I nad czym tak medytujesz?

się ten artykuł?
Kiedy zaczynasz medytować, budzi się w tobie nieustraszoność. Nie taka, że nie masz lęków, ale że nie boisz się ich mieć. Pojawia się ufność do świata, że cokolwiek się wydarzy, będziesz w stanie stawić temu czoła. Jako ludzie jesteśmy wyposażeni w aparaturę pozwalającą rozwiązać każdy problem. Z czasem zacząłem zauważać, że w większości życiowych sytuacji mam wybór.
Odpowiedź brzmi: Szambala
Pierwszą instrukcję medytacji dostałem tuż przed maturą. Jako dziecko bardzo interesowałem się religią. Odebrałem dojrzałą edukację religijną, ale około bierzmowania doszedłem do wniosku, że katolicyzm to nie jest ścieżka dla mnie. Zacząłem czytać o różnych religiach. Buddyzm wydał mi się ciekawy. Prosiłem moją mamę, która interesowała się buddyzmem, o radę, jak zacząć praktykę. Ona zwróciła się do swojego przyjaciela Tomasza Szczygielskiego – jednej z najbardziej zasłużonych dla buddyzmu osób w Polsce – a on zapytał swojego mistrza Khenpo Tsultrima Gjamtso Rinpocze, co by polecił młodym. Jego odpowiedź brzmiała: Szambala.
Fajny ten buddyzm

Zdjęcie: Julia Szostak
Szambala to ścieżka duchowa umożliwiająca praktykę świecką. Założył ją jeden z największych mistrzów buddyzmu tybetańskiego Czogjam Trungpa Rinpocze. Powstała na Zachodzie, dla ludzi żyjących w tutejszej kulturze. Szambala jest odpowiedzią na świat materializmu. Zbiorem zręcznych środków do tego, by naszą codzienność zamieniać na środowisko praktyki uważności i troski. To nie tylko praca nad sobą, ale też wizja społeczna oparta na ufności, że na bardzo podstawowym poziomie my, jako ludzie, jesteśmy dobrzy.
Przeżyłem ostatnio niesamowitą historię, która jest tego idealnym potwierdzeniem. Stałem w IKEA w kolejce, żeby załatwić transport, kiedy podszedł do mnie facet – wysoki, łysy, przypakowany – i zapytał, czy nie potrzebuję transportu. Odruchowo powiedziałem, że nie. Czułem, że moja reakcja jest podyktowana lękiem wynikającym z mojej interpretacji, kim on może być. Stałem dalej w kolejce, aż w końcu pomyślałem „OK, dobra” i podszedłem do niego. Okazało się, że nie dość, że za tę samą cenę, to jeszcze może przewieźć mnie i rzeczy od ręki, teraz-zaraz. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, zadzwonił mój telefon i komuś tłumaczyłem w skrócie, czym jest Szambala. Ruszyliśmy, a on mówi, że słyszał moją rozmowę i tylko chciał powiedzieć, że generalnie to jest niewierzący, nie wierzy w instytucje i Kościoły, ale wierzy, że jest jakaś dobroć, i że ten buddyzm to musi być fajna sprawa, tylko szkoda, że trzeba by zostać mnichem i jechać gdzieś do Indii. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że on po swojemu doświadczył tego, co ja studiuję i co zgłębiają buddyści: że każde nasze działanie ma konsekwencje – jak się do kogoś uśmiechamy, to ktoś się uśmiecha do nas, a jak komuś dajemy w nos, to także do nas później wraca. Opowiedział mi, że jak był dzieciakiem, to strasznie bił kolegów, aż w pewnym momencie zrozumiał, że ludzie przez niego cierpią. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Powiedział, że największą karą był ogromny wstyd za siebie.
Tak naprawdę wszyscy czujemy podskórnie obecność dobra. Przecież na pytanie, jak chcemy żyć, każdy odpowie, że chce żyć dobrze i być szczęśliwy. Nie chodzi o to, abyśmy wszyscy byli buddystami albo szambalistami. Chodzi o stworzenie bardziej zrelaksowanej atmosfery, w której ludzie mogliby to dobro odkrywać.
Kokon z koncepcji

Zdjęcie: Julia Szostak
Wiele osób dziwi się, że