4 min.
Zakazane prezenty

Ilustracja: shutterstock
26.05.2022
Loren Schauers, który stracił połowę ciała w wypadku, ma dość tych samych pytań. „Nie spytałbyś przypadkowej pary na ulicy, jak uprawia seks”
26.05.2022
Anna Wiatrowska o obsesji polskich szkół na punkcie ubioru uczennic: „Wszystko w imię przyzwoitości i kultury 'nie kuszenia chłopców’”
26.05.2022
„Powiedział, że według jego mamy Alba jest chora i brzydka”. Oburzony ojciec trzylatki ma nam coś ważnego do przekazania
26.05.2022
„Żałoba po relacji, której nigdy nie było, może przynieść cierpienie, ale też wolność” – pisze psycholożka Sara Tylka o nieudanej więzi z mamą
26.05.2022
„Jak strasznie dużo wymagamy od naszych (i cudzych) ciał, które noszą, rodzą, karmią, nie dosypiają…”. Anna Czartoryska-Niemczycka zwróciła się do mam z ważnym apelem
Są takie „prezenty”, których dziecko pod choinką znaleźć nie powinno. Na pewno macie swoje typy. O tym, co jej zdaniem z okazji Świąt dziecku podarować warto, a czego zdecydowanie nie, pisze dla nas blogerka Matka Sanepid.
Gdy moja starsza córka przed paroma tygodniami obchodziła swoje piąte urodziny, dostała pięć pudeł puzzli. Pięć prezentów z puzzlami na osiem ogółem. Była przeszczęśliwa! Codziennie, gdy tylko o 16.30 wpadnie do domu po powrocie z przedszkola, wyciąga swoje puzzle i układa zaciekle, dopóki nie ogłoszę, że już czas iść spać. Tymczasem moja koleżanka twierdzi, że jej córka po urodzinach była absolutnie nieszczęśliwa, bo dostała głównie puzzle. „Jak nie wiesz, co kupić, to kup układankę” – twierdzą niektórzy. Jak widać na moim i koleżanki przykładzie, zawsze jest 50 procent szans, że trafimy źle, unieszczęśliwiając malucha. Jaki z tego wniosek? Kto pyta, nie błądzi. Naprawdę nie zaszkodzi zapytać rodziców malucha, którego chcemy obdarować, na jakim dziecko jest etapie. Po prostu. Czy to czas puzzli, lal, resoraków. Kto pyta, ten wie, a kto wie, ten nie pudłuje!
Chińskie zło i nieszczęsne zwierzaki
Niezależnie od gustu i potrzeb dziecka jest jedna – moim zdaniem – uniwersalna zasada. Nie kupujemy zabawek made in China. Bo zdecydowana większość mam i tatów zgodnym chórem mówi: stop „chińszczyźnie”. I chociaż w Chinach produkowane są także markowe produkty, a ekipa dziennikarzy z programu „Top Gear” potrafi docenić nawet chińskie samochody, to jednak „chińszczyzna” kojarzy się mamom i tatom… z kiepskimi zabawkami. Kiepskimi, bo psującymi się nawet kilka minut po wyniesieniu ich ze sklepu, a nawet niebezpiecznymi, bo potrafią spłonąć, małe elementy odpadają i często trafiają do ust maluchów lub są wykonane z toksycznych materiałów. Niestety, właśnie takie zabawki najczęściej dostają nasze dzieci pod choinkę. Bo niedrogie, ogólnodostępne, kolorowe i – o zgrozo – grające! Jakoś dziadkowie i ciocie żyją w przeświadczeniu, że jak jeździ, świeci, gra, trąbi i kosztuje 5 złotych, to jest świetne. Tanie a dobre. I nawet obdarowane dzieci się z takich zabawek nie cieszą. Niektóre na dźwięk trąbek i klaksonów czują lęk, inne nie znoszą chodzących i szczekających bazarowych piesków, a plastikowy bębenek, który pęka po kilku uderzeniach pałeczką, potrafi wywołać więcej łez niż radości. To już lepsza byłaby wielka siata mandarynek… Przynajmniej zdrowe.
Prawdziwymi rarytasami jednak się nie powinno gardzić, a dzieci niektóre starań nie doceniają. Jedna z moich koleżanek dostała od babci kurę. Żywą. Babcia włożyła ptaszysko do jej łóżka, przekonana, że czyni dobrze, wszak jajka prosto od wolnowybiegowej kury są najlepsze. Dziewczynka jednak nie była ani szczęśliwa, ani nie bardzo rozumiała, z jakiej racji ma hodować kurę, skoro jajka można kupić w sklepie. Dodatkowo jej mama cierpiała na prawdziwą ptasią fobię i kury również w domu nie zniosła. Nie wiemy, czy kura znalazła inny dom, czy skończyła w rosole, ale to kolejny przykład na to, że zwierząt pod choinkę kupować się nie powinno.
Niestety, moje dzieci cierpią na przesyt zabawek lub na zbyt mały metraż pokoju, ale to akurat zdanie mojej starszej córki. Ja mam wrażenie, że one mają wszystko, co wypuścił rynek, niestety także ten z „chińszczyzną”. Od pewnego czasu jestem więc zwolennikiem zrzutek. Lepiej kupić prezent jeden, ale większy: niech to będzie trampolina, rower, hulajnoga, wielkie pudło klocków Lego, które są zabawką wszech czasów. Wystarczy udana rodzinna kooperacja, by dziecko było z prezentu bardzo zadowolone, a rodzicom nie pojawił się grymas na twarzy tuż po rozpakowaniu paki z niespodzianką. Naprawdę da się to zrobić. Polecam.
Aleksandra Michalak – autorka bloga i książki pod tytułem Matka Sanepid. Matka samodzielna, trochę nieokiełznana, do bólu szczera. Zakochana w swoich dwóch córkach bez pamięci, jednocześnie pamiętająca o tym, że i ona jest ważna, i że czasami warto zapewnić sobie odrobinę świętego spokoju. Wrażliwa na krytykę, zmiany ciśnienia i wzrost podatków.
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
PROMOCJA
Zdrowie umysłu
Less Stress from Plants 60 kaps. wegański
60,00 zł 90,00 zł
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Polecamy

26.05.2022
Paulina Holtz: „Daję moim córkom szansę, aby same ogarnęły swoje życie”

26.05.2022
Malina Błańska: „Z okazji Dnia Matki w Polsce powinniśmy kobietom palić znicze”. Jak mówienie o trudach bycia mamą zbliża nas do szczęśliwego macierzyństwa

24.05.2022
Czasem przeleci helikopter, a gdy strzelają na poligonie, okna się trzęsą. „Gdyby tu wojna wybuchła, to byśmy nie zauważyły” – mówi jedna z mieszkanek Braniewa

21.05.2022