Przejdź do treści

Tomek Eichelberger: „Jeśli nie jesteś obecny w swoim ciele, to nie jesteś naprawdę obecny w swoim życiu”

Tomek Eichelberger - Hello Zdrowie
Tomek Eichelberger /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nie jesteś w stanie się naprawdę dobrze poczuć emocjonalnie, energetycznie, jeśli nie zaczynasz od ciała. Oczywiście, możesz próbować funkcjonować tylko z poziomu głowy, intelektualnie. Ale właśnie to, ten brak kontaktu z ciałem, prowadzi do całej masy problemów. To dokładnie ta droga, która prowadzi do stresu, wypalenia i ostatecznie do chorób – mówi Tomek Eichelberger, nauczyciel Qi Gong.

 

Tomku, w zeszłym roku obejrzałam film dokumentalny „Jak ruchem zmienić umysł” w którym opowiedziałeś o tym, że Qi Gong usprawnia płynącą w nas energię życia. Jestem ciekawa, jak wyglądała twoja droga do tej praktyki, jak ją odnalazłeś?

Na Qi Gong trafiłem dawno temu, już jako 22-latek. Poszedłem wtedy na zajęcia z kolegą, który opowiadał mi o tej praktyce. To był moment, w którym uświadomiłem sobie coś bardzo ciekawego, zrozumiałem, że Qi Gong był we mnie od początku. W jakimś sensie był obecny intuicyjnie, praktykowałem go, nie wiedząc, że ma to swoją nazwę. Z czasem zdałem sobie sprawę, że metody nazywane Qi Gongiem są tak naprawdę uporządkowanym sposobem poznawania tego, jak działa świat. I to na głębokim poziomie, począwszy od ciała, które jest naszym najbliższym i najbardziej dostępnym wymiarem rzeczywistości. Dla mnie Qi Gong stał się drogą powrotu do zdrowia  po okresie depresji, po trudnym czasie w życiu.

Co pamiętasz z tej pierwszej praktyki Qi Gongu? To tam spotkałeś swojego pierwszego nauczyciela.

To było dla mnie bardzo ważne spotkanie, pierwsze prawdziwe doświadczenie tego, jak działają powolne, świadomie wykonywane ruchy, prowadzone w konkretnych płaszczyznach i ze zwróceniem uwagi na określone punkty w ciele. Na przykład na końcówki palców, środki dłoni, stopy, wnętrze brzucha, czubek głowy, a wszystko to podczas wykonywania ćwiczeń. Byłem wtedy naprawdę zachwycony, szczęśliwy, że coś takiego w ogóle istnieje, że ktoś to robi w sposób ustrukturyzowany, a ja przecież robiłem to intuicyjnie kiedyś. I że to ma swoją nazwę, że to można praktykować. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że kiedyś mógłbym się tym zajmować zawodowo. Pewnie też dlatego, że tak, jak już powiedziałem, byłem w tamtym czasie w depresji. Miałem w sobie dużo strachu.

Brałeś leki?

Proponowano mi je, bo byłem w takim, a nie innym stanie, a spora część mojego otoczenia widziała w tym jedyne rozwiązanie. Ale ja czułem, że to nie jest moja droga. I miałem wtedy ogromne wsparcie ze strony mojego taty (Wojciech Eichelberger, psycholog i psychoterapeuta – przyp, red.), który wiedział, że istnieją też inne sposoby. To właśnie on dał mi książkę, którą do dziś uważam za najlepszą, jaką przeczytałem o depresji. Polecam ją wszystkim – „Świadomą drogę przez depresję”. Za tą książką stoją genialni naukowcy, między innymi Jon Kabat-Zinn, znany z rozwijania praktyk Mindfulness, ale także inne badaczki i badacze z renomowanych uczelni, takich jak Oxford, MIT czy Cambridge. To osoby, które zmęczone nieskutecznością konwencjonalnych metod leczenia depresji, zaczęły szukać innych rozwiązań. Czerpały m.in. z praktyk Wschodu, z jogi, medytacji, i jednocześnie badali to wszystko naukowo. To nie była tylko intuicja ale też rzetelne podejście badawcze. To byli ludzie, którzy naprawdę wiedzieli, jakie są możliwości. Rozumieli, kiedy lek jest rzeczywiście potrzebny, a kiedy niekoniecznie. Myślę, że to jest kluczowa sprawa, żeby mieć szerokie horyzonty i edukację, która nie ogranicza się wyłącznie do medycyny zachodniej, ale obejmuje też podejście wschodnie. Niektórzy nazywają to medycyną integralną.

Częścią wschodniej medycyny jest Qi Gong.

No właśnie.

Żyjemy w świecie, który jest totalnie nastawiony na produktywność, na to, żeby cały czas coś wytwarzać, mieć świetne pomysły, robić z nich coś, co się sprzeda, zarobić. A co ty na to, żeby dać swojemu układowi nerwowemu i planecie ODPOCZĄĆ?

Po jakim czasie od rozpoczęcia praktyk poczułeś w sobie zmianę, że to ci pomaga wyjść z depresji?

Tak naprawdę po każdym razie czułem zmianę. Na tym polega siła tych praktyk, jeśli są dobrze poprowadzone, a nauczyciel potrafi odpowiednio je przekazać, to efekt jest odczuwalny od razu. Po każdym zetknięciu z Qi Gongiem czułem, że coś się we mnie zmienia. Oczywiście to nie znaczy, że po kilku treningach nagle jesteś zupełnie innym człowiekiem.

Powiedziałeś, że zanim trafiłeś do pierwszego nauczyciela Qi Gongu uprawiałeś go trochę bardziej intuicyjnie. Czyli co dokładnie robiłeś?

Odkrywałem jak działa moje ciało, jak mogę w najbardziej zoptymalizowany sposób się ruszać bądź odpoczywać. Ale nie chodziło oczywiście o samo ciało, ale także płynącą w nim energię. Eksperymentowałem z tym, jak to wszystko funkcjonuje – jak działać, jak robić różne rzeczy tak, żeby mieć dostęp do tej energii, żeby ona dobrze płynęła, żebym czuł, że jestem w stanie wewnętrznego flow.

Bardzo dokładnie przyglądałem się temu wszystkiemu, co robiłem uprawiając sporty, które wtedy były dla mnie bardzo ważne. Rzucałem piłkę do kosza i celowo maksymalnie spowalniałem cały proces – od przygotowania się do rzutu, aż po sam moment jego wykonania. Chodziło o to, żeby dokładnie prześledzić, jak powstaje ten ruch, gdzie się zaczyna, jak się rozwija, jak się kończy. Przyglądałem się też temu, jak ułożone są wszystkie elementy w trakcie ruchu, łącznie z tym, gdzie kieruję wzrok, gdzie skupiona jest moja uwaga, czy w ciele, czy na koszu, do którego rzucam. Analizowałem to bardzo precyzyjnie, ale nie intelektualnie tylko przez czucie. Te moje analizy nie ograniczały się jedynie do sportu czy do ruchu, ale też na przykład do samego procesu zasypiania czy odpoczywania. Pracowałem, bawiłem się tak naprawdę w optymalizację. Chociaż słowo „optymalizacja” nie do końca mi odpowiada. Dziś wszystko próbujemy optymalizować, co brzmi technicznie. A u mnie to była po prostu naturalna ciekawość. Autentyczne odkrywanie oparte na fascynacji życiem, na ciekawości tej przygody, w której uczestniczę i tego, o co w niej tak naprawdę chodzi.

Tomek Eichelberger prowadzący zajęcia - Hello Zdrowie

Tomek Eichelberger prowadzący zajęcia /fot. archiwum prywatne

Do jakich sportów najbardziej cię ciągnęło, kiedy byłeś dzieckiem?

Od zawsze ciągnęło mnie do sztuk walki. To było coś, co naprawdę mnie fascynowało. Pamiętam, że jako dziecko prosiłem tatę, żeby czasem mnie zaatakował z zaskoczenia, żebym miał okazję poćwiczyć obronę.

I atakował cię?

Raczej tego nie robił. Może nie miał czasu na to, a może po prostu trudno jest dorosłemu pamiętać, że ma znienacka atakować własne dziecko. Później bawiłem się w „bicie” z bratem i z tatą na wszystkie możliwe sposoby. Aż w końcu trafiłem na swoich pierwszych nauczycieli sztuk walki. I to było coś wyjątkowego, spełnienie prawdziwego marzenia. Można powiedzieć, że jednego z pierwszych dużych w moim życiu.

Co to były za sztuki walki?

Karate kyokushin. To była dla mnie niesamowita przygoda, pierwszy prawdziwy trening, o którym zawsze marzyłem. Chciałem, żeby moje nogi stały się zwinne, żeby mogły sięgać wszędzie, gdzie tylko trzeba. Marzyłem o tym, żeby być szybkim, celnym i pełnym lekkości w ruchu.

Marta Młyńska - Hello Zdrowie

No dobrze, ale wróćmy do Qi Gongu. Jak byś go opisał komuś, kto nie ma pojęcia czym jest?

Za każdym razem, gdy ktoś mnie o to pyta, podaję trochę inną odpowiedź, przyglądam się moim słowom.

Czyli wciąż robisz dokładnie to, co wcześniej. Przyglądasz się wszystkiemu. 

Tak. Qi Gong to praktyka służąca eksploracji procesów energetycznych, naszej wewnętrznej mocy i wszystkiego, co ją ogranicza, wszystkich napięć i bólów. Jej celem jest oczyszczanie, harmonizowanie, kumulowanie energii i jej ekspresja. Tak jak już wspominałem, Qi Gong to uporządkowana metodologia odkrywania zasad, na których funkcjonujemy, zarówno fizycznie, emocjonalnie i mentalnie. To sposób na poznawanie naszego ludzkiego potencjału, co to znaczy być człowiekiem. Można też w prosty sposób wytłumaczyć, czym jest Qi Gong, odwołując się bezpośrednio do znaczenia samych słów. „Qi” oznacza energię życia, albo moc życia, a „Gong” to praca lub doskonalenie się w czymś, więc jest to praca nad doskonaleniem swojej życiowej energii.

Patrząc na to, jak wygląda praktyka Qi Gong od razu przyszło mi do głowy Tai chi. Czy jest jakieś bezpośrednie powiązanie pomiędzy nimi?

Tak, wywodzą się z tradycji chińskiej. Chińczycy mają piękne powiedzenie, że Qi Gong to jak nauka pisania liter, a Tai chi to pisanie powieści. To znaczy, że Qi Gong jest wstępem do Tai chi, ale jednocześnie bardzo istotną częścią całego procesu. Bo od nauki liter zaczyna się wszystko. Z nich powstają słowa, zdania, aż w końcu, jeśli idziemy dalej, dochodzimy do złożonych struktur, jakimi są całe opowieści. W praktyce Qi Gong uczymy się podstaw, czyli form, zasad, oddechu, przepływu energii. To już jest ogromna i głęboka dziedzina. Ale im bardziej zbliżamy się do Tai chi, tym bardziej zaczynamy układać z tych elementów coś większego, złożone „zdania”, aż po cały „język ruchu”. Dlatego mówiąc o tradycyjnym treningu, można spojrzeć na Qi Gong i Tai chi jako na continuum, jako na jedną drogę rozwoju.

A czy można zatrzymać się na Qi Gongu i nie praktykować Tai chi?

Można. To ogromny, różnorodny świat, z wieloma stylami, podejściami i głębią samą w sobie. Nie każdy musi iść dalej. Qi Gong jest wystarczająco bogaty, by stać się pełną praktyką, choć dla mnie jest to podstawa, z której naturalnie rozwija się przygoda ze sztukami walki, takimi jak Tai chi i Bagua. Można je swobodnie nazwać bardziej zaawansowanym Qi Gongiem.

Jesteśmy mocno przyzwyczajeni do działania z poziomu siły woli. W Qi Gongu bardziej pracujemy nad tym, żeby rzeczy mogły się wydarzać swobodniej, naturalniej, niż nad tym, żeby koniecznie coś „przewalczyć”. To duża różnica.

Ty w jakim stylu najczęściej uczysz?

Najbardziej podstawowy podział w Qi Gongu to podział na tradycję wody i tradycję ognia. Ja sam rozwijam się w tradycji wody. To podejście, w którym kluczowe znaczenie mają jakości związane z wodą: płynność ruchu, relaks, miękkość, odżywienie. Woda zawsze płynie w dół, do najniższego punktu i ten kierunek jest tutaj symboliczny i praktyczny.

