Dominika Clarke: „Prywatność nie daje mi szczęścia, a samotność potrafi złamać każdego”
Dominika Clarke, nazywana mamą pięcioraczków z Horyńca, w mediach społecznościowych chętnie dzieli się perypatiami dotyczącymi swojej rodziny. Niedawno z ust internautów usłyszała, że sprzedaje prywatność swoich dzieci. Do zarzutów odniosła się w niezwykle poruszającym wpisie na Facebooku. „Wspólnota, nawet taka wirtualna, jest czymś, co niesie mnie przez trudne chwile. Dobrze jest wiedzieć, że nie jestem sama, że jesteśmy częścią siebie nawzajem”- wyznała.
„Byłam chroniona, nieznana, niewidzialna dla świata, ale… tak straszliwie samotna”
Dominika Clarke w ubiegłym roku została mamą pięcioraczków. Wielodzietna rodzina (Dominika i jej mąż Vince mają jeszcze siedmioro starszych dzieci) z Horyńca stała się szybko obiektem zainteresowania mediów, a dumnej mamie nie przeszkadzała ta popularność.
Za pośrednictwem mediów społecznościowych sama zaczęła się chętnie dzielić zarówno dobrymi, jak i złymi chwilami w swoim życiu. Jednym z najtragiczniejszych wydarzeń była śmierć jednego z pięcioraczków, Henry’ego. Mimo przeprowadzki do Tajlandii, Dominika nie zaprzestała aktywności w social mediach.
Profil @rodzinaclarke na Instagramie śledzi 137 tys. osób, a na Facebooku 173 tys. użytkowników. Dominika słyszy wiele komplementów na swój temat, m.in. to, że tak ciekawie opisuje swoją rzeczywistość, że powinna pomyśleć o napisaniu książki. Ale oprócz słów uznania, słyszy także słowa krytyki.
Mamie pięcioraczków zdarza się coraz częściej czytać o sobie, że szafuje wizerunkiem swoich dzieci oraz sprzedaje ich prywatność. Postanowiła odpowiedzieć na te zarzuty. Jej wyznanie porusza do głębi. Na początku przyznała, że kiedyś żyła zupełnie inaczej: w cieniu i w samotności. Szczególnie odczuła to, będąc w ciąży.
„Całą ciążę z pięcioraczkami spędziłam w szpitalu. Nie miałam social mediów, nie wiedziałam, że można znaleźć wsparcie w innych ludziach. Każdy dzień w szpitalu w samotności był pusty. Byłam zdana na łaskę rodziny, która czasem odwiedziła, czasem przyniosła coś do jedzenia. A w Wigilię? Oddział był pusty. Kto mógł, poszedł do domu. Ja zostałam – sama, na szpitalnym łóżku” – napisała.
Ten dzień był dla niej szczególnie trudny.
„Barszcz robił się słony od moich łez, bo kto chce być sam w Wigilię? Tego dnia poczułam, co znaczy mieć prywatność. Byłam chroniona, nieznana, niewidzialna dla świata, ale… tak straszliwie samotna. Nikt nie wiedział, jak bardzo potrzebowałam czyjegoś ciepłego słowa, spojrzenia, które mówi: Jestem tu dla ciebie”
Samotność dała się we znaki nie tylko po porodzie, ale także po śmierci synka.
„Ludzie, których znałam, bali się do mnie zadzwonić, nie wiedzieli, co powiedzieć, więc… milczeli. Ta cisza bolała bardziej niż słowa. Do czego była ta prywatność, skoro nikt nie widział mojego cierpienia?”.
To koleżanki ze szpitalnego oddziału zachęciły ją do tego, żeby zaczęła udzielać się w mediach społecznościowych.
„Zaczęłam czuć, że dzielenie się tym, co przeżywam, daje mi siłę. Moje życie, które wcześniej było ukryte, zaczęło żyć w oczach innych. Każdy filmik, każdy wpis stał się dla mnie jak pamiętnik, do którego wracam, żeby przypomnieć sobie, jak daleko zaszłam. Wiem, że gdybym robiła to tylko dla siebie, dawno bym przestała. Szybko tracę zapał”.
To internauci motywują ją do działania.
„Świadomość, że ktoś tam jest, że ktoś czeka na moje słowa, że komuś zależy… to sprawia, że mam siłę. Słowa wsparcia, które płyną od was, są jak ciepły koc w zimny, samotny wieczór. Nigdy wcześniej nie czułam takiej bliskości z ludźmi, których nawet nie znam osobiście”- przyznała.
„Wspólnota, nawet taka wirtualna, jest czymś, co niesie mnie przez trudne chwile”
Na koniec podzieliła się ważną refleksją:
„Dziś wiem jedno: prywatność nie daje mi szczęścia, a samotność potrafi złamać każdego. Wspólnota, nawet taka wirtualna, jest czymś, co niesie mnie przez trudne chwile. Dobrze jest wiedzieć, że nie jestem sama, że jesteśmy częścią siebie nawzajem. Nasze życie, nasze historie, zostaną w sercach innych – na zawsze zapisane w tym żywym pamiętniku, który tworzymy razem” – podsumowała.
Rozwiń
Zobacz także
Po śmierci dziecka spotykają się z hejtem. „Jakim to trzeba być człowiekiem” – pyta Dominika Clarke, mama pięcioraczków
W Ministerstwie ds. Samotności króluje język zdrobnień. Je się tu obiadki i pije kapuczinko. Może to sposób na zmiękczenie nie tylko słów, ale też rzeczywistości
Paulina Młynarska o samotności w macierzyństwie: „Ojciec znika na całe dnie. A matka zostaje sama z niewypowiedzianymi, trudnymi emocjami”
Polecamy
Dziewczynce przez pomyłkę wpisano męską płeć w akcie urodzenia. „Nie mogę uwierzyć, że to nieodwracalne” – komentuje ojciec
Carl the Collector to kreskówkowy szop w spektrum autyzmu. Ma za zadanie budować zrozumienie i empatię
Młodzi, świetnie zarabiający i koszmarnie samotni. Przygnębiające wnioski z raportu
Joanna Koroniewska o byciu bardzo samotną w przeszłości. „Mogłabym wtedy zniknąć i nikt by tego nie zauważył”
się ten artykuł?