„Nie da się konsumować bez konsekwencji” – mówi o nowym uzależnieniu zwanym binge-watching Iwona Startek
Poprawiają humor i pomagają rozluźnić się po ciężkim dniu, są tematem rozmów i pomysłem na wieczór. Niektóre da się obejrzeć w jeden weekend, te kultowe koniecznie trzeba nadrobić. Kochamy seriale, a platformy streamingowe pielęgnują tę relację ciągłymi nowościami. Związek ten to jednak nie tylko słodkie uśmiechy i piękne chwile. O uzależnieniowym potencjale kompulsyjnego oglądania seriali rozmawiam z psycholożką, terapeutką uzależnień, psychoterapeutką psychoanalityczną Iwoną Startek.
Alicja Cembrowska: Całkiem przypadkowo trafiłam na publikację włoskich badaczy na temat “podwójnego charakteru binge-watchingu”. Okazuje się, że oglądanie seriali może wcale nie być takie niewinne, jak nam się wydaje. To jedno z pierwszych badań, w których wprost pada zdanie, że binge-watching może zasilić szereg uzależnień behawioralnych.
Iwona Startek: To prawda, chociaż samo zjawisko jest znane, to badania na ten temat nie są jeszcze powszechne. Narracja mediów wokół binge-watchingu jest przede wszystkim pozytywna. Zachęca się ludzi do maratonów, oglądanie ciągiem wielu odcinków to temat memów i żarcików, więc wydaje się to normalną formą spędzania czasu. I w istocie – jeżeli zdarza się to raz na jakiś czas, to w porządku. Warto jednak mówić, że taki wzór oglądania może przysporzyć problemu.
Od wspomnianych “zachęt” chcę zacząć. Platformy streamingowe nie tylko stosują różne strategie, żeby nas zatrzymać, ale również selekcjonują propozycje za pomocą zakładek. Są wśród nich na przykład “do obejrzenia w jeden weekend”, “mini serial na dwa wieczory”. Tym tropem często idą redakcje: 5 seriali do nadrobienia w dwa dni, 10 seriali do połknięcia w weekend. We wspomnianym badaniu określono, że binge-watching to wzorzec oglądania, polegający na kontynuacji trzech lub więcej odcinków z rzędu. Czy to rzeczywiście dobry pomysł na odpoczynek? Czy taka rozrywka jest dla mózgu relaksacyjna?
Niekoniecznie, chociaż na pewno istotna jest kwestia częstotliwości – jeżeli jednorazowo zdarzy nam się obejrzeć ciągiem serial, bo na przykład wyjątkowo nas wciągnął i udało nam się odstresować, a odcinki nie były godzinne, to nie ma w tym nic złego. Zwróćmy uwagę, jak wielu osobom trudno obejrzeć 3-godzinny film. Z trzema godzinnymi odcinkami serialu nie mamy takiego problemu.
Jeżeli binge-watching zdarza nam się sporadycznie, czyli dla mózgu będzie to nowy rodzaj stymulacji, to faktycznie może to pomóc w wyciszeniu, odprężeniu, oderwaniu od codzienności, w krótkiej perspektywie wesprzeć redukcję stresu i pozwolić skupić się na czymś innym.
Jednak w długiej perspektywie, jeżeli jest to regularna forma rozładowywania stresu i napięć, jest to obciążające dla naszego układu nerwowego. Potrzebujemy różnego rodzaju stymulacji i różnych sposobów na wyciszenie. Monotonia w tym zakresie prowadzi do przestymulowania układu nerwowego i ostatecznie nie ma mowy o odpoczywaniu.
Dlaczego łatwiej nam obejrzeć kilka odcinków serialu niż jeden długi film?
Podział na odcinki daje złudzenie, że jest to coś szybkiego, łatwiej przyswajalnego. To jak mniejsza porcja jedzenia – mniejsze porcje są dobrym pomysłem, chyba że stają się pretekstem, by ostatecznie zjeść więcej, za dużo. Wiele osób włącza “tylko jeden odcinek”, bo nie ma siły i czasu na dłuższy film, a kończy się to bardzo często w ten sposób, że nagle orientują się, że minęły 4 godziny, jest 1:00 w nocy, kończy się czwarty odcinek. Serwisy streamingowe nam to przecież ułatwiają – obcinają napisy końcowe, automatycznie przełączają na kolejny odcinek.
A skoro nie zdążyłam wyłączyć i już kątem oka zobaczyłam pierwszą sekundę kolejnego odcinka, to oglądam dalej. Przecież to tylko kolejne 50 minut, niecała godzinka!
O to chodzi. O ułatwianie nam tego “przyklejania się” do ekranów.
Kolejna kwestia to społeczno-towarzyski wymiar seriali. Nieraz lepiej obejrzeć szybciej niż później, żeby nie nadziać się na spoilery w artykułach i komentarzach, ale też dołączyć do dyskusji. Chcemy być na czasie, mieć swoje zdanie, zweryfikować, czy innym podobało się tak jak nam.
To zdecydowanie zachęca do konsumpcji. Tylko warto mieć na uwadze, że żyjemy w świecie, w którym trudno nadążyć za tempem informacji. My naprawdę codziennie pochłaniamy niewyobrażalne dawki treści. Mały ekran jest elementem naszego życia społecznego i kultury, w sieci prowadzimy dyskusje, wymieniamy się wrażeniami. Seriale są zatem też pretekstem do podtrzymywania i budowania relacji, tematem rozmów, mogą mieć wpływ na rozwój. I to jest ta dobra odsłona. Łatwo jednak przekroczyć granicę i wpaść w pułapkę “nadrabiania”, bycia na czasie, dostosowywania się do tempa i trendów, nie zważając na swój komfort psychiczny.
”Problem pojawia się wtedy, gdy gubimy refleksję, kiedy przestajemy obserwować swoje życie, przestajemy mieć do krytyczny stosunek do zachowań i nawyków”
Bo często też wydaje nam się, że oglądanie ten komfort zwiększa. Seriale bazują na naszych emocjach, naturalnych odruchach, pomagają się utożsamić, zachwycić, ale i popłakać.
Jest też jakiś rodzaj napięcia, gdy pojawiają się napisy końcowe, a my wiemy, że to nie koniec historii. Mamy szansę zobaczyć, co wydarzy się dalej. Nieraz z wielu powodów trudno nam wytrzymać to napięcie, znieść niewiadomą i niepewność. To są nasze reakcje fizjologiczne. Emocje sprzyjają temu, żeby włączyć jeszcze jeden odcinek. Tym bardziej że obecnie oferta serwisów jest tak różnorodna, że każdy znajdzie historię, w której odnajdzie siebie. Jeżeli przeżywamy rozstanie, zakochanie, żałobę, kryzys w pracy, cierpimy z powodu samotności, to nawet nie musimy szczególnie szukać – bardzo często nazwy wspomnianych zakładek nawigują nas po propozycjach. Nagle możemy poczuć, że coś jest o mnie, ktoś doświadczył tego, co ja.
Podejrzewam, że wielu z nas “szuka” siebie i swoich doświadczeń w serialach. Nie będę udawała, że mnie to nie dotyczy i nigdy nie włączyłam ulubionego serialu, żeby sobie popłakać, wzruszyć się, wyładować smutki czy chociaż na chwilę uciec w fikcję po ciężkim dniu. Kiedy jednak takie zachowania mogą być szkodliwe?
To jest bardzo dobre pytanie. Powiedziałabym, że dawka czyni truciznę. Częstość i intensywność są sygnałami ostrzegawczymi. Niepokojące może być, jeżeli standardem jest, że wracamy do domu i wieczory spędzamy z serialami. Albo jest to nasz pomysł na każdy weekend. Kolejny znak, to oglądanie do bardzo późna, przez całą noc, do rana – tym bardziej, gdy mamy obowiązki i musimy wcześnie wstać. Jeżeli ten scenariusz powtarza się u nas regularnie – na przykład przez kilka dni w tygodniu – może to oznaczać oglądanie szkodliwe.
Inne oznaki są bardzo podobne, jak przy znanych nam uzależnieniach: inne aktywności przestają mieć znaczenie, na dalszy plan odchodzi jedzenie czy sen, zaczynamy dostrzegać problemy w innych sferach życia. To oczywiście wiąże się często z niewyspaniem, permanentnym zmęczeniem, problemami ze skupieniem i koncentracją. Pojawiają się konsekwencje związane z tą aktywnością: spóźnienia w pracy, zwolnienia lekarskie, chęć pozostania w domu i oglądania dalej, spadek produktywności, zapominanie o innych rzeczach. To już są sygnały alarmowe.
Podobnie jak zaniedbywanie relacji, bo wolę włączyć serial niż spotkać się z bliskimi, wyjść z domu, pójść na spacer, poćwiczyć. Wracamy trochę do wykluczenia innych sposobów regulowania emocji i rozładowania stresu. U takiej osoby myśli mogą krążyć wokół telewizora, serial staje się priorytetem, zaczyna dominować obszar czasu wolnego, a w końcu wkracza też w życie rodzinne i zawodowe.
Mogą towarzyszyć temu objawy fizjologiczne: napięcie, rozdrażnienie, zaburzony cykl snu, apatia, problemy metaboliczne. Jest to związane z przestymulowanym układem nerwowym – to, co miało pomóc w rozładowaniu stresu, teraz staje się źródłem stresu.
Wpływ na ten stan ma chyba również nośnik. Długa ekspozycja na światło ekranowe sprzyja pojawieniu się tych objawów?
Jak najbardziej. Czas ekspozycji wpływa na rytm dobowy, ekrany nas pobudzają, układ nerwowy pracuje, przyjmuje bodźce, w końcu zaczyna mu brakować czasu na odpoczynek i regenerację.
Zapytałam o ekrany, a można uzależnić się od emocji, jakich dostarczają seriale?
Emocje są tutaj często kluczowe. Bardzo często jest tak, że szukamy w serialu tego, z czym trudno nam się świadomie skontaktować, czyli na przykład wybieramy tytuł, na którym popłaczemy, bo uruchomi on pokłady smutku, którym nie zajmujemy się na co dzień.
Nie nazwałabym chyba jednak tego uzależnieniem od emocji. Raczej jest to wywoływanie stanu, który nas pociąga, to rodzaj przywiązania i on może mieć potencjał uzależnieniowy, bo regulowanie emocji przez coś zewnętrznego jest ważnym mechanizmem, który działa we wszystkich uzależnieniach. Warto też podkreślić, że przyjemność dają nam różne seriale – to nie jest tak, że musi być to coś śmiesznego, komedia – mówimy tutaj o stymulacji układu nerwowego, o poruszaniu różnych emocji, o napięciu. Nie chodzi zatem tyle o konkretną fabułę, co samą czynność. Inaczej interpretujemy to my, a inaczej mózg – on dostał atrakcję.
Na te sygnały, podobne do innych zaburzeń związanych z używaniem substancji, zwrócili uwagę też włoscy badacze. Nazwali ten wzorzec “od przyjemności do aktywności kompulsywnej”. Ale też chyba nie jest tak, że każdy w różnym stopniu narażony jest na takie konsekwencje?
Oczywiście, nie możemy generalizować, że seriale są okropnym i uzależniającym zagrożeniem, które musimy wyeliminować z życia. Na rozwinięcie się problemu czy uzależnienia zawsze wpływa szereg czynników. W tym przypadku szkodliwe oglądanie może rozwinąć się u osób, które mają skłonność do naciągania granic – i to w kontekście jedzenia, sportu czy pracy. Ale też u osób, które szukają sposobów na szybką stymulację, bo na przykład mają trudności w kontaktach społecznych, czują pustkę, są samotne, nie mają innych narzędzi do regulowania emocji. Myślę, że istotnym wątkiem może być tutaj właśnie ta samotność. Wracam do domu, nie mam się z kim spotkać, porozmawiać, czuję dyskomfort w związku z tym, więc próbuję ukoić smutek serialem.
”Szkodliwe oglądanie może rozwinąć się u osób, które mają skłonność do naciągania granic – i to w kontekście jedzenia, sportu czy pracy. Ale też u osób, które szukają sposobów na szybką stymulację, bo na przykład mają trudności w kontaktach społecznych, czują pustkę, są samotne, nie mają innych narzędzi do regulowania emocji”
Ucieczkę przed samotnością w seriale uznaje się za “zachowanie dysfunkcjonalne”. To jest właśnie ten “podwójny charakter” binge-watchingu, od którego zaczęłam rozmowę. Z jednej strony oglądanie seriali obniża stres i poziom lęku, pozytywnie wpływa na doświadczenia społeczne, daje przyjemność. Z drugiej strony wiąże się z objawami uzależnień, depresji i lęku, nieprzystosowawczymi strategiami regulacji emocji i wycofaniem społecznym.
Zdecydowanie tak jest i co więcej – w pewnym momencie włączenie serialu to już nawet nie jest wybór. To przymus, dyktowany poziomem nieprzyjemnego napięcia, że ja muszę odpalić serial. Czuję, że dopiero wtedy przyjdzie ulga. Na tym etapie nie ma mowy o czerpaniu przyjemności z oglądania, nie jest to źródło rozluźnienia.
Badań na ten temat nadal jest niewiele, ale eksperci piszą: “[…] obserwowanie nowego zachowania starym obiektywem nie ma sensu. Musimy wziąć pod uwagę nowe uzależnienia behawioralne, jakim jest binge-watching”. Uważa pani, że faktycznie możemy mówić o nowym zagrożeniu, a binge-watching dołączy do grupy uzależnień behawioralnych?
Obawiam się, że niestety może tak być, dlatego tak ważne jest, żebyśmy o tym rozmawiali. Żyjemy w czasach, w których tempo życia, kultura, warunki społeczne sprawiają, że jesteśmy podatni na różne nałogowe formy radzenia sobie z emocjami. To może być jedzenie, sport, praca, gry, ekrany, seriale. Zauważmy, że są to aktywności obecnie szybko dostępne, pozornie niegroźne, a wręcz atrakcyjne i kojarzone z rozrywką. Zdaję sobie sprawę, że trudno we współczesnym świecie zachować balans, swój rytm, równowagę w funkcjonowaniu, ale jest to niezbędne do budowania odporności psychicznej i regulowania stresu. W przypadku seriali mamy czas na działania profilaktyczne, bo binge-watching nadal jest zjawiskiem stosunkowo nowym.
Na czym mogłaby polegać higiena oglądania?
Dobrym pomysłem jest wyznaczenie sobie ram – jeżeli ustalam, że oglądam odcinek, to niech to będzie naprawdę jeden odcinek. Warto też przemyśleć, co mogę zrobić w godzinę i wybierać różne aktywności do zrealizowania w tym czasie. To sprawi, że przemyślimy, co jest w ogóle naszym sposobem spędzania wolnego czasu, co nas odpręża. Być może dopiero wtedy wyłapiemy, że seriale zdominowały ten czas. Często słyszy się, że ktoś ogląda seriale, żeby “się odmóżdżyć”. Co to właściwie oznacza? I czy jest dla nas dobre? Czy jest to coś regularnego i powtarzalnego?
”Wiele osób włącza “tylko jeden odcinek”, bo nie ma siły i czasu na dłuższy film, a kończy się to bardzo często w ten sposób, że nagle orientują się, że minęły 4 godziny, jest 1:00 w nocy, kończy się czwarty odcinek. Serwisy streamingowe nam to przecież ułatwiają – obcinają napisy końcowe, automatycznie przełączają na kolejny odcinek”
Myślę, że w tych czasach jest jednak niezbędne kontrolowanie czasu spędzanego przed ekranami. Jest to dla wielu osób już tak odruchowe i naturalne, że dopiero gdy świadomie się temu przyjrzą, są w stanie wyłapać, że niemal cały czas spędzają przed komputerem, z telefonem, a wieczorem przed ekranem telewizora, żeby obejrzeć serial. Problem bowiem pojawia się wtedy, gdy gubimy refleksję, kiedy przestajemy obserwować swoje życie, przestajemy mieć do krytyczny stosunek do zachowań i nawyków.
Ja bym jeszcze dodała, że warto uwolnić się od presji. Nie musimy wszystkiego wiedzieć, znać, być zawsze “na czasie”, nie musimy nadrabiać. I tak fizycznie nie jesteśmy w stanie obejrzeć wszystkich polecanych filmów i seriali. Nie dajmy się łapać w pułapki pod tytułem “musisz to obejrzeć, bo każdy już to widział”.
Zgadzam się z tym, odpuszczajmy sobie, nie musimy znać każdego tytułu i oglądać czegoś, bo oglądają to wszyscy. Zauważmy, że to moje “nie wiem, nie znam tego” może być również otwierające na komunikację, druga osoba ma wtedy przestrzeń, żeby nam o czymś opowiedzieć, wprowadzić w swoją perspektywę. I to przecież też buduje więzi i relacje!
Zobacz także
Psychoterapeutka Aneta Rutkowska: „Nikt nie przychodzi, mówiąc: 'Jestem uzależniony od adrenaliny’. A w trakcie okazuje się często, że nie są oni w stanie znosić codzienności życia”
Zakupoholizm, czyli przejście od ekstazy do poczucia winy
Reżyserka Katarzyna Dąbkowska: Samobójstwa dziesiątkują Inuitów. My byśmy sobie w ich świecie nie poradzili, a więc dlaczego oni mają radzić sobie w naszym?
Polecamy
„Nie każdy związek chce być uratowany” – mówią seksuolog dr Robert Kowalczyk i dziennikarka Magdalena Kuszewska
Jennifer Lopez pierwszy raz o rozstaniu z Benem Affleckiem i swoim stanie psychicznym: „Cały mój pieprzony świat eksplodował”
Demi Moore: „Żyjemy w czasach ciągłego osądzania. Ludzie mogą oceniać się nawzajem zupełnie anonimowo w naprawdę okrutny sposób”
Najbardziej wzruszające zdjęcie z powodzi. Lądecki fotograf uchwycił intymną chwilę
się ten artykuł?