A w tradycji ognia?

Tu dominuje odwrotny ruch, energia unosi się w górę, jak płomień. To podejście nastawione jest na dynamikę, wzrost, ekspansję. Oczywiście obie tradycje zawierają w sobie elementy przeciwstawne, woda potrzebuje ognia, ogień potrzebuje wody. Chodzi jednak o akcent, na jakich jakościach oparta jest praktyka. W tradycji wody akcent kładzie się na zakorzenienie, wyciszenie, przywracanie przepływu. W tradycji ognia, na intensywność, transformację, działanie. W praktykach, których my uczymy, fundamentem jest woda i ziemia, która ją „trzyma”, bo daje ona solidne podstawy m.in. do pracy z ogniem. Jeśli masz dostęp do wody, możesz bezpiecznie operować ogniem. Problem pojawia się wtedy, gdy próbujesz pracować z ogniem bez tej bazy, wtedy staje się to niebezpieczne. Dlatego ścieżka ognia wymaga bardzo precyzyjnego prowadzenia przez doświadczonego nauczyciela. Nasza współczesna kultura, pełna ognia, tempa, szumu, intensywności,  bardzo łatwo lgnie do wszystkiego, co efektowne i wysokoenergetyczne. Dlatego tak ważne jest, żeby mieć dostęp do wody. Bo tylko wtedy można utrzymać prawdziwą równowagę. Z perspektywy lekarza medycyny chińskiej, moglibyśmy powiedzieć, że nasze ekrany, to na co w kółko spoglądamy, to jest tak zwany „zimny ogień”. Nasza cywilizacja ognia wciąż generuje takie wynalazki i chce je rozwijać, bo to jest dla niej oczywiste. Ale jednocześnie to rzadko kiedy nas harmonizuje. Wręcz przeciwnie, często jeszcze bardziej nas rozstraja.

Tomek Eichelberger prowadzący zajęcia - Hello Zdrowie

Tomek Eichelberger prowadzący zajęcia /fot. archiwum prywatne

Opowiedz, jak wyglądają zajęcia z Qi Gong?

Pojedyncze zajęcia trwają około 1,5 godziny. Zaczynamy od pozycji stojącej WuJi. To jest podstawowa pozycja w Qi Gongu. Wuji oznacza „stan pustki” albo bardziej „stan otwartej przestrzeni”. To stan zerowy, stan pełnego potencjału. Miejsce, z którego wszystko może się wydarzyć, ale jeszcze nic się nie wydarza. Nie ma działania, ale są wszystkie możliwości. Chodzi w niej o pełną świadomość życia w ciele, a także o to jak sami się w tym wszystkim organizujemy.

Można powiedzieć, że to jak się organizujemy w naszym ciele, przekłada się na to, jak organizujemy się w naszym życiu?

Otóż to. To może się niektórym nie spodobać, ale prawda jest taka, że jeśli nie jesteś obecny w swoim ciele, to nie jesteś naprawdę obecny w swoim życiu. Nie jesteś w stanie się naprawdę dobrze poczuć emocjonalnie, energetycznie, jeśli nie zaczynasz od ciała. Oczywiście, możesz próbować funkcjonować tylko z poziomu głowy, intelektualnie. Ale właśnie to, ten brak kontaktu z ciałem, prowadzi do całej masy problemów. To dokładnie ta droga, która prowadzi do stresu, wypalenia i ostatecznie do chorób. Tak jest na przykład z depresją. Zmagając się z nią, zamykamy się w naszej głowie. Zazwyczaj to efekt trudnych doświadczeń emocjonalnych. Ciało się wycofuje, zamyka. I wtedy my, zamiast żyć w ciele, zaczynamy żyć w głowie. Ale trudno to nazwać prawdziwym życiem.

Słuchając ciebie zaczynam myśleć, że moje życie jednak w dużej mierze dzieje się w głowie.

Jak większości ludzi na tej szerokości geograficznej.

No właśnie. Przecież w takim mieście jak Warszawa, żyjemy w ciągłym pośpiechu. Myślisz, że to w ogóle możliwe, aby nie być tylko w głowie? Pracując na co dzień, często w korporacjach, wykonując zadania pod presją czasu, przy ekranie, w hałasie, w pośpiechu…

Wiesz co, myślę, że to nie tylko możliwe, to konieczne, żeby nie być jedynie w głowie, o ile chcemy być zdrowi. Zacząć znowu czuć, a nie jedynie myśleć. Właśnie tak bym do tego podszedł. I w tym może pomóc nam praktyka Qi Gong, żeby na nowo zakorzenić nas w ciele. I co ciekawe, myślę, że ten stan bycia w głowie nie jest wcale czymś nowym, charakterystycznym tylko dla naszych czasów czy dla tej cywilizacji. Skoro te praktyki istnieją od tysięcy lat, to widać wyraźnie, że ten problem i ta potrzeba były zawsze. Ludzie od zawsze potrzebowali wracać do ciała.

Tiffany Watt Smith - Hello Zdrowie

Wróćmy do samych zajęć. Powiedziałeś, że zaczynacie zajęcia od pozycji stojącej. Co dalej?

Później pojawiają się różne ćwiczenia w ruchu, które są skierowane do konkretnych przestrzeni w ciele. Na przykład praca z kręgosłupem. Ćwiczenia, które pozwalają przejść przez wszystkie kręgi, odczuć ich ułożenie, a przede wszystkim, oprzeć kręgosłup na nogach. Są też ćwiczenia, w których unosimy i opuszczamy ręce w różnych pozycjach. To wszystko po to, żeby wzmocnić przepływ energii w różnych obszarach ciała. Warto podkreślić, w tych metodach, których uczymy, niczego sobie nie wyobrażamy. Nie chodzi o wizualizację. Wszystko zaczyna się od bezpośredniego doświadczenia, od tego, że zaczynasz po prostu utrzymywać uwagę w konkretnym miejscu w ciele. Dłużej. Stabilniej. I wtedy, coś zaczyna się dziać. Kiedy więc pozostajesz w danej pozycji świadomie, wykonując to, co jest w instrukcji, wzmacniasz uwagę w określony sposób. A za uwagą idzie energia.

Nie wiem, czy potrafię to sobie wyobrazić.

Jeśli przez dłuższy czas skupisz się na przykład na jednym palcu, powiedzmy, palcu wskazującym, to zaczniesz czuć zmianę. Palec zacznie pulsować, może zrobi się cieplejszy. To dlatego, że kierując tam uwagę, uruchamiasz przepływ – krew, energia zaczynają tam płynąć wyraźniej. Tak samo jest z innymi częściami ciała. Jeśli masz zimne stopy i potrafisz utrzymać uwagę w stopach przez dłuższą chwilę, one po prostu zaczną się robić cieplejsze, bo energia zaczyna tam znowu krążyć. Zimne dłonie, zimne stopy to klasyczny przykład tego, że energia nie płynie swobodnie. Qi Gong daje narzędzia, żeby to zmienić, przez świadomy ruch, przez uważność, przez obecność.

Są w Qi Gongu pozycje leżące?

Są leżące, a także siedzące. Tak naprawdę zakres tego, co robimy, jest bardzo szeroki, ale zawsze dostosowany do tego, co jest możliwe dla osób, z którymi pracujemy.

W którym momencie zrozumiałeś, że chcesz uczyć Qi Gongu?

Wszystko zaczęło się od regularnej praktyki. Qi Gong mnie fascynował. Czułem, jak dobrze mi robi w ciele, w głowie, całym moim funkcjonowaniu. I w pewnym momencie już po studiach na AWF-ie, kiedy pracowałem jako trener osobisty, zajmując się treningiem funkcjonalnym i przygotowaniem motorycznym, zrozumiałem, że to już nie jest moja ścieżka, że to, czym naprawdę chcę się dzielić, jest Qi Gong. Zacząłem wprowadzać elementy tej praktyki do pracy z osobami, które trenowałem. Najpierw delikatnie, powoli, ale z czasem naturalnie zaczęło się to zmieniać. Aż w końcu doszło do tego, że pracowałem z nimi już właściwie tylko poprzez Qi Gong. Co ważne, ta praktyka ma wiele form i ścieżek, jest bardzo różnorodna, więc naprawdę jest z czym pracować i jak to robić, dostosowując do potrzeb.

Na pewno ogromne znaczenie miało też to, że spotkałem Rona Timma.

Twojego kolejnego nauczyciela.

Tak. Miałem wtedy jakieś 23 lata i to spotkanie miało olbrzymi wpływ na moje życie. Od razu poczułem, że to, jak on uczy, ten styl, ścieżka wody, całkowicie ze mną rezonują. Trafiało to do jakichś głębokich, trudno uchwytnych miejsc we mnie. I wtedy pojawiła się pierwsza myśl, właściwie przekonanie, że ja też kiedyś będę to robił.

Można też w prosty sposób wytłumaczyć, czym jest Qi Gong, odwołując się bezpośrednio do znaczenia samych słów. „Qi” oznacza energię życia, albo moc życia, a „Gong” to praca lub doskonalenie się w czymś, więc jest to praca nad doskonaleniem swojej życiowej energii.

Czy uczęszczając na zajęcia do ciebie też można w pewnym momencie zostać nauczycielem Qi Gong’u?

Nauczyciele powstają w sposób naturalny. Nauczyciele nie są „produktem kursów” w moim rozumieniu. To się dzieje w wyniku głębokiego, wieloletniego zaangażowania w praktykę. Oczywiście, nie każda osoba, która całkowicie zaangażuje się w Qi Gong, zostaje nauczycielem, nie musi. Każdy ma swoją ścieżkę, swoją misję. Ale jeśli chce się zostać nauczycielem to przechodzi się przez wiele etapów, to proces, który trwa i nie kończy się. Chociaż na Instagramie wyświetlają mi się reklamy w stylu: „Zostań nauczycielem Qi Gongu w tydzień”. Szczerze mówiąc, nie wiem, kto to organizuje, i nawet nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć.

Można powiedzieć, że joga zrobiła na świecie zawrotną karierę, dlaczego w takim razie tak mało mówi się o Qi Gongu? Jest bardziej wymagający?

O Qi Gong mówi się coraz więcej – na szczęście! Mówiłem, że gdy zaczynałem praktykować Qi Gong to coś się we mnie zmieniało. Ale nie na poziomie spektakularnego efektu, tylko bardzo subtelnie. Głęboko. To nie zawsze jest łatwe do zauważenia od razu. To działa inaczej niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Wcześniej mówiłem o praktykach ognia i myślę, że joga jest zdecydowanie bardziej w tę stronę. Dlatego też joga była dla nas, jako cywilizacji, łatwiejsza do wchłonięcia. Bo jej ekspresja, intensywność, kierunek działania, to wszystko pasuje do tempa, w jakim żyjemy. Do potrzeby „dziania się”. A Qi Gong? On działa inaczej. To jest raczej ścieżka wody, miękka, głęboka, oparta na czasie, na cykliczności, na zatrzymaniu. I właśnie dlatego Qi Gong może być postrzegany jako trudniejszy, bo wymaga spowolnienia.

Ludzie Zachodu potrzebują natychmiastowych efektów.

Tak, to bywa trudne do przyjęcia dla nas, bo jesteśmy mocno przyzwyczajeni do działania z poziomu siły woli. W Qi Gongu bardziej pracujemy nad tym, żeby rzeczy mogły się wydarzać swobodniej, naturalniej, niż nad tym, żeby koniecznie coś „przewalczyć”. To duża różnica. Kilka dni temu po swojej praktyce, która była dla mnie poruszająca, nagrałem krótki filmik. Pojawiło się we mnie takie pytanie, którym po prostu chciałem się podzielić: „Czy wpadłeś/wpadłaś kiedyś na to, że żeby być twórczym, trzeba też być nietwórczym?”. Żyjemy w świecie, który jest totalnie nastawiony na produktywność, na to, żeby cały czas coś wytwarzać, mieć świetne pomysły, robić z nich coś, co się sprzeda, zarobić. A co ty na to, żeby dać swojemu układowi nerwowemu i planecie ODPOCZĄĆ?

 


Tomek Eichelberger – jest absolwentem AWF’u w Warszawie, instruktorem wielu dyscyplin sportu (koszykówki, pływania, żeglarstwa, snowboardu). Przez lata zgłębiał metodę Feldenkraisa, trening funkcjonalny, auto-uwalnianie mięśniowo powięziowe i mindfulness. Obecnie jest nauczycielem Qi Gong.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?