Przejdź do treści

„Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana”. Posłanka Katarzyna Kotula opowiada o molestowaniu, którego miał dopuścić się prezes Polskiego Związku Tenisowego

Fot. Piotr Molecki/East News, Warszawa, 02.09.2022. 60. posiedzenie Sejmu IX kadencji. N/z: Katarzyna Kotula
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Zamykał od środka drzwi i krzywdził nas. (…) Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych… po piersiach, pośladkach” – wyznaje posłanka Katarzyna Kotula, która w wywiadzie dla Onetu opowiedziała o przemocy seksualnej, której przed laty miał się dopuścić wobec niej prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński. To nie pierwsza osoba, która, według dokumentów zebranych przez dziennikarzy Onetu, miała zostać przez niego skrzywdzona. Miało ich być wiele, wśród nich członkowie jego własnej rodziny i zawodniczki. „Dzięki Twojej deklaracji jest szansa, że ten syf przemocy wypłynie, a winni zostaną ukarani. Wszędzie” — napisała Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy na Twitterze, zwracając się do Katarzyny Kotuli.

„Seksualny predator”

„Nie chcę być nazywana jego ofiarą. Nie boję się go. Czuję moralny obowiązek, by publicznie powiedzieć prawdę” – mówi posłanka Katarzyna Kotula, która jako dziecko miała być molestowana seksualnie przez prezesa Polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego.

Dziś swojego byłego trenera posłanka nazywa „seksualnym predatorem”. Jak opowiada, jej drogi ze Skrzypczyńskim zetknęły się, gdy miała 13 lat i trenowała tenis w klubie Energetyk Gryfino. Z jej wspomnień wynika, że wokół prezesa PZT roztoczono „aurę, że to niezwykły trener, człowiek, który ma wynieść grupę szkolących się tam nastolatków i nastolatek na wyższy poziom”.

„Podczas treningów pozwalał sobie — wobec nas, kilkunastoletnich dziewczynek — na obrzydliwe komentarze. Komentował dojrzewanie naszych ciał, krzyczał: 'ale masz cycuszki!’. Innym razem potrafił powiedzieć, że mamy 'fajne tyłki’. Chłopców pytał, czy mieliby ochotę nas pomacać. Jedno zdanie powtarzał w kółko, było jego ulubione: 'jak kobieta mówi »nie«, to myśli »tak«’. Po pewnym czasie te obrzydliwe, seksistowskie teksty stały się normą. Miałyśmy wtedy 13-14 lat. Dziś wiem, że wtedy badał, na ile może sobie pozwolić. Selekcjonował nas i typował na swoje późniejsze ofiary” – wspomina Kotula w wywiadzie dla Onetu.

Z relacji posłanki wynika, że na molestowaniu słownym się nie skończyło. Jak opowiada, w pewnym momencie podczas treningów Skrzypczyński „zaczął szukać okazji do kontaktu fizycznego: dotykał, ocierał się”. Po treningach, często indywidualnych, pod pretekstem znoszenia sprzętu czy rozmowy o popełnianych na korcie błędach, miał zapraszać wybrane zawodniczki do „kantorka”.

„Kantorkiem czasami była dziewczęca szatnia, czasem biuro trenera, a innym razem miejsce składowania sprzętu. To były zawsze spotkania jeden na jeden [długa pauza]. Zamykał od środka drzwi i krzywdził nas. (…) Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych… po piersiach, pośladkach” – wyznaje Kotula w rozmowie z portalem.

Mirosław Skrzypczyński miał napastować posłankę seksualnie co najmniej kilkanaście razy na przestrzeni trzech lat, gdy trenowała w klubie Energetyk Gryfino.

„Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana. Pamiętam, że zastygałam, nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Później wypracowałam sobie strategię uciekania” – wspomina kobieta.

„Jest szansa, że ten syf przemocy wypłynie”

Na rozmowę z Katarzyną Kotulą zareagowało mnóstwo osób. Wśród nich byli między innymi politycy i byli sportowcy, którzy podkreślają w swoich postach, jak ważne jest to, że posłanka zdecydowała się opowiedzieć o swoich przeżyciach. Wysyłają jej też słowa wsparcia i dodają otuchy.

„Moja bliska polityczna przyjaciółka z Sejmu wywiadem dla Onetu mówi o przerażającej historii, której doświadczyła. Kaśka, wszyscy w Lewicy jesteśmy z Tobą. Dzięki Twojej deklaracji jest szansa, że ten syf przemocy wypłynie, a winni zostaną ukarani. Wszędzie” — napisała Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy.

Do sprawy oskarżeń, które padły ze strony Kotuli w kierunku prezesa PZN, odniósł się także między innymi były piłkarz i reprezentant Polski, a obecnie poseł, Cezary Kucharski.

„Porażające, że tenisem w czasach jego świetności rządzi taki człowiek!” – pisze na Twitterze.

 

"Kobiety dla kobiet" w usłudze Bolt / istock

Dwie twarze Skrzypczyńskiego?

O nieznanym dotąd obliczu prezesa Polskiego Związku Tenisowego Onet pisał już pod koniec października tego roku. Według dziennikarzy portalu, Jacka Harłukowicza i Janusza Schwertnera, Mirosław Skrzypczyński przez lata miał stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny i zawodniczek, które trenował.

Jak czytamy w artykule Onetu, choć pod jego rządami PZT zaczął rozkwitać, to „pod fasadą świetnie prosperującego związku, w czasie największych triumfów i emocji dostarczanych polskim fanom przez Igę Świątek, kryje się jednak brud”.

Dziennikarze dotarli do dokumentów, zeznań i relacji osób, które w przeszłości miały być skrzywdzone przez Skrzypczyńskiego. W ich ręce trafił między innymi list na temat przemocy, którą miał stosować prezes PZT wobec swojej rodziny. Wysłała go w 2019 r. do związku jego była teściowa Sabina W.

Z relacji kobiety wynika, że jej zięć miał „psychicznie i fizycznie znęcać się nad rodziną”, a swoją córkę „bić mocno” – do tego stopnia, że dziewczyna miewała widoczne „sińce na ciele”. Słowa Sabiny W. potwierdziła w 2020 r. sama Ewelina (imię córki Skrzypczyńskiego zostało zmienione w artykule). Kobieta wysłała na facebookowe konto „Quo Vadis PZT?”, założone przez przeciwników Skrzypczyńskiego, swoje zdjęcia z widocznymi siniakami na ciele i podbitymi oczami.

Nieraz mnie pobił. Mam zdjęcia z każdego pobicia. Wcześniej nie wysyłałam, bo się go bałam, teraz uważam, że to za daleko zaszło” – pisze Ewelina w wiadomości przesłanej do właścicieli profilu „Quo Vadis PZT?”. „Niestety nie byłam na obdukcji, bo się go bałam, a na policji powiedzieli mi, że bez niej nic nie zdziałam” – dodaje, podkreślając, że nie czuje się bezpiecznie.

„Chciałabym, aby te zdjęcia trafiły na waszą stronę, aby zdemontowały tego człowieka. To jest chore. Wczoraj, jak byłam w mieszkaniu po rzeczy, uderzył mnie w twarz i musiałam od razu uciec. Nawet ubrań nie mam…” – opowiada córka Skrzypczyńskiego.

Dziennikarze Onetu spotkali się osobiście z teściową prezesa PZT, która potwierdziła, że to ona wysłała list do związku. W rozmowie z nimi opowiada również o przemocy, jaką od lat jej zięć miał stosować również wobec jej córki, a swojej żony.

Jak mówi Sabina W., sprawę zgłosiła na policję w grudniu 2018 r. Od tego czasu minęły niemal trzy lata, a z relacji kobiety wynika, że Skrzypczyński wciąż ma stosować przemoc wobec swojej rodziny. Prokuratura, jak piszą dziennikarze Onetu, tłumaczy, że nie ma podstaw, żeby wszcząć postępowanie.

„Z rozmowy, jaką przeprowadziliśmy z Sabiną W., wyłania się obraz trwającej przez wiele lat przemocy domowej, której sprawcą miał być Mirosław Skrzypczyński. Przemocy, której – pomimo zgłoszeń do odpowiednich organów kierowanych przez jego teściową – nikomu dotąd nie udało się przerwać” – piszą w swoim artykule dziennikarze Onetu.

Być może teraz, dzięki odważnym ludziom, którzy zdecydowali się mówić prawdę o przemocy – fizycznej, psychicznej i seksualnej, której miał dopuszczać się Skrzypczyński, prokuratura w końcu zajmie się tą sprawą.

Prezes PZT nie zgadza się z oskarżeniami wystosowanymi w stosunku do niego w mediach. W wydanym przez siebie na ten temat oświadczeniu pisze:

„W nawiązaniu do serii oczerniających mnie artykułów Onetu, zaprzeczam stanowczo wszystkim stawianym mi zarzutom, w tym twierdzeniom pani Katarzyny Kotuli w opublikowanym w dniu 21 listopada 2022 artykule”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: