Przejdź do treści

Maja Staśko: żarty z grubych osób są równie śmieszne jak żarty z gwałtu

Żarty z gwałtu / pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Nie muszę być gruba, nie muszę być po gwałcie, by wspierać osoby, które są krzywdzone. Na tym polega solidarność” – pisze Maja Staśko na swoim profilu na Instagramie. Tym samym aktywistka po raz kolejny odnosi się do fatfobii, o której stało się głośno w związku z nagraniem Anny Lewandowskiej. Trenerka wystąpiła w nim z doczepionym brzuchem i ogromną sztuczną pupą. „To totalny brak empatii” – dodaje Staśko.

Bodyshaming

„Żarty z grubych osób są równie śmieszne jak żarty z gwałtu. Po tym, jak to napisałam, pojawiło się jakieś wielkie oburzenie. 'Osoby grube mają wybór, żeby nie być grube, osoby zgwałcone są zgwałcone do końca życia’. I właściwie powinnam być zadowolona – osoby po gwałtach wreszcie są traktowane poważnie, a żarty z nich uznawane za niedopuszczalne. Ale nie jestem” – pisze Maja Staśko w swoim najnowszym poście na Instagramie.

Tym samym aktywistka po raz kolejny odniosła się do sytuacji sprowokowanej relacją Anny Lewandowskiej. Przypomnijmy – kilka dni temu trenerka opublikowała w swojej relacji na Instagramie nagranie, na którym w kostiumie osoby otyłej (duża pupa i duży brzuch) tańczy do jednego z przebojów Beyonce. Lewandowska w ten sposób chciała zwrócić uwagę na kwestię bodyshamingu. I chociaż, jak twierdzi, nie miała złych zamiarów, po publikacji nagrania posypały się negatywne komentarze.

Aleksandra Serocka

Żarty z gwałtu

Maja Staśko w swoim najnowszym poście zwraca jednak uwagę na kolejny problem – na żartowanie z gwałtu. Według aktywistki, tego typu żarty nie różnią się niczym od żartów z osób grubych.

„Osoby po gwałtach nie są do końca życia 'zgwałcone’. Gwałt ich nie naznacza. To doświadczenie – zwykle traumatyczne – które przetrwały. Nie definiuje ich, nie sprawia, że można podstawić ich dwa zdjęcia jak u trenerek fitness: 'przed’ i 'po’ gwałcie. To jest ta sama osoba – tyle że ktoś ją skrzywdził.

W komentarzach z pozorną troską zgwałcone osoby są przedmiotowo wykorzystywane jako 'ofiary’ – po to tylko, żeby poniżać grube osoby. Bo te grube rzekomo same są sobie winne. Przecież wystarczyłoby nie jeść i ćwiczyć, by nie być grubą. A obrażanie ludzi to nie żadna krzywda, tylko troska o zdrowie” – pisze Maja Staśko.

Staśko dodaje, że gdy pisze o sprawach gwałtów, słyszy dokładnie te same argumenty względem kobiet po gwałtach. Mowa tutaj o zdaniach typu: „Sama jesteś sobie winna”, „Wystarczyło nie chodzić nocą po mieście”, „Gwałt? O czym ty mówisz, to taki dobry chłopak!”.

„I potem gdy mówię komuś, że wspieram osoby po gwałtach, słyszę: 'Ach tak? Lubisz gwałty? To ja mogę cię zgwałcić!’. Taki żart. Albo żarty z gwałtów w więzieniach na mężczyznach: 'Tylko się nie schylaj po mydło’. Żarty, że więźniowie będą traktować Margot jak 'damę’.

I jakoś gdy piszę, że te żarty – żarty z gwałtów – są totalnie nieśmieszne, słyszę to samo, co słyszę teraz w odniesieniu do żartów z grubych osób: 'Nie masz dystansu’. 'To już z niczego nie można pożartować?'” – wyjaśnia Staśko.

Aktywistka dodaje, że nie wierzy w tę nagłą zmianę w odniesieniu do osób po gwałtach. Według Staśko, to, co przeżywają teraz grube osoby w trakcie całej tej nagonki, przeżywają podobnie osoby po gwałtach, gdy pojawia się temat gwałtu.

„I dlatego to jest i musi być wspólna walka. Nie muszę być gruba, nie muszę być po gwałcie, by wspierać osoby, które są krzywdzone. Na tym polega solidarność” – kończy post Maja Staśko.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Żarty z grubych osób są równie śmieszne jak żarty z gwałtu. Po tym, jak to napisałam, pojawiło się jakieś wielkie oburzenie. „Osoby grube mają wybór, żeby nie być grube, osoby zgwałcone są zgwałcone do końca życia”. I właściwie powinnam być zadowolona – osoby po gwałtach wreszcie są traktowane poważnie, a żarty z nich uznawane za niedopuszczalne. Ale nie jestem. Osoby po gwałtach nie są do końca życia „zgwałcone”. Gwałt ich nie naznacza. To doświadczenie – zwykle traumatyczne – które przetrwały. Nie definiuje ich, nie sprawia, że można podstawić ich dwa zdjęcia jak u trenerek fitness: „przed” i „po” gwałcie. To jest ta sama osoba – tyle że ktoś ją skrzywdził. W komentarzach z pozorną troską zgwałcone osoby są przedmiotowo wykorzystywane jako „ofiary” – po to tylko, żeby poniżać grube osoby. Bo te grube rzekomo same są sobie winne. Przecież wystarczyłoby nie jeść i ćwiczyć, by nie być grubą. A obrażanie ludzi to nie żadna krzywda, tylko troska o zdrowie. Ale gdy piszę o sprawach gwałtów, słyszę dokładnie te same argumenty względem kobiet po gwałtach: „Sama jesteś sobie winna”, „Wystarczyło nie robić [lista czynności: chodzić nocą po mieście, zakładać spódniczki itd.] i robić [krzyczeć, wyrywać się, uciekać], żeby nikt cię nie zgwałcił”, „Gwałt? O czym ty mówisz, to taki dobry chłopak!”. I potem gdy mówię komuś, że wspieram osoby po gwałtach, słyszę: „Ach tak? Lubisz gwałty? To ja mogę cię zgwałcić!”. Taki żart. Albo żarty z gwałtów w więzieniach na mężczyznach: „Tylko się nie schylaj po mydło”. Żarty, że więźniowie będą traktować Margot jak „damę”. I jakoś gdy piszę, że te żarty – żarty z gwałtów – są totalnie nieśmieszne, słyszę to samo, co słyszę teraz w odniesieniu do żartów z grubych osób: „Nie masz dystansu”. „To już z niczego nie można pożartować?”. Więc wybaczcie, ale nie wierzę w tę nagłą zmianę w odniesieniu do osób po gwałtach – bo to, co przeżywają teraz grube osoby w trakcie całej tej nagonki, przeżywają podobnie osoby po gwałtach, gdy pojawia się temat gwałtu. I dlatego to jest i musi być wspólna walka. Nie muszę być gruba, nie muszę być po gwałcie, by wspierać osoby, które są krzywdzone. Na tym polega solidarność.

Post udostępniony przez Maja Staśko (@majakstasko)

Maja Staśko

Maja Staśko to aktywistka, publicystka, krytyczka literacka. Jest autorką książki ,,Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?” (darmowego ebooka). Obecnie profil Mai Staśko na Instagramie śledzi ponad 25 tys. osób. 

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: