Nie tylko na oddziale, ale też podczas badania. Superbohaterowie zyskują nowe moce. „Reakcje dzieci są niesamowite”
Co czuje mały, cierpiący pacjent onkologiczny w szpitalnym łóżku? Najczęściej strach, samotność i przerażenie. Chyba że przyjdzie do niego Spiderman. Albo wojownik Jedi z mieczem świetlnym. Wtedy można zapomnieć o bólu, a nawet się uśmiechnąć. O to walczy Liga Superbohaterów. A czasem nawet sprawia cuda. „Pomogliśmy 15 tysiącom dzieci” – mówi Tomasz Gierwiatowski, założyciel tej niezwykłej fundacji. Ostatnio asystował małemu chłopcu w naświetlaniach.
„Nie wyobrażam sobie już bez tego życia”
Tomasz Gierwiatowski najczęściej przywdziewa kostium Batmana lub Spidermana. To jego ulubione postaci z dzieciństwa. Ubiór wybiera w zależności od nastroju. W rozmowie z nami opowiada, że od zawsze, jeszcze jako mały chłopiec, lubił się przebierać.
– Wiele lat temu, w Szczecinie, organizowany był zimowy zjazd na byle czym. Wystąpiłem wtedy jako Batman: miałem maskę, a strój i pojazd przygotowałem sam. I od tego się zaczęło. Potem w stroju Spidermana chodziłem po ulicach. Później zaczęły się wizyty w szpitalach. I nie wyobrażam sobie już bez tego życia – opowiada o początkach Ligii Superbohaterów, która istnieje już 10 lat.
„Wcielamy się w role superbohaterów, postaci z bajek i filmów, spełniamy marzenia dzieci o spotkaniu ulubionej postaci poprzez odwiedziny w szpitalach, hospicjach oraz terminalnie chorych dzieci w ich domach. Naszą misją jest niesienie uśmiechu” – piszą przedstawiciele tej Fundacji na Facebooku.
Liga liczy 14 członków, ale aktywnych jest 7. Na onkologię dziecięcą mogą wejść cztery osoby, bo tam wciąż funkcjonują obostrzenia. Superbohaterowie odwiedzają nie tylko szczecińskie placówki medyczne, ale także byli w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Krakowie, Finlandii, Szkocji i wielu innych miejscach.
Superbohaterowie także podczas badania
Niedawno Spiderman po raz pierwszy towarzyszył też małemu pacjentowi podczas badania. To całkowicie nowa rola superbohatera, który jak dotąd wspierał maluchów na oddziałach czy w domach. Tym pacjentem był Oskar, który mógł liczyć na wsparcie Człowieka-Pająka w trakcie naświetlania. Wizytę opisali na Facebooku przedstawiciele Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii, post poniósł się szerokim echem.
„Spiderman towarzyszył Oskarowi w drodze z Pracowni Brachyterapii, dokładnie przez chłopca wytyczoną, był z nim tuż przed rozpoczęciem napromieniania i zaraz po zakończeniu. Oskar w trakcie napromieniania również założył maskę Spidermana, przygotowaną specjalnie dla niego w Zakładzie Fizyki, która pomaga utrzymać niezmienioną pozycję ciała podczas terapii” – czytamy w poście. „I wtedy, cóż, nawet Spiderman musiał przyznać, że trafił na prawdziwego, wyjątkowo dzielnego, młodego superbohatera. (…) Uśmiech Oskara potwierdzał, że Spiderman wśród cudownych mocy ma także zdolność poprawiania najmłodszym pacjentom samopoczucia„
Uśmiech to niejedyna reakcja.
– Reakcje dzieci są niesamowite – przyznaje pan Tomasz. – Pamiętam, jak Olo wstał z łóżka po naszej wizycie. Jego mama była bardzo szczęśliwa: okazało się, że chłopiec od trzech miesięcy nie miał motywacji, żeby wstać. Podobnie reagują dzieci, które dostają ode mnie batarangi (rodzaj broni w kształcie nietoperza, którą posługuje się Batman – red.).
Tradycyjnie 6 grudnia Liga Superbohaterów odwiedzi oddział św. Mikołaja w Szczecinie. Wszyscy będą Mikołajami. Reszta planów zależy od darowizn. Tomasz przypomina, że Superbohaterowie są fundacją, więc bardzo liczą na wsparcie ludzi dobrej woli.
Pomaganie jest rodzinną tradycją rodziny Gierwiatowskich. Prywatnie pan Tomasz ma żonę, córkę Amelkę i syna Anakina, który dostał imię po bohaterze z Gwiezdnych Wojen. Amelka miała trzy tygodnie, kiedy pierwszy raz odwiedziła chore dzieci. Była w stroju Supergirl, takim samym, jaki przywdziewa jej mama, prezes fundacji.
Pan Tomasz dodaje, że jego marzeniem jest pójście o krok dalej w towarzyszeniu małym pacjentom i obecność przy nich także podczas badania rezonansem magnetycznym.
Zobacz także
„Pracuje u nas kobieta, która wyszła z odwyku. Nie pije od półtora roku, ma bardzo duże chęci do pracy, a wcześniej nie miała nawet chęci do życia” – mówi Marika Szlachtycz
„Razem z innymi rodzicami onkodzieci czasem mówimy, że wspólnie walczyliśmy na wojnie. Teraz cieszę się czasem pokoju” – mówi Joanna Karska-Głowala
Polecamy
W Ministerstwie ds. Samotności króluje język zdrobnień. Je się tu obiadki i pije kapuczinko. Może to sposób na zmiękczenie nie tylko słów, ale też rzeczywistości
Jakub Ćwiek, pisarz z Głuchołaz, przeznaczy pieniądze ze sprzedaży swojej książki na powodzian. „To był odruch”
Dzieci próbowały przeprawić się przez wezbraną rzekę. Utknęły na drzewie. Strażacy apelują: ”Nie ryzykujcie!”
„To, co mnie w 1997 roku zdumiało, to nieprawdopodobna wręcz solidarność ludzi. Wrocław pokazał całej Polsce, że fali powodziowej można się przeciwstawić”
się ten artykuł?