Przejdź do treści

Mama napisała 7-latce CV. Bo żadna szkoła nie chciała jej przyjąć. „Mam do wyedukowania córkę”

na zdjęciu: Mama prowadzi córkę do szkoły. Tekst traktuje o problemach uczniów z orzeczeniem /fot. Adobe Stock
Mama napisała 7-latce CV. Bo żadna szkoła nie chciała jej przyjąć /fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Bohaterka filmu „Śubuk”, matka autystycznego dziecka, walczy o to, by mogło uczyć się w szkole ogólnodostępnej. Obraz nakręcony dwa lata temu przedstawia sytuację z początku lat 90. Dzisiaj mógłby powstać „Śubuk 2”, a konkluzja sequela byłaby następująca – od ponad 30 lat niewiele się zmieniło. W Polsce uczniowi autystycznemu nie pomagają nawet pieniądze. Strach przed innym pozostaje. I ma się całkiem dobrze.

„Mam do wyedukowania córkę”

„Już 5 szkół odmówiło nam przyjęcia. Orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego sprawia, że żadna z okolicznych szkół oferujących ciekawą edukację nie chce z nami rozmawiać, traktują moją córkę jak towar gorszej kategorii. (…) W desperacji pomyślałam, że wykupię ogłoszenie i ogłoszę, że mam do wyedukowania córkę. A potem przyszło mi do głowy takie oto CV.”

CV siedmiolatki, źrodło: Fundacja ALEKlasa

CV siedmiolatki, źrodło: Fundacja ALEKlasa

Niedawno na Facebooku pewna mama postanowiła pokazać CV swojej córki. Dziewczynka jest w spektrum autyzmu i mimo łagodnego charakteru, i rozlicznych talentów, nie udaje jej się dostać do kolejnych szkół. Ma diagnozę spektrum autyzmu, etykietkę, która sprawia, że nie widać spod niej dziecka, za to rozpoznanie kłuje w oczy. Na nic tłumaczenia matki, że córka radzi sobie dobrze, nie tylko edukacyjnie, ale i w kontaktach społecznych – ktoś, kto widzi papier, wie lepiej.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Takiego dziecka do szkoły nikt nie chce przyjąć, bo z góry zakłada się, że będą z nim same problemy. Zdesperowana kobieta zastanawia się głośno, czy warto zatem pokazać placówce edukacyjnej rozpoznanie, skoro skazuje ono dziecko na odrzucenie. Takich rodziców jest więcej i trudno się dziwić – decydują się nie ujawniać diagnozy dziecka, bo są zdesperowani i nie mają wyjścia.

Agnieszka Sułkowska - Hello Zdrowie

Kiedyś chętniej przyjmowane dzięki subwencji

Subwencja na dziecko w spektrum autyzmu jest najwyższa z możliwych. Wywalczyli ją rodzice – obecnie wynosi około 6 tys. złotych miesięcznie. Tajemnicą poliszynela było to, że kiedyś za subwencję oświatową przeznaczaną na niepełnosprawnego ucznia można było wyremontować w szkole łaziankę, pomalować ściany, wymienić okna. Dyrektor decydował o tym, w co środki są lokowane i, niestety, nie zawsze była to pomoc dla dziecka. To się zmieniło: placówki są rozliczane z pieniędzy przeznaczonych na konkretnego ucznia, a przyczynił się do tego między innymi raport „Wszystko jasne. Dostępność i jakość edukacji dla uczniów niepełnosprawnych w Warszawie”, stworzony przez pracowników Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci.

Wyniki raportu opublikowane zostały 15 lat temu. Dyrektorom zaczęto patrzyć na ręce, pieniądze musiały iść za dzieckiem. Jednak jak się okazuje, fundusze to za mało, by zmienić mentalność w podejściu do atypowych uczniów. Mijające lata nie wystarczyły, by wykształcić potrzebną kadrę, dać nauczycielom narzędzia, które pozwolą im bez lęku pracować z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych.

Prawo po stronie ucznia

Pokazuję facebookowy wpis Alinie Czyżewskiej, działaczce społeczno-politycznej i aktywistce, która porzuciła aktorstwo, by zajmować się m. in. kwestią łamania praw człowieka, również w szkole.

O, jaka piękna polska dyskryminacja – komentuje Alina. We wspomnianym przypadku dyskryminacji dopuszczają się szkoły prywatne. W których, jak często się słyszy, prawo i zasady wyznacza właściciel placówki. Ale bywa i tak, że dziecka z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego nie chcą przyjąć placówki publiczne. Jak powinien postąpić rodzic w takiej sytuacji?

– Konstytucja w Polsce w dalszym ciągu nie jest traktowana poważnie, więc powoływanie się na art. 32 (zakaz dyskryminacji) i 70 (prawo do nauki) nie ma sensu. Mają natomiast w Polsce znaczenie pieniądze, więc może odwołanie się do Artykułu 21 i 14 Karty Praw Podstawowych będzie poważnym argumentem? Bo nierespektowanie Karty w jednostkach organizacyjnych miasta może zablokować korzystanie ze środków UE, na tych samych zasadach, jak zablokowano fundusze dla gmin, w których przyjęto Samorządowe Karty Praw Rodzin, o wydźwięku anty-LGBT – tłumaczy.

Alina przytacza akty prawne: 21. Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej mówi o dyskryminacji: zakazana jest wszelka dyskryminacja w szczególności ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię lub przekonania, poglądy polityczne lub wszelkie inne poglądy, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną.

Z kolei artykuł 14 mówi, że każdy ma prawo do nauki i dostępu do kształcenia zawodowego i ustawicznego. Oraz, że prawo to obejmuje możliwość korzystania z bezpłatnej nauki obowiązkowej.

– Skoro każdy i każda ma to prawo, to zadaniem państwa jest, by korzystanie z tych praw urzeczywistnić, to znaczy stworzyć warunki, by korzystanie z nich było tak samo realne dla każdego i każdej. Rozwiązanie tego problemu jest w rękach Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich i Ministerstwa Edukacji Narodowej, a także osób, które wybraliśmy do Sejmu i Senatu – konkluduje Czyżewska.

Opisana sytuacja nie dotyczy tylko jednego konkretnego dziecka, jednej dzielnicy, czy jednego miasta. Tak dzieje się w całej Polsce. Czy rodzice będą zgłaszać podobne przypadki i piętnować dyskryminację? Czy starczy im na to sił, by walczyć z systemem? Pytania można  mnożyć. Szkoda, że ciągle pozostają bez odpowiedzi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: