„Wigilie firmowe traktujemy zbyt poważnie, przez co spinamy się i generujemy sobie sami dodatkowy stres” – mówi psycholożka
Zbliżają się Święta, a wraz z nimi firmowe wigilie. Jednak nie wszyscy podchodzą do nich z entuzjazmem. Dla jednych to okazja do spotkania się przy jednym stole i swobodnej rozmowy na pozazawodowe tematy, dla innych – przykry obowiązek, czas udawania i gra pozorów. O tym, jak odnaleźć się na korporacyjnych spotkaniach świątecznych, rozmawiamy z z psycholożką i terapeutką, Kariną Milan-Szymańską.
Marta Dragan: Istnieje opinia, że firmowa wigilia jest swoistym barometrem nastrojów w firmie. Czy pani zdaniem organizowanie tego typu spotkań to dobry pomysł?
Karina Milan-Szymańska: Myślę, że na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Wiele zależy od atmosfery pracy danej firmy i konwencji takiego spotkania. Jeżeli stosunki między pracownikami są zażyłe czy serdeczne, atmosfera w firmie jest akceptująca lub nawet familiarna, to takie spotkanie będzie naturalną i niejedną okazją, gdy pracownicy siadają do wspólnego stołu. Dotyczy to zazwyczaj mniejszych firm czy działów i co najważniejsze – zgranych zespołów. W większości firm niestety nie wygląda to tak różowo.
W korporacjach obserwujemy sporą rotację pracowników, która wpływa na dynamikę zespołu. Praca coraz rzadziej jest miejscem, w którym nawiązujemy przyjaźnie. Jeśli w takiej sytuacji zorganizujemy firmową wigilię, która miałaby nawiązywać do tradycji wraz z składaniem sobie życzeń i przekazywaniem prezentów, możemy się spodziewać usztywnionej atmosfery.
Czyli warto zadać sobie pytanie, czemu to spotkanie miałoby służyć? I czy jesteśmy w stanie osiągnąć ten efekt?
Dokładnie tak. Jeśli chcemy zintegrować bardziej zespół i złagodzić napiętą atmosferę, to są inne, skuteczne sposoby. Jeśli zaś zależy nam, by podkreślić wyjątkowość tego czasu – można to zrobić mniej dyrektywnie ograniczając się do ozdób świątecznych czy rozesłania życzeń.
Nie zapominajmy o jeszcze jednym, ważnym aspekcie. Wigilia to tradycja chrześcijańska, której nie kultywują osoby innych wyznań czy ateiści. Na tej płaszczyźnie takie spotkanie zamiast łączyć, może jedynie rodzić podziały. Należy to zawsze brać pod uwagę.
To dobra sugestia dla pracodawcy, a przyjrzyjmy się bliżej perspektywie pracownika. Załóżmy, że nie jesteśmy zwolennikami firmowych „śledzików”. Czy wypada nam na przykład odmówić i nie przyjść na takie spotkanie?
Jeżeli jest to dla nas trudne, godzi w nasze wartości czy zwyczajnie staje się źródłem dodatkowego stresu – dlaczego nie? Przecież mamy pełną dowolność. Jednak zanim podejmiemy decyzję, warto się chwilę zastanowić nad jej konsekwencjami i rozważyć, co będzie dla nas najlepsze. Nie chodzi o to, by sztywno obstawać przy swoim stanowisku czy odwrotnie – ugiąć się pod presją, a o to, by zadbać o siebie.
”Jakość relacji jest wypadkową inwestycji dwóch stron, aby coś się zmieniło muszą obie tego chcieć”
Takie spotkania są też często sprawdzianem z relacji. Jak zachować się wobec koleżanki, z którą cały rok jesteśmy na wojennej ścieżce? Unikać czy zagadać?
Ja bym postawiła na autentyczność. Jeśli nie zależy nam na naprawie złych relacji z koleżanką, dlaczego mielibyśmy robić coś wbrew sobie? Jeżeli źle się z tym czujemy i życzylibyśmy sobie poprawy tego kontaktu – to taka wigilia może być okazją do szczerej rozmowy. Pamiętajmy tylko, że jakość relacji jest wypadkową inwestycji dwóch stron, aby coś się zmieniło muszą obie tego chcieć.
Jakich tematów lepiej nie poruszać w obecności szefa na tego typu spotkaniach?
O czym rozmawiać w obecności szefa, a czego unikać, zależy oczywiście od rodzaju naszej relacji z przełożonym. Tak naprawdę wigilia firmowa niewiele się różni od zwykłego spotkania towarzyskiego w większym gronie. Wychodząc na koncert, wystawę czy do pubu spotykamy różnych ludzi, znajomych bliższych i dalszych oraz zupełnie obcych. W takich sytuacjach reagujemy naturalnie, instynktownie dostosowujemy temat rozmowy do odbiorcy i większość osób nie doświadcza przy tym stresu. Nie zastanawiamy się, czy z tą osobą mogę o tym porozmawiać, to się dzieje samo.
Wigilie firmowe traktujemy zbyt poważnie, przez co spinamy się i generujemy sobie sami dodatkowy stres. A tak naprawdę to zwykła spotkanie z ludźmi, z którymi widujemy się na co dzień. Spotkanie, które nie będzie znaczące, stresujące czy odpychające, jeśli sami nie nadamy mu takiego znaczenia.
Wigilie firmowe bywają szczególnie stresujące dla osób, które od niedawna pracują w danym zespole, nie nawiązały jeszcze wielu znajomości, nie pamiętają wszystkich imion współpracowników. Czy rzeczywiście ich obawy są słuszne?
Owszem, można tak na to patrzeć i mnożyć katastroficzne wizje, ale nie zapominajmy o drugiej stronie medalu. Dla takich osób może to być okazja do nawiązania kontaktu z ludźmi, z którymi do tej pory nie miały okazji porozmawiać, gdyż pracują w innych działach czy kontaktują się zdalnie.
Każdemu z nas zdarza się zapomnieć, jak nasz nowy znajomy ma na imię. Jest więcej niż pewne, że nasz rozmówca również tego doświadczył. Jeśli założymy, że to naturalne, nie będziemy czuć się głupio prosząc o przypomnienie. Wszystko zależy od naszego nastawienia. Sami decydujemy, czy skupiamy się na problemie czy na możliwości.
”Wigilia firmowa nie będzie spotkaniem stresującym czy odpychającym, jeśli sami nie nadamy jej takiego znaczenia”
Oddzielną kwestią jest reakcja na prezent. Często w firmach praktykowane są tak zwane losowania. Co jeśli nie spodoba mi się prezent, który otrzymałam, co jeśli prezent, który kupiłam nie spodoba się wylosowanej przeze mnie osobie? Jak do tego tematu podejść?
Oczywiście z humorem i przymrużeniem oka. Zachowując realne oczekiwania i odrobinę dystansu, nie będziemy mieli z tym problemu. Nawet w gronie najbliższych, których przecież dobrze znamy, zdarzają się takie wpadki. Dlaczego w pracy miałoby być inaczej? Przezorni mogą zachować paragon, by ewentualnie wymieć prezent, ale czy naprawdę o to w tym chodzi? Czy nie robimy tego raczej dla symbolu i zabawy?
Karina Milan-Szymańska – psycholożka i terapeutka Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (TSR). Absolwentka Psychologii Klinicznej na Uniwersytecie SWPS. Nauczycielka Mindfulness w trakcie certyfikacji w Mindfulness Association Poland. Na co dzień pracuje w Regionalnym Szpitalu Specjalistycznym w Grudziądzu na Oddziale Psychiatrycznym i Onkologii Klinicznej oraz prowadzi prywatny gabinet psychologiczn0-terapeutyczny IMAGO w Grudziądzu.
Polecamy
Wigilia dniem wolnym od pracy. Prezydent popiera projekt ustawy i wysyła kobiety do… kuchni
Tom Daley dzierga na drutach na trybunach igrzysk olimpijskich w Paryżu. „To moja medytacja, mój spokój”
Paris Hilton o traumie pobytu w ośrodku dla młodzieży: „To przerażające, jak wyglądają te miejsca. Są gorsze niż niektóre psie budy”
Gdzie się podział nasz czas wolny? Ty też czujesz, że masz go coraz mniej? O ubóstwie czasowym rozmawiamy z psychologiem Mateuszem Banaszkiewiczem
się ten artykuł?