czytamy, że przy okazji są drapieżnikami, wyrafinowanymi myśliwymi, którzy w wymyślny sposób uśmiercają swoje ofiary, a dodatkowo tworzą sieci, które przewyższają każdy znany ludziom system komunikacji. „Grzybnia czuje. Wie, że tam jesteś. Gdy spacerujesz na łonie natury, po twoich krokach wyrywa się w górę, próbując wychwycić odpadki” – mówi mykolog Paul Stamets w wykładzie TED.
Ten sam badacz dodaje jednak, że „grzybnie to czarodzieje gleby i matka, która przekazuje składniki odżywcze”, dlatego skupmy się na tym, w czym grzyby mogą nam pomóc, bo lista jest naprawdę długa i z każdym rokiem bardziej zadziwiająca.
Mały krok dla człowieka, wielki skok dla grzyba
Dwójka niemieckich turystów raczej do końca życia zapamięta wrzesień 1991 roku. W czasie wędrówki po Alpach Ötzalskich natknęli się bowiem na zwłoki – co samo w sobie jest doświadczeniem dość traumatycznym – a w tym przypadku nie były to „zwykłe zwłoki innego turysty”, a jak się okazało, człowieka, który miałby ponad 5 tysięcy lat. Gdyby żył. Mumię nazwano Ötzi i dokładnie przebadano.
„Przy jego zwłokach stwierdzono, oprócz broni, obecność grzyba nadrewnowego Fomitopsis oficinalis (białoporek brzozowy). Na podstawie wyników badań naukowych przeprowadzonych na próbkach pochodzących z jego organizmu, stwierdzono, że Ötzi cierpiał na bardzo wiele schorzeń: miażdżycę (co obala tezę, że jest to współczesna choroba cywilizacyjna i w istocie wynika ze złej diety), chorobę wrzodową, zwyrodnienia stawów, choroby pasożytnicze, stany zapalne oraz wiele ran na ciele. Badacze ustalili, że Ötzi był też zakażony włosogłówką – pasożytniczym gatunkiem nicienia, wywołującym bóle brzucha i anemię. F. oficinalis wykazuje wszystkie działania, które były skuteczne w leczeniu przypadłości Człowieka Lodu, i z tego powodu stosował go jako remedium, które miało leczyć towarzyszące mu choroby” – pisze prof. Bożena Muszyńska w publikacji „Grzyby jadalne w profilaktyce chorób cywilizacyjnych”.
”Po sześciu tygodniach grzybnia wchłonęła ropę, a skażony nasyp pokrył się owocnikami boczniaka ostrygowatego. Grzyby oczyściły glebę, więc pojawiły się owady i larwy. To zachęciło ptaki. Ptaki naniosły nasiona roślin. Fragment ziemi z martwego stał się kwitnącą oazą życia”
Profesor dodaje, że ta historia jest dowodem, że owocniki grzyba obecnie uznanego za gatunek leczniczy, są najprawdopodobniej najstarszym z surowców naturalnych o działaniu multiterapeutycznym. Pewne jest, że ludzie od tysięcy lat korzystali z leczniczych właściwości grzybów i czynili je fundamentem medycyny ludowej – żeby wspomnieć chociażby o shiitake w Japonii czy reishi w Chinach. Z czasem wiedza ta była coraz bardziej pomijana i uznawana za mało wartościową, czy niepotwierdzoną naukowo. Grzyby zostały zepchnięte na dalszy plan. Ale o sobie przypomniały.
Bez wątpienia przełomem w relacji człowieka z grzybem było kichnięcie Alexandra Fleminga. Szczęście w nieszczęściu, że szkocki bakteriolog przeziębił się i przypadkowo zanieczyścił szalkę Petriego. Zostawił ją, a po kilku dniach odkrył, że tam, gdzie narosła pleśń, tam nie ma bakterii. Tak objawiła mu się penicylina, a świat dowiedział się, że grzyby nie lubią towarzystwa bakterii. Obecnie naukowcy zastanawiają się, jak wykorzystać grzyby do walki z wirusami. Mykolog Paul Stamets uważa, że wiele wskazuje na to, że mogą one pomóc w leczeniu ospy i grypy.
Drugie kluczowe wydarzenie datuje się na 1969 rok, który większości z nas kojarzy się przede wszystkim z lądowaniem na Księżycu. To w tym roku amerykański botanik i ekolog zaproponował podział organizmów na pięć królestw: Animalia (zwierzęta), Plantae (rośliny), Fungi (grzyby), Protista (protisty) i Monera (prokarioty). Do tej pory grzyby zaliczane były do roślin. To zatem wielki krok dla grzyba, który najpierw usankcjonował swoje królestwo, a następnie zaczął udowadniać, że bliżej mu do zwierząt niż roślin.
„Jesteśmy bliżej spokrewnieni z grzybami niż z innymi królestwami (…) Mamy takie same patogeny. Grzyby nie lubią gnić od bakterii, dlatego produkują najlepsze antybiotyki” – mówi w wykładzie TED mykolog Paul Stamets. Dodaje, że grzyby były pierwszymi organizmami na Ziemi i najpewniej w obliczu zagrożenia, mogą być również jedynymi, które przetrwają. Warto więc nawiązać z nimi współpracę.
Szacuje się, że obecnie ponad 700 gatunków grzybów wykazuje działanie prozdrowotne, a eksperci zachęcają, by na stałe wprowadzać je do jadłospisu. Które wybrać? Lista jest naprawdę długa. „Odkryliśmy, że grzyby są jeszcze cenniejsze dla naszego organizmu, niż nam się wcześniej wydawało” – mówi prof. Robert Beelman z Uniwersytetu Pensylwania.
Pieczarki są bogate w selen, fosfor i potas (który obniża psychiczne napięcie), a shiitake, borowik, szare i żółte boczniaki są wyjątkowo nasycone antyoksydantami: ergotioneiną (aminokwas o silnym działaniu przeciwutleniającym) i glutationem. Badacze z Pensylwanii uważają, że taki skład przy regularnym spożyciu może obniżyć ryzyko depresji.
„Grzyby to najbogatsze źródło ergotioneiny, której człowiek nie potrafi produkować. Wysokie stężenie tej substancji może obniżać stres oksydacyjny, co może też redukować objawy depresji” – mówi autor badania prof. Djibril Ba. Inne badania wykazały, że grzyby chronią przed łagodnymi ubytkami zdolności poznawczych u osób starszych, mogą działać jako prebiotyk (czyli wspierać korzystne bakterie jelitowe), pomagać jelitom w regulowaniu stężenia glukozy, co zapobiega cukrzycy i chorobom metabolicznym, a także – zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci.
Poza dobrze znanymi w Polsce rodzajami, od kilku lat coraz popularniejsze w Europie stają się grzyby z Azji: Chaga (błyskoporek podkorowy), Cordyceps (maczużnik), Lion’s Mane (soplówka jeżowata) i Reishi (nazywany „grzybem nieśmiertelności”). Dostępne na ogół w formie sproszkowanej lub jako suplement.
”Grzybowa skóra wegańska zwraca coraz większą uwagę światowych marek i możliwe, że już niedługo pierwsze produkty z grzybów trafią do klientów. Idealnie imituje prawdziwą skórę, jest podobnie włóknista, lekko porowata, znacznie przyjemniejsza niż syntetyk. Dodatkowo – wrzucona do kompostu nie zalegnie w nim na wieki jak jej plastikowy odpowiednik. Rozłoży się w dwa lata”
Chaga naturalnie wzmacnia i reguluje odporność, uważana jest za silny przeciwutleniacz, wspiera regulację cholesterolu i ciśnienia krwi. Cordyceps działa jak kop energii, dlatego uwielbiany jest przez sportowców. Soplówka jeżowata jako adaptogen w cudowny sposób wspomaga pamięć, poprawia funkcje poznawcze, a także nastrój i już niedługo na pewno będzie o niej głośno (nie tylko dlatego, że z wyglądu przypomina grzywę lwa). Reishi to chyba jeden z najczęściej używanych grzybów w medycynie chińskiej, znany na całym świecie, uważany za klucz do długowieczności. Warto dodać, że grzyby o właściwościach medycznych zostały uznane przez Whole Foods za największy trend w żywności 2018 roku. I wiele wskazuje na to, że ten trend się utrzyma.
Grzyb renesansu
Nic w nich nie ma, sama woda, zero właściwości. Wielu z nas zna te twierdzenia. Od lat chętnie je powtarzamy, chociaż równie chętnie na grzyby chodzimy, zbieramy je i zjadamy. Okazuje się, że zarzucanie grzybom kiepskiego składu to poważne nieporozumienie. Nie dość, że w grzybach jest dużo białka, ryboflawiny, niacyny, sacharydów, kwasów tłuszczowych, witamin i błonnika, to dodatkowo udowodniono ich działanie przeciwnowotworowe (w 1957 roku, co potwierdzono w kolejnych badaniach). Badacze z Uniwersytetu Pensylwania przeanalizowali literaturę naukową i odkryli, że dodanie do menu średnio 18 gramów grzybów dziennie obniża aż o 45 proc. ogólne ryzyko zachorowania na raka.
Grzyby mogą być odpowiedzią na jeszcze jeden współczesny problem – produkcję mięsa. Eksperci coraz śmielej wskazują, że zarówno pod względem składników, jak i tekstury, grzyby nadają się idealnie do zastąpienia białka zwierzęcego.
„Grzyby mają białko bardzo dobrze przyswajalne, a co jest jeszcze ważne – zawierają wszystkie aminokwasy proteinogenne i egzogenne, czyli te, które musimy dostarczać z pożywieniem: tryptofan, fenyloalaninę, metioninę. Grzyby nam te aminokwasy suplementują” – mówi prof. Bożena Muszyńska w nagraniu na kanale „Paweł i Grzyby”.
Brzmi jak szalony plan do zrealizowania za tysiąc lat? Nic z tych rzeczy. W branży gastronomicznej do niedawna hitem były sojowe szynki i parówki, teraz zaczyna królować bekon z grzybni. Derek Sarno, szef kuchni i dyrektor ds. innowacji roślinnych w brytyjskim Tesco komentuje, że „naturalna tekstura sprawia, że po ugotowaniu [grzyby] przypominają mięso” i bez wątpienia staną się nowym trendem w diecie roślinnej. Poza walorami smakowymi i różnorodnością grzybów warto podkreślić, że American Mushroom Institute uznał grzyby za jeden z najbardziej ekologicznie produkowanych produktów żywnościowych w Stanach Zjednoczonych. Wymagają mniej przestrzeni, mniej wody i światła, a do tego są szalenie wytrzymałe.
Właśnie. Co do ich wytrzymałości. Jeżeli jakiś człowiek przetrwałby apokalipsę, ratunkiem dla niego byłyby grzyby i wodorosty, które są niezwykle odporne i rozwijają się nawet na powierzchniach z ograniczonym dostępem do światła. Dlatego założyciel organizacji non-profit Alliance to Feed the Earth in Disasters inżynier David Denkenberger opracował dietę na wypadek „nuklearnej zimy”. Jej podstawą są grzyby, które nie potrzebują światła i mogłyby żywić się martwą materią ze zniszczonych drzew.
Uznajmy jednak, że to plan Z. Najpierw warto wypróbować plan A, B, C i D. W kontekście grzybów faktycznie scenariuszy jest bardzo dużo, nie ma bowiem roku, w którym by nie odkryto kolejnych ich zastosowań. Grzyby wykorzystywane są w kosmetykach, suplementach, ale też modzie – grzybowa skóra wegańska zwraca coraz większą uwagę światowych marek i możliwe, że już niedługo pierwsze produkty z grzybów trafią do klientów. Grzybowa skóra idealnie imituje tę prawdziwą, jest podobnie włóknista, lekko porowata, znacznie przyjemniejsza niż syntetyk. Dodatkowo – wrzucona do kompostu nie zalegnie w nim na wieki jak jej plastikowy odpowiednik. Rozłoży się w dwa lata.
”Grzyby były pierwszymi organizmami na Ziemi i najpewniej w obliczu zagrożenia, mogą być również jedynymi, które przetrwają. Warto więc nawiązać z nimi współpracę”
A skoro przy śmieciach jesteśmy to i na ten temat grzyby mają coś do powiedzenia. Naukowcy z Uniwersytetu Yale potwierdzają, że występujące w Ameryce Południowej i Azji grzyby Pestalotiopsis microspora trawią i rozkładają plastik oraz poliuretan, a także potrafią przekształcić go w materię organiczną. Niezwykły eksperyment przeprowadził Paul Stamets z zespołem z laboratorium Battelle, z którego wynika, że grzyby wysysają ropę naftową z obszarów, na których doszło do katastrofy ekologicznej.
Badacze mieli do dyspozycji cztery skażone nasypy. Na jednym zaszczepili grzybnię. Wydzielane przez nią enzymy zabrały się za niszczenie wiązań węglowo-wodorowych i przerobiły je na „grzybowy cukier”. Grzybnia dosłownie wchłonęła ropę. Po sześciu tygodniach nasyp pokrył się owocnikami boczniaka ostrygowatego. Był jasny i nie śmierdział. W przeciwieństwie do reszty nasypów. Nasyp grzybowy oczyścił glebę, więc pojawiły się owady i larwy. To zachęciło ptaki. Ptaki naniosły nasiona roślin. Fragment ziemi z martwego stał się kwitnącą oazą życia. Paul Stamets ocenia, że grzyby są zatem „przejściowe” – otwierają drzwi do rozwoju, stwarzają warunki dla innych organizmów.
Grzyby można zatem porównać do wątroby planety. Oczyszczają organizm, przetwarzają węglowodory w węglowodany, odfiltrowują zanieczyszczenia. Doskonale radzą sobie z promieniowaniem, olejem silnikowym, napędowym, a także dają nadzieję na całkowitą rezygnację z chemii rolniczej – i tutaj wracamy do grzybów, które produkują zombie-owady. Jak się bowiem okazuje grzyby entomopatogeniczne, czyli te pasożytujące na owadach, mogłyby pomóc w ochronie roślin, ale też domów (przed termitami) i przyspieszyć rezygnację z pestycydów.
„Szczególnie warte uwagi są grzyby, których grzybnie pod ziemią są w stanie polować na nicienie glebowe traktowane przez rolników jako organizmy szkodzące uprawom. Mykopestycydy są jednak rozwiązaniami wciąż mało popularnymi, mało przebadanymi, a przez to – droższymi. Ja raczej sięgam w swojej praktyce po rozwiązania prewencyjne, czyli grzyby mykoryzowe” – mówi w rozmowie z Interią Łukasz Nowacki, dyrektor zarządzający Polskiego Instytutu Badawczego Permakultury.
Nie da się przy okazji grzybów pominąć jeszcze jednego wątku – kontrowersyjnego, jednak coraz częściej dyskutowanego. Chodzi oczywiście o psylocybinę, która według niektórych środowisk może być nową metodą leczenia depresji. W Amsterdamie wystartował już pierwszy na świecie program, który zakłada przyjmowanie związku chemicznego z grzybów psylocybinowych i regularne spotkania z psychoterapeutą. Natomiast firma z Oregonu opracowała spray do nosa, w którego składzie znajduje się właśnie psylocybina, którą Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zatwierdziła jako lek dopuszczony do testów klinicznych w przypadku chorych na depresję lekooporną. Spray ma pomóc osobom z depresją i zespołem stresu pourazowego. Zdaje się zatem, że substancje psychodeliczne wracają do łask i nad ich możliwym wykorzystaniem w leczeniu chorób i zaburzeń psychicznych pochyla się coraz więcej naukowców.
Nie dajmy się jednak zwieść. Same grzyby nie uratują świata. Mogą nam pomóc oczyścić glebę, stworzyć warunki dla nowych ekosystemów, wesprzeć w walce ze szkodnikami, wzmocnić ciało i duszę, posłużyć za nauczycieli i przewodników – tylko tyle i aż tyle. Pytanie, czy zechcemy czerpać z mądrości najstarszych lokatorów planety.
Polecamy
„Aby mieć komfort kontemplacji, nie wrzucaj śmieci do ubikacji”. Na zabawnych plakatach tłumaczą, czego nie wolno wrzucać do toalety
„Zjawiska klimatyczne coraz częściej odbierają życie i środki do życia”. Naukowcy wyliczają, na ile sposobów może nas zabić globalne ocieplenie
Paulina Hojka o noszeniu ubrań po zmarłych: “Myślę, że żaden nieboszczyk się nie obrazi”
Wyjątkowy duet międzypokoleniowy. Oliwia i jej dziadek Marian stworzyli urządzenie ratujące pszczoły
się ten artykuł?