Samotność ciąży. Felieton Ewy Kalety Samotność ciąży. Felieton Ewy Kalety / Unsplash, Jonathan Borba

Samotność ciąży. Felieton Ewy Kalety

Spis treści:

Zanim zaszłam w ciążę, docierały do mnie głównie różowe plotki o macierzyństwie. Kobiety mówiły mi o tym, że ich życie dzięki dzieciom zyskało niepodważalny sens, że zrozumiały, czym jest miłość bezwarunkowa i że nic nie może równać się temu doświadczeniu. Kiedy zaszłam w ciążę, często z ust tych samych kobiet usłyszałam adnotacje do poprzednich wypowiedzi, informacje pisane drobnym drukiem.

Co słyszą kobiety w ciąży?

„Teraz jesteś zmęczona? Zobaczysz, co będzie, kiedy dziecko się już urodzi”.

„Masz mdłości? Nie masz apetytu? Zobaczysz, jak to jest nie móc jeść, kiedy odpuszczasz połowę posiłków, bo noworodek płacze za każdym razem, kiedy chcesz sobie zrobić kanapkę”.

„Boli Cię głowa, masz ciążowe migreny? Zobaczysz, jak boli natłok mleczny”.

Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że stoję przed torem przeszkód, a koleżanki obserwują, czy dam radę, chętnie popatrzą, jak mi będzie ciężko.

Jest 6 rano, spędzam kolejne godziny w toalecie, mdłości budzą mnie nawet w nocy. 10 tydzień to apogeum mdłości. Nie wiesz, jak to jest? Wyobraź sobie chorobę lokomocyjną praktycznie 24/7. Biorę do ręki telefon i zastanawiam się, do której koleżanki-matki napisać, szukam zrozumienia, otuchy, oparcia. Czy do tej, która straszy mnie rozpadem związku po porodzie, rozcinaniem krocza czy pękaniem sutków od karmienia? Wybieram tę, która chroni się przed innymi matkami cynicznym poczuciem humoru, chowając za nim swoje nadwątlone ze wszystkich stron człowieczeństwo.

Najpierw jesteś samotna w ciąży, a potem jest jeszcze gorzej

„Czy ty też czułaś się taka samotna w ciąży?”, pytam.

„Tak, ale potem jest jeszcze gorzej”.

Nie mogę narzekać na brak zainteresowania, wielu moich znajomych i przyjaciół pyta mnie co kilka dni „jak się czujesz?”, ale ciąża to przyspieszony kurs z czytania komunikacji pozawerbalnej, z jakiegoś powodu wiesz, że najlepiej będzie, kiedy odpowiesz jednym zdaniem. Komunikację pozawerbalną i czytanie z ruchu ciała można ćwiczyć też w kolejkach w supermarketach. Odkąd jestem w ciąży, do Biedronki i Lidla nie zaglądam, chodzę tam, gdzie znajdę kasę z pierwszeństwem dla ciężarnych i inwalidów. Tyle wart jest mój spokój, około 3 zł na każdym produkcie w koszyku codziennych potrzeb.

Ale nawet w kasie dla uprzywilejowanych nie wypada korzystać z uprzywilejowania, kobiety w ciąży podchodzą do niej, ale grzecznie stoją, aż ktoś ustąpi im miejsca. Same milczą, żeby się nie narzucać. Ja się narzucam, przyciskam guzik i wyprzedzam kolejkę, mijając klientów, zastanawiam się: "czy ja nie przesadzam? Ten brzuch ledwo widać? Może są jakieś przepisy regulujące, od którego miesiąca wolno korzystać z tego uprzywilejowania?".

Znoszę obrażone wyrazy twarzy, wpatrywanie się w mój brzuch i unikanie kontaktu wzrokowego. Odchodzę kołysząc się emocjonalnie, od poczucia winy do złości. Mogę korzystać z kasy dla ciężarnych, ale czy powinnam? Czy to już etap, kiedy jako przyszła matka Polka powinnam cierpieć, przyuczać się do pomijania moich potrzeb właśnie tu, w kolejce?

Niektórzy mówią: "musisz podejść do swojej ciąży mistycznie, zaakceptować samotność, której nikt za ciebie nie przeżyje”. Fakt, miałam kontakt z absolutem, dopóki nie zaczęłam trzymać w objęciach sedesu kilka razy dziennie. Trudno jest wytrzymać w mistyce ciąży, bo zaglądanie w swój wewnętrzny kosmos budzi lęk. Łatwiej skupić się na mdłościach, bo to przynajmniej można do czegoś porównać, do rota wirusa albo długiej podróży pociągiem. Jeszcze się nie zorientowałam, że w środku noszę dziecko, jeszcze nic nie wiem o tym, które noszę w brzuchu. Bo nie dochodzi stamtąd nic oprócz ciszy.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź