„Przybywa uzależnień behawioralnych, ponieważ społecznie akceptujemy coraz więcej” – mówi terapeutka uzależnień Katarzyna Andrusikiewicz
Gdzie jest magiczna granica, za którą zaczyna się nałóg? Kiedy ryzykowne zachowanie przestaje być wyborem, a staje się koniecznością? – W starej szkole leczenia uzależnień mówi się o tym, że trzeba sięgnąć dna. Ale pamiętajmy, że każdy gdzie indziej ma swoje dno – mówi Katarzyna Andrusikiewicz psycholożka, certyfikowana specjalistka ds. leczenia uzależnień.
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: „Co ci się przydarzyło” – od tego pytania chciałabym zacząć naszą rozmowę. Oprah Winfrey i doktor Bruce Perry, którzy napisali książkę właśnie pod takim tytułem, twierdzą, że to kluczowe pytanie dla osób zmagających się z uzależnieniami. Zgadza się pani z tym?
Katarzyna Andrusikiewicz: Myślę, że jest to najważniejsze pytanie w kontekście wychodzenia z nałogu. Zamiast mówić: „Co jest ze mną nie tak?”, spróbujmy zapytać, w jaki sposób nasze życiowe doświadczenia wpływają na nasze zachowanie. Dlatego terapię należy spersonalizować pod kątem możliwości, zasobów, ale też ograniczeń danej osoby oraz jej aktualnej sytuacji.
Przytoczę jeszcze jeden cytat z tej książki. Są to słowa brytyjskiego komika i aktora Russella Branda. Powiedział: „Moim problemem nie są narkotyki i alkohol, moim problemem jest rzeczywistość, a narkotyki i alkohol stanowią rozwiązanie”. Dlaczego ludzie się uzależniają?
Chodzi o mechanizm nałogowej regulacji uczuć. Polega on na radzeniu sobie z subiektywnie trudnymi emocjami, takimi jak np. złość, smutek czy stres. Poprzez zażycie substancji chemicznej albo destrukcyjne zachowanie nałogowe, chcemy wyregulować sobie to nieprzyjemne uczucie. Nieprzyjemne dla nas, bo dla innej osoby dana sytuacja może nie być problematyczna. I rzeczywiście, łatwiej nalać sobie kieliszek wina niż wyjaśnić konflikt w pracy. Łatwiej obejrzeć film porno niż udać się na randkę. Ale trzeba pamiętać, że nałogi tylko redukują objawy problemu. Sam problem zostaje. Bo kupno torebki za 2 tys. zł nie spowoduje, że kobieta stanie się bardziej pewna siebie. Obejrzenie filmu pornograficznego nie sprawi, że przestaniemy być samotni. Tylko chwilowo zredukuje napięcie, wypełni pustkę i da szybką, ale wcale nie długotrwałą gratyfikację.
Jakiego rodzaju uzależnień w ostatnim czasie przybywa najbardziej?
Uzależnienia możemy podzielić na dwa rodzaje. Chemiczne, czyli od substancji: alkoholu, leków, dopalaczy czy narkotyków. I behawioralne. Są to destrukcyjne zachowania np. uzależnienie od hazardu, pornografii, internetu, gier komputerowych, zakupów, ale też pracoholizm czy seksoholizm. Zdecydowanie przybywa uzależnień behawioralnych.
Z czego to wynika?
Jest to spowodowane ogólnym, społecznym wzrostem tolerancji dla pewnych zachowań. Coraz mniej szokują nas eksperymenty w sferze seksualnej. Poza tym otaczają nas przeróżne bodźce, za którymi nie nadążamy. Wraz z postępem technologicznym wzrasta liczba czynności, które stają się naszą codziennością, więc czasem trudno wychwycić cienką granicę między aktywnym używaniem internetu czy smartfona a fonoholizmem. W związku z tym ciężko jest osobie uzależnionej zorientować się, że ma problem, a jej bliskim, w jakim stopniu dane zachowanie jest destrukcyjne dla tej osoby.
W jaki sposób niszczą nas uzależnienia związane z technologiami?
Z korzystaniem z mediów społecznościowych związane jest zjawisko FOMO, czyli lęk przed tym, że ominie nas ważna informacja. Pojawia się więc potrzeba nadkontroli. Osoba uzależniona nie jest w stanie w stu procentach zarządzać własnym życiem, więc skupia się na kontrolowaniu świata zewnętrznego. Dobrym przykładem jest koncert. Dziś nie zobaczymy na nim ludzi, którzy trzymają w górze dłonie z zapalniczkami, w ten sposób przeżywając występ wykonawcy. Zamiast tego widzimy morze smartfonów nagrywających koncert. Ludzie chcą utrwalić dany moment, ale przez to umyka im bycie tu i teraz. Można również uzależnić się od prezentowania w sieci wyłącznie swojego pozytywnego wizerunku. Na Instagramie czy Facebooku chcemy pokazywać tylko to, co najlepsze w naszym życiu. Mimo że coraz bardziej promuje się ruchy typu body positive, wciąż ciężko jest nam pokazać naszą prawdziwość.
Jeśli wyzwolimy się z jednego uzależnienia, łatwiej jest nam wpaść w sidła drugiego?
Coraz częściej mówimy o tym, że dana osoba zmaga się nie tylko z jednym uzależnieniem. Pojawiają się uzależnienia mieszane – np. od alkoholu i narkotyków. Albo od leków i pornografii czy od alkoholu i hazardu. Jedna używka przestaje wystarczać, więc poszukujemy kolejnych destrukcyjnych zachowań albo je ze sobą miksujemy.
Czy w gruncie rzeczy mechanizm uzależnień we wszystkich wymienionych przypadkach jest taki sam?
Rodzaj uzależnienia jest tylko rekwizytem, objawem problemu. Jeżeli chodzi o psychologiczne mechanizmy uzależnienia, są one takie same. Oczywiście, każde uzależnienie ma swoją specyfikę. Poza tym każdy pacjent ma inną historię. Dlatego terapia powinna być spersonalizowana.
”Coraz mniej szokują nas eksperymenty w sferze seksualnej. Poza tym otaczają nas przeróżne bodźce, za którymi nie nadążamy. (...) trudno wychwycić cienką granicę między aktywnym używaniem internetu czy smartfona a fonoholizmem. W związku z tym ciężko jest osobie uzależnionej zorientować się, że ma problem, a jej bliskim w jakim stopniu dane zachowanie jest destrukcyjne dla tej osoby”
Jest jakaś grupa społeczna, wiekowa, która jest najbardziej narażona na uzależnienia?
Problem dotyczy wszystkich grup społecznych. Wyjaśnię to na przykładzie uzależnień od leków. Z jednej strony jest mnóstwo nastolatków, którzy na własną rękę eksperymentują z niebezpiecznymi środkami. Kupują oni łatwo dostępne środki, które zażyte niewłaściwie działają odurzająco, porównywalnie do narkotyków czy dopalaczy. Osoby powyżej 25. roku życia sięgają natomiast po leki o działaniu uspokajającym czy przeciwlękowym. Idą po receptę do lekarza pierwszego kontaktu czy psychiatry, a potem stosują te leki na własną rękę. Z kolei osoby starsze bardzo często przyjmują tak duże ilości lekarstw, że nic dziwnego, że mogą się od nich uzależnić.
„Awans w pracy albo nawiązanie współpracy z prestiżowym klientem świętowałam zabawą do białego rana z ogromną ilością dżinu z tonikiem. Bez tego sukces nie miał smaku” – to słowa 40-letniej managerki w dużej korporacji.
Takie zachowanie wynikało z potrzeby podbicia nastroju. Odniosłam sukces, chcę go jeszcze bardziej podkreślić. Piję alkohol na imprezie, aby przeżyć euforię. W efekcie jednak dużo nam umyka. Tracimy kontakt ze swoimi prawdziwymi emocjami, zmieniając je w sposób szybki i sztuczny poprzez substancje chemiczne.
Jak poznać tę magiczną granicę, za którą kryje się nałóg?
O uzależnieniach mogą świadczyć różne sygnały. Jednym z najważniejszych jest utrata kontroli – może ona dotyczyć wielu obszarów życia. Na przykład zaczynamy zawalać rzeczy, które wcześniej były dla nas ważne. Zapomnimy odebrać dziecko z przedszkola, doprowadzamy do wypadku samochodowego, przegrywamy dużą sumę pieniędzy, zaniedbujemy swoje zdrowie. Albo dopuszczamy się przestępstwa.
W starej szkole leczenia uzależnień mówi się o tym, że trzeba sięgnąć dna. Ale pamiętajmy, że każdy gdzie indziej ma swoje dno. Nie jestem zwolenniczką tego, aby sięgać dna. Lepiej reagować wcześniej. Dawniej uważano, że jedyną drogą wychodzenia z nałogu jest całkowita abstynencja. Dziś coraz częściej mówimy o programie ograniczania szkód. Jeśli ktoś pił alkohol pięć razy w tygodniu, może zacząć go ograniczać, sięgając po niego raz na dwa tygodnie. Nie jest to jednak metoda dla wszystkich. Wielu pacjentów mówi, że „nie opłaca się” robić takich ograniczeń, lepiej od razu zerwać z nałogiem. Zgadzam się z tym. Ale jeśli ktoś nie ma w sobie tak dużo samozaparcia, program ograniczania szkód może być dobrą metodą na początek.
Znam historię kobiety uzależnionej od jedzenia, która czekała aż wszyscy uczestnicy konferencji wyjdą do domu. Wtedy wyjęła ze śmietnika resztki tortu i zaczęła je pochłaniać. To była jej granica.
Ta sytuacja świadczy właśnie o utracie kontroli. Obsesyjnie myślała o torcie, choć zapewne wcale nie była głodna. Jej potrzeba wykonania tej czynności była tak silna, że nie mogła nad nią zapanować. To objaw uzależnienia.
„Masturbowałem się codziennie. W pracy myślałem o tym, co nowego pojawiło się na w bazie filmów. Ciekawiło mnie, czy występują w nim moje ulubione aktorki. Miałem rytuał. Wracałem z pracy, jadłem obiad, kąpałem się, wychodziłem nagi, oglądałem porno. Po zaspokojeniu zaczynałem grać w gry komputerowe – często przez kilka godzin” – opis uzależnienia od pornografii.
Koncentracja na danej czynności i dostosowywanie swojego życia pod jej kątem powinny wzbudzić nasz niepokój. Jeśli potrzeba danego zachowania jest tak silna, że nie możemy nad nią zapanować, jeśli wokół niej krążą nasze myśli, to jest to dobry powód do podjęcia terapii.
Zdarza się też, że wszyscy wokół wręcz alarmują, że jest kłopot, a osoba uzależniona puka się w czoło i robi dalej swoje…
W takim przypadku działa mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Polega on między innymi na racjonalizowaniu swojego zachowania, szukaniu wytłumaczeń, obwinianiu innych. To jest mechanizm obronny, jednak chroni on rozwój choroby, a nie samego człowieka. Ta osoba kontynuuje destrukcyjne zachowania nie dlatego, że jest głupia, że robi komuś na złość, ale dlatego, że w jej mniemaniu, ma problem pod kontrolą. Mimo że słyszy od bliskich, że powinna przestać.
”Uzależnienie jest poważną chorobą. Jeśli jego nie leczymy, będzie postępowało. Może doprowadzić do wyniszczenia organizmu albo do śmierci – zdarzają się zabójstwa czy samobójstwa lub śmierć z powodu wyniszczenia organizmu”
Co jest kluczowe podczas wychodzenia z nałogu?
Motywacja wewnętrzna. Możemy ją określić jako osobiste przekonanie o tym, że mam problem i chcę ten problem rozwiązać. Takich pacjentów jest około 35 procent. Pozostałych 65 procent ma motywację zewnętrzną. Przychodzą do gabinetu terapeuty, bo nie mają innego wyboru. Istnieje ryzyko, że stracą rodzinę lub pracę albo już tego doświadczyli – wpadli w tarapaty finansowe albo partnerka zabrała dzieci i odeszła.
Czyli pacjenci z motywacją wewnętrzną już zobaczyli, że w ich przypadku nałóg nie jest wyborem, tylko koniecznością?
Być może jeszcze nie odczuli poważniejszych konsekwencji w związku z nałogiem, ale już widzą, że coś się dzieje. Już przekroczyli swoje wewnętrzne granice. To mogą być luki w pamięci po imprezie albo przegranie jakiejś sumy pieniędzy. Motywacja wewnętrzna polega na tym, że podejmuję leczenie nie dlatego, że chcą mnie wyrzucić z pracy, ale dlatego, że chcę walczyć ze swoim nałogiem. Te osoby zwykle świetnie się kamuflują. Ich bliscy czy współpracownicy nie powiedzieliby, że dana osoba jest hazardzistą albo alkoholikiem. Na szczęście coraz więcej jest pacjentów, którzy zgłaszają się z motywacją wewnętrzną. Zgłaszają się nie przykładowo po 15 latach uzależnienia, ale na przykład po dwóch latach nadużywania. Rośnie świadomość społeczna na szczęście.
Zdarza się, że motywacja zewnętrzna zmienia się w wewnętrzną?
Tak, gdy pacjenci zaczynają widzieć korzyści z tego, że zaczęli walczyć ze swoim nałogiem. Gdy poprawia się jakość ich życia, co jest głównym celem terapii. Nie jest nim tylko wyjście z uzależnienia. Pacjenci mówią: przyszłam po to, aby ratować moją rodzinę, ale teraz wiem, że robię to dla siebie. Jeśli korzyści płynące z terapii przekładają się na lepsze relacje z najbliższymi, poprawę samopoczucia czy sytuację finansową, motywacja rośnie.
Wstyd i strach – to emocje, które często towarzyszą pacjentom, którzy uświadomili sobie, że są uzależnieni. Porównują to uczucie do informacji o nieuleczalnej chorobie.
Bo uzależnienie jest poważną chorobą. Jeśli jego nie leczymy, będzie postępowało. Może doprowadzić do wyniszczenia organizmu albo do śmierci – zdarzają się zabójstwa czy samobójstwa lub śmierć z powodu wyniszczenia organizmu. Poza tym informacja o uzależnieniu wiąże się ze świadomością konsekwencji – coś muszę zrobić, aby to uzależnienie mnie nie pogrążyło.
Jakie są dziś strategie wychodzenia z uzależnienia?
Są dwie główne metody. Terapeuta może powiedzieć: Jesteś uzależniony i tak pozostanie do końca twojego życia. Musisz naprawić wszystko to, co zepsułeś. Ale można spróbować pracować inaczej, oswajając diagnozę i pracując na zasobach pacjenta. To podejście jest mi bliskie. Mówię: Masz problem. To jest uzależnienie, które zazwyczaj niewiele ma wspólnego z silną wolą. Nie chciałeś świadomie do tego doprowadzić. Masa ludzi wychodzi z nałogu, ale wymaga to konkretnej, konsekwentnej pracy. Czyli m.in. abstynencji i pracy nad sobą. Ale nie jest to końcem świata. Najważniejszym zaleceniem jest powstrzymanie się od tego zachowania. Wszystko inne możesz robić. Możesz być szczęśliwą osobą, dobrym rodzicem i partnerem, pracownikiem, a wychodzenie z nałogu jest potężnym krokiem w kierunku twojego rozwoju osobistego. Możesz diametralnie poprawić jakość swojego życia i spełniać swoje marzenia.
Pacjenci pewnie boją się odcięcia od uzależnienia z dnia na dzień?
Osoby, które po raz pierwszy przychodzą do gabinetu, są przerażone. Nie dziwię się. W ten sposób muszą przyznać, że żyli w iluzji i kłamstwie. Gdybym im powiedziała, że od teraz całkowicie mają zrezygnować np. z picia alkoholu, to taka informacja wywołałaby u nich jeszcze większy lęk. Jeśli to możliwe, zaczynamy pracować powoli. Pierwsze zalecenie: nie pij alkoholu przez 2-3 tygodnie. Ten okres pokaże nam dwie rzeczy – czy ta osoba w ogóle będzie w stanie powstrzymać się od danego zachowania i jak sobie z tym poradzi. Następnie omawiamy sytuację i jeśli dana osoba podejmie decyzję o rozpoczęciu leczenia, wspólnie ustalamy cele pracy terapeutycznej.
Katarzyna Andrusikiewicz – psycholożka, certyfikowana specjalista psychoterapii uzależnień i współuzależnienia, z 10-letnim doświadczeniem zawodowym w pracy klinicznej. Zdobywała je m.in. w Szpitalu Praskim w Pododdziale Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych, w Klinicznym Centrum Zdrowia Psychicznego Mazowieckiego Szpitala Bródnowskieg i w Poradni Leczenia Uzależnień w Centrum Odwykowym w Warszawie. Miejsce w sieci: https://leczenieuzaleznien.online/
Zobacz także
„Alkoholizm to zarówno uzależnienie od dobrej lampeczki wina do każdego obiadu, jak i od wódeczki w drinku po ciężkim dniu pracy” – uważa Anna Cykowska
Łukasz Warchoł: Nikt nie korzysta z pornografii, żeby się uzależnić. Na początku jest zdrowa, naturalna ciekawość
„Jedzenie jest jak plaster na trudne emocje i jednocześnie jest najczęściej nadużywanym środkiem uspokajającym”
Polecamy
„Teraz radzę sobie o wiele lepiej”. Amanda Bynes po latach zmagań z problemami zdrowia psychicznego stara się wrócić do formy
„Wiek pierwszego kontaktu drastycznie się obniżył i dziś dotyczy nawet dzieci 7-, 8-letnich”. Z seksuolożką Aleksandrą Żyłkowską rozmawiamy o pornografii
Tom Holland żyje w trzeźwości od blisko trzech lat. Teraz stworzył… piwo bezalkoholowe
Nowy groźny trend wśród młodzieży. Szkoły ostrzegają przed snusami
się ten artykuł?