Przejdź do treści

Justyna Kowalczyk-Tekieli opublikowała treść mowy pożegnalnej. „Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome”

Justyna Kowalczyk-Tekieli w poruszających słowach pożegnała tragicznie zmarłego męża - na zdjęciu mistrzyni olimpijska ma wyprostowane włosy i delikatny makijaż
Justyna Kowalczyk-Tekieli zamieściła treść przemowy z pogrzebu tragicznie zmarłego męża / Zdjęcie: East News
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Justyna Kowalczyk-Tekieli zamieściła w mediach społecznościowych poruszający wpis. Opublikowała treść mowy, którą przygotowała na pożegnanie tragicznie zmarłego męża Kacpra. „Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała” – przyznała.

Justyna Kowalczyk-Tekieli w poruszających słowach żegna męża

We wtorek na Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku odbył się pogrzeb tragicznie zmarłego Kacpra Tekielego. Alpinista zginął 17 maja w szwajcarskich Alpach podczas próby zdobycia jednego z czterotysięczników – Jungfrau (4158 m.n.p.m.). Góry były jego pasją, o czym wspomniała w swojej mowie pożegnalnej żona alpinisty Justyna Kowalczyk-Tekieli.

„Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko, co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć, co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany” – tymi słowami rozpoczęła pożegnanie.

„Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry…” – dodała.

Dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich w poruszającym wpisie, który opublikowała w mediach społecznościowych, podziękowała przyjaciołom, którzy rzucili wszystko i ruszyli do Szwajcarii odnaleźć Tekielego. 40-latka w swojej mowie, którą wygłosiła podczas uroczystości pogrzebowych, odniosła się do tematu śmierci. Powiedziała, że oboje z mężem rozmawiali na ten temat.

„Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała. Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome” – stwierdziła.

„Wydawał się ten projekt idealny dla Niego”

Kacper Tekieli spadł podczas zejścia wraz z lawiną na północną stronę góry Jungfrau. Alpinista realizował ambitny projekt zdobycia wszystkich 82 czterotysięczników. Kilka dni przed śmiercią informował o zdobyciu Allalinhorn (4027 m.n.p.m.), Strayhorn (4190 m.n.p.m.) i Rimpfishhorn (4199 m.n.p.m.). Do jego ostatniej wyprawy nawiązała w mowie pożegnalnej Justyna Kowalczyk-Tekieli.

„Kacper był świetnie przygotowany do swojego projektu: doskonały fizycznie, doskonały merytorycznie. O profesjonalizmie coś tam wiem i podziwiałam ten profesjonalizm Kacprowy z zapartym tchem. Wydawał się ten projekt idealny dla Niego” – wyjaśniła. „Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska” – dodała.

Kowalczyk wyjaśniła, że miała zaplanowany lot do Polski na kilka dni, stąd decyzja alpinisty, by w tym czasie zdobyć jeszcze kilka łatwych szczytów. Na te trudniejsze – jak podkreśliła – umówił się z innymi osobami, żeby nie iść samemu.

„Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, jak ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia” – napisała.

Mistrzyni olimpijska zdradziła, że jej mąż „ostatnią karkołomną wspinaczkę” miał odbyć we wrześniu 2021 roku w Krakowie, kilka dni po tym, jak urodził się ich syn Hugo.

„Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe. Przyjeżdżał do szpitala każdego kolejnego dnia, stał pod balkonem i z czwartego piętra rozmawiałam z Nim przez telefon. Bardzo mu uwierało to, że nie mógł mnie przytulić, podziękować” – wspomniała.

Dodała, że z tego powodu jej mąż wpadł na pomysł, by wspiąć się na czwarte piętro szpitala. „Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany, czwarte piętro. Trochę średnio. Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymałam również wiadomość, że możemy wyjść że szpitala” – wyznała.

Zauważyła także, że po narodzinach ich dziecka Kacper stał się bardziej ostrożny. Tak wspomina jego wspinaczkę na Direttissima na Mięguszu.

Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt Jego możliwości – wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów. Wrócił do domu nieswój. Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce. To było ponad dwa lata temu. Uwierało Mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił co zaplanował. Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd. Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży…

„Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią”

Kowalczyk-Tekieli nawiązała w swojej przemowie do synka, który we wrześniu skończy dwa lata.

„Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój Kochany Mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da zrekompensuję stratę. Na pewno Go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja” – napisała.

Mistrzyni olimpijska nie kryła, że śmierć ukochanego męża była dla niej najtrudniejszym doświadczeniem, z jakim przyszło jej się zmierzyć. Mimo wielkiego bólu i „lawiny smutku” postara się stanąć na nogi i żyć „pełnią”.

„Kacper założył w mojej głowie i sercu mocne stanowisko. Odpadłam z kretesem. Wszystkie przeloty wyrwałam, pokiereszowałam się strasznie, ale stanowisko trzyma. I wytrzyma lawinę smutku. Złapiemy z Hugotkiem łopatki i to lawinisko odgruzujemy. Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On. To wszystko przy makaronie, pysznym winie i aromatyczniej kawie (dwie ostatnie pozycje ja!). Przyznaję Mu rację: życie jest za krótkie, by się pierdołami przejmować. Perspektywa mi się zupełnie zmieniła” – pisze Kowalczyk-Tekieli.

Wpis zakończyła stwierdzeniem: „gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą!!! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper warto żyć. To, że byłam całym Jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: