Fotel w gabinecie lekarskim Fotel w gabinecie lekarskim/ Zdjęcie: iStock

„O, serduszko nie bije” – żarty ginekologów za drzwiami gabinetów

Spis treści:

„O, serduszko nie bije” czy „Szkoda takiej ładnej waginy, po porodzie to już nie będzie to samo” – według niektórych ginekologów żarty w tym stylu mają rozluźnić atmosferę, szczególnie jeśli pacjentka zaszła w ciążę po raz pierwszy. Czy jest się z czego śmiać? Dlaczego pewni lekarze nie potrafią ugryźć się w język i co z żartami ginekologów możemy zrobić jako pacjentki?

Żarty ginekologów – co można usłyszeć?

Magdalena (imiona bohaterek zmieniłam) w pierwszą ciążę zaszła w wieku 34 lat. Dziecko było planowane – wcześniej z mężem dużo pracowali i podróżowali, po prostu korzystali z życia. Nie ulegli presji otoczenia, że zegar tyka. Nie mieli też większych trudności z poczęciem, choć mąż Magdy dobiegał już czterdziestki. Zrobili rutynowe badania i gdy upewnili się, że wszystko gra, zaczęli się starać o dziecko. „Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogę być za stara albo że już za późno. Szczerze, to byłam odporna na takie teksty. Zaszłam w ciążę wtedy, gdy byłam na to gotowa i kiedy chciałam” – mówi Magdalena.

Marzyła, aby jej ciążę poprowadził zaufany ginekolog, do którego chodziła od lat, ale pech chciał, że z przyczyn zdrowotnych akurat miał przerwę w praktyce. „Polecił mi swojego kolegę…” – wspomina Magda. Nie spodziewała się, na kogo trafi. „Pierwsze wrażenie zrobił raczej dobre, ot, szczupły, szpakowaty, z wyglądu raczej przyjemny pan po pięćdziesiątce. Ale gdy zaczęliśmy rozmawiać, szybko wyskoczył z tekstem: No, w pani wieku to już najwyższa pora na dziecko. Potem się rodzice dziwią, że w przedszkolu i szkole mylą ich z dziadkami. Zamurowało mnie. A to był dopiero początek”.

Tylko podczas jednej wizyty Magdalena usłyszała trzy teksty nie na miejscu – wszystkie odnosiły się do jej wieku. Podczas badania na fotelu ginekologicznym lekarz, z uśmiechem, stwierdził, że „jak na kobietę po trzydziestce, to jest tam na dole całkiem zadbana”. Tego też nie skomentowała. Później zlecił kontrolne badania, zapisał witaminy, a po wszystkim poprosił, żeby na siebie uważała, bo „w jej wieku to nigdy nie wiadomo”.

Magdalena: „Teraz żałuję, że nic mu wtedy nie powiedziałam, a trzeba było od razu załatwić temat. Gdy opowiedziałam o wszystkim mężowi, trochę się zdziwił, ale też fakt, że obrócił sprawę w żart, więc za miesiąc poszłam na kolejną wizytę. I kiedy znowu usłyszałam, żebym się nie przemęczała, bo nie jestem już niestety pierwszej młodości, więcej tam nie wróciłam. Zmieniłam lekarza. Ten nie robił mi już takich uwag, ale niesmak niestety pozostał”.

Żarty ginekologów: „Nie ma się co napalać”

Magda nie jest wyjątkiem. Dziewczyny często piszą o tym, jak obcesowo potraktowali je lekarze – nawet gdy wydawało im się, że mają znakomite poczucie humoru – jest szereg. O tym, co usłyszały w gabinecie ginekologicznym, piszą w internecie: na forach, w grupach dyskusyjnych i messengerach do naszej redakcji.

Komentarze co najmniej nie na miejscu pojawiają się bardzo często już na etapie badań. „Gdy miałam lat 24 i czteroletniego syna, poszłam do ginekologa do przychodni i powiedziałam, że chciałabym się jakoś przygotować do drugiej ciąży. Na co lekarz bardzo zdziwiony zapytał: A ile TY w ogóle masz lat, i po co tu przyszłaś, jak będziesz w ciąży, to dopiero przyjdź! Wyszłam z gabinetu w wielkim szoku i więcej już do niego nie wróciłam – poszłam prywatnie” – wyznaje internautka na forum Gazety.

O, serduszko chyba nie bije” – taki komentarz podczas badania USG usłyszała Patrycja. Prawie zabrakło jej powietrza. „Żartuję, wszystko w porządku” – dodał po chwili lekarz z uśmiechem. Patrycja: „Miałam ochotę rozszarpać mu gardło”.

Niektórzy ginekolodzy potrafią być bardzo bezpośredni, zwłaszcza w kontaktach z niedoświadczonymi pacjentkami, które bardzo przeżywają swoją pierwszą ciążę. „Może nie tylko najgłupsze, ale najokropniejsze, co usłyszałam, to to, że: Nie założymy pani karty ciąży w pierwszym miesiącu, tylko poczekamy do trzeciego–czwartego, bo w takiej wczesnej ciąży to nic nie wiadomo, może się nie opłacać. Myślałam, że spadnę z tego koszmarnego fotela – masakra. Już więcej nie poszłam do tej strasznej kobiety” – wyznaje Traszka na forum netkobiety.pl.

„Ja też usłyszałam, że jeszcze nie ma się co napalać, bo do końca pierwszego trymestru wszystko się może zdarzyć” – mówi Ola. „Tak, NAPALAĆ. A dodam, że długo staraliśmy się o dziecko i gdy wreszcie się udało, byłam bardzo szczęśliwa. A tu coś takiego. Głupim, nieprzemyślanym tekstem można wszystko zepsuć”.

W podobnej sytuacji znalazła się Kikacu: „Kiedy poszłam prywatnie potwierdzić, że jestem w ciąży, ginekolog powiedział mi: W krajach afrykańskich dopiero o ciąży mówi się, jak kobieta jest w 12. tygodniu ciąży, a dzięki temu natura robi selekcję naturalną, proszę przyjść w 12. tygodniu do mnie, to porozmawiamy o ciąży. Już nigdy więcej nie odwiedziłam tego palanta”.

Żarty ginekologów: „Tyle kasy z NFZ roztrwoniła…”

Zdumiewający komentarz na temat swojego… wyglądu usłyszała Anna. Zawsze była bardzo szczupła, na granicy niedowagi. To u niej genetyczne – wszyscy w rodzinie zawsze byli szczupli, wręcz chudzi, z godną pozazdroszczenia przemianą materii. Kiedy przyszła do swojej ginekolog porozmawiać o ciąży, ta zapytała drwiąco: Kochana, jak ty z taką niedowagą chcesz w ciążę zajść? Najpierw nabierz trochę ciała. Moim zdaniem to było bardzo nie na miejscu” – uważa Anna.

Inaczej było natomiast u Beaty, która ma pewną nadwagę. „Lekarz-ginekolog w przychodni powiedział mi wprost, że otyłość może wykluczyć ciążę. Zatkało mnie, bo nie jestem gruba, mam może 2–3 kg na plusie. Na odchodne szok: lekarz podał mi adres nowego klubu fitness w okolicy. Nigdy nie spotkałam się z takim chamstwem”.

Internautki skarżą się, że wielu polskich ginekologów nie potrafi wczuć się w ich sytuację – w to, jak bardzo przeżywają szczególny stan, w którym się znalazły. Pojawiają się zarzuty o „olewającym podejściu do pacjentki”. Sandra na forum babyboom.pl pisze: „Miałam problemy z nerkami na samym początku ciąży i usłyszałam tekst, że jeszcze na dobre ciąża się nie zaczęła, a ja już tyle kasy z NFZ roztrwoniłam na badania moczu co tydzień.

Komentarz dotyczący pieniędzy usłyszała też Hania, lat 32. W pierwszą ciążę zaszła, mając 25 lat. Urodziła córkę. Potem, gdy skończyła 28 lat, na świat przyszła jej druga córka. Kiedy Hania postanowiła porozmawiać z lekarzem o trzecim dziecku, ten uśmiechnął się z politowaniem i rzucił: „A jednak łase jesteście na to 500+”. „Normalnie myślałam, że spadnę z krzesła. Autentyczny SZOK, zwłaszcza że znałam tego lekarza – przyjmował w przychodni od lat – i dotąd zachowywał się przyzwoicie. Nie byłam wtedy jeszcze w ciąży. Więcej do tego pana nie poszłam!”. Hania niedawno urodziła trzecie dziecko – synka.

Wiek, wygląda, waga – co jest obiektem żartów ginekologów?

Wielu ginekologów pozwala sobie na komentarze – podobnie jak u cytowanej na początku Magdaleny – dotyczące wieku pacjentek. „Usłyszałam kiedyś pytanie, czy nie bałam się zachodzić w ciążę w takim wieku. Dodam, że miałam trzydzieści dwa lata” – wspomina Małgorzata. Podobnie było u Katarzyny, która zdecydowała się na dziecko w okolicach czterdziestki. „Popatrzył na mnie i rzucił: Ulalala, w pani wieku, to się już o wnukach myśli, a nie o dzieciach. Cierpliwości mniej i do wagi sprzed ciąży trudniej wrócić. Nie brzmiało to jak troska, zwłaszcza że zawsze miałam parę kilo na plusie”.

Młodsze kobiety nie mają dużo łatwiej. Agnieszkę, gdy zaszła w ciążę, mając 22 lata, ginekolog zapytała: „A co, tabletki zawiodły? Ciąża w pani wieku to na pewno wypadek przy pracy”. Jej ciąża była planowana. Z kolei Marcie ginekolog rzucił tekst: „Szkoda takiej ładnej waginy, po porodzie to już nie będzie to samo”.

Różnie bywa też w polskich szpitalach, gdzie kobiety trafiają z powikłaniami ciąży. Mamma12: „Nie podczas porodu, ale w czasie ciąży – leżałam na patologii, lekarz zagląda w kartę, widzi wpis ciąża po in vitro i zwraca się do mnie: O, in vitro? A co biskup na to? Pozostawię bez komentarza”.

Szokujące są natomiast teksty, jakie niektóre kobiety słyszą tuż przed porodem. „Lekarz mi powiedział, żebym zamknęła gębę i zaczęła przeć, to wszystko będzie cacy” – opowiada forumowiczka Gazety. „Bzykałaś się, to teraz sobie pocierpisz” – to z kolei wspomnienie Goni.

Nie na miejscu bywają też uwagi niektórych położnych. Jedna z internautek na forum babyboom.pl pisze: „Położna MAŁGORZATA miała mój poród w głębokim poważaniu, a wręcz była zła, że to tak długo trwa. Rzucała kąśliwymi tekstami typu: Jeszcze nie urodziłaś? Albo: Ty się nie nadajesz do porodu, nawet przeć nie umiesz itp. Jak widać, w naszym kraju nic się nie zmienia, jak można mieć taki zawód, który ma nieść pomoc i w taki sposób traktować drugiego człowieka? Znieczulica, brak kultury i chamstwo”.

„U mnie dwie sytuacje podczas jednego porodu – pisze Ania – Pierwsza: żebym tak nie wrzeszczała jak wieprz podczas uboju. Druga: że lubię naturę (tu chodziło o nieogolone okolice łonowe – normalnie się golę, ale z dużym brzuchem było mi ciężko)”.

Najważniejsze jest wsparcie

Paulina Klimczak, psycholog z sieci przychodni NZOZ „Twój Lekarz” zwraca uwagę, że pierwszy trymestr ciąży charakteryzuje się ambiwalencją emocjonalną. „Pojawiają się takie uczucia jak radość, zaskoczenie, niedowierzanie, lęk, niechęć. Kobiecie mogą też towarzyszyć wątpliwości, czy to dobry moment na pojawienie się dziecka, szczególnie gdy ciąża nie była planowana. Lęk może wiązać się z wieloma obszarami: niepokojem o zdrowie i prawidłowy rozwój dziecka, analizą własnego zachowania, które mogło zaszkodzić nienarodzonemu dziecku, lękiem przed przyszłością i zmianą dotychczasowego sposobu życia, lękiem przed podjęciem nowej roli społecznej”.

Dlatego zdaniem psycholog Pauliny Klimczak ważne jest, aby kobieta w tym okresie – jak i w okresie całej ciąży – miała wsparcie w najbliższych osobach, mogła porozmawiać o swoich odczuciach bez obawy przed oceną. – Warto także wykorzystać ten czas na edukację – czytanie książek o tematyce ciąży, rozmowy z kobietami o podobnych doświadczeniach. To ułatwi zrozumienie i akceptację własnych emocji – tłumaczy specjalistka.

Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej

Od 1 stycznia 2019 roku obowiązuje Rozporządzenie Ministra Zdrowia – Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej, który zakłada, że głównym celem opieki medycznej w naszym kraju jest to, aby każdej Polce w okresie okołoporodowym zapewnić bezpieczeństwo, zdrowie i dostęp do opieki na najwyższym poziomie. Standard obowiązuje wszystkie placówki medyczne w naszym kraju i dotyczy okresu ciąży, porodu, jak i połogu.

Pamiętaj:
masz w każdej chwili prawo do zmiany lekarza, nie masz obowiązku korzystania z porad tylko jednego specjalisty
Twój komfort i bezpieczeństwo, również emocjonalne, jest NAJWAŻNIEJSZE

Obejrzyj Standard na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź