3 min.
Henryk Szost. Jak trenuje prawdziwy maratończyk?

Henryk Szost na treningu. Zdjęcie: Facebook
Najnowsze
03.03.2021
W minionym roku wykorzystano blisko 33 tys. zarodków. MZ podało dane odnośnie in vitro w Polsce
03.03.2021
Kobiety zakochują się inaczej niż mężczyźni. Odpowiada za to chemia miłości – wyjaśnia prof. dr n. med. Robert Jach
03.03.2021
Maja Staśko: żyjemy w świecie, w którym „nie zgwałciłbym cię” ma być obelgą, a nie podstawową zasadą każdego człowieka, który nie jest gwałcicielem
02.03.2021
„Stereotypowe oczekiwania dotyczące płci ograniczają potencjał dzieci” – alarmuje Magda Korczyńska, autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki”
02.03.2021
Co musisz wiedzieć o zwolnieniu lekarskim od psychiatry? Wyjaśnia lek. Joanna Adamiak
Henryk Szost to mistrz i rekordzista Polski w maratonie. Czas: 2:07:39. Jak trenuje ktoś, dla kogo bieganie maratonów to zawód i sposób zarabiania pieniędzy?
Muszę przyznać, że kiedy przeczytałam wywiad z Henrykiem w Dużym Formacie (nr 5/1116, 5 II 2015) wbiło mnie w fotel. Bo oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że żeby mieć w sporcie wyniki trzeba trenować, ale to, ile biega zawodowy maratończyk przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Henryk trenuje dwa razy dziennie, sześć dni w tygodniu. Kiedyś przebiegał 200 km w tygodniu, dzisiaj „starcza mu” 170. Startuje w dwóch – trzech maratonach w ciągu roku. Do każdego podchodzi w nowych butach. Twierdzi, że to dlatego, że darzy je dużym szacunkiem (maratony, rzecz jasna). W ciągu roku zużywa około 10 par butów. Dlaczego tak dużo? Bo nie chce biegać w tych, które straciły amortyzację – w takich butach łatwo nabawić się kontuzji.
Chociaż maratony biega regularnie i od lat, on też twierdzi, że na trasie spotyka się „ze ścianą”. Zaczyna się jakoś po 30. kilometrze. Ból wszystkiego („bolą nawet włosy”), wrażenie rozrywania mięśni, ogólne osłabienie organizmu. W głowie co chwilę pojawia się myśl „A może by tak zejść, nie męczyć się już?” Ale Henryk się temu nie poddaje. Trochę się oszukuje („Dobra, jeszcze dycha”, mówi do siebie po 30. kilometrze, chociaz do mety zostało 12). Twierdzi, że jest silny psychicznie, bo połowę dzieciństwa spędził w szpitalach. Był bardzo chorowity, łapał wszystko. Dziś, jak można łatwo się domyślić, już nie choruje.
Henryk nie łudzi się, że kiedyś pobiegnie tak szybko, jak np. Kenijczycy czy Etiopczycy. Nie chodzi o to, że oni na co dzień uciekają lwom i tygrysom, dlatego więc biegaja szybciej niz Europejczycy (co ponoć jest powszechną opinią). Po prostu w Afryce bieganie to potężny biznes. Mają fizjoterapeutów, menadźerów, setki zawodowych biegaczy. Ci, którzy trenują, całe życie podporządkowują bieganiu – nic innego nie robią. A do tego trenują na wysokości 2 – 2,5 tysiąca metrów, a to ponoć idealne warunki do tego typu treningu.
Maraton to również specjalna dieta. Zaczyna się mniej więcej tydzień przed startem, od kilku dni wyłącznie białkowych. Biały ser, mięso, ryba, wszystko gotowane, żeby nie obciążać watroby. A kiedy organizm nie ma już siły (białko nie daje energii), wchodzą węglowodany. Makarony, drożdżówki, cukier. Wszystko po to, żeby zgromadzić w organizmie wystarczającą ilość energii, potrzebną właśnie na 30 kilometrze. Organizm maratończyka nie ma zapasów (czyli tłuszczu), z których mógłby korzystac w kryzysie.
Henryk twierdzi, że nie jest uzależniony od biegania. Po każdym maratonie przestaje biegać na wiele dni. Daje organizmowy odpocząć i porządnie się zregenerować. Przetrenowanie gorsze może być gorsze od braku treningu. Buty do biegania zakłada dopiero wtedy, kiedy czuje, że naprawdę ma ochotę się przebiec. Organizm sam najlepiej wie, kiedy wrócić do pracy.
„Po minięciu linni mety moja aktywność sportowa ogranicza się co najwyżej do krótkich spacerów. Po tak ogromnym wysiłku ogranizm potrzebuję dużo czasu na regenerację. Musimy pamiętać, że człowiek jest kruchą istotą, która musi dbać o swoje zdrowie. Nadmiar treningów i chorobliwa chęć nabijania kolejnych kilometrów może mieć efekt przeciwny do zamierzonego. Miesiąc po przebiegnięciu maratonu oddaje się innym przyjemnością, pomimo tego, że całym sercem jestem z bieganiem. Gdy czuję, że mój organizm jest wypoczęty i naładowany ogromną dawką energii, wiem, że najwyższa pora ubrać buty do biegania i małymi kroczkami dążyć do kolejnych celów. Każdy ma swój mały zegar biologiczny i nie warto powielać stereotypowych wzorców. Jedni regenerują się bardzo szybko, inni potrzebują dużo odpoczynku. Największą sztuką biegania jest umiejętność słuchania swojego organizmu. Nie ma innej recepty na zwycięstwo”.
(Henryk Szost, Facebook)
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Polecamy

03.03.2021
Hello My Hero. Katarzyna Dacyszyn: Zło, które się wydarzyło, zaczyna być przekuwane w dobro dla innych. To jest chyba najlepsza rzecz, jaka w tym ataku mogła się zdarzyć

02.03.2021
Magda Mołek: My, polskie kobiety, jesteśmy wychowywane w kulturze oceny, w kulturze „nie popełniam błędów”, „jestem idealna”

01.03.2021
„Kobiety chcą czuć się lepiej, chcą mieć orgazmy. I mają do nich prawo!” – mówi dr Rafał Kuźlik o pacjentkach klinik ginekologii estetycznej

27.02.2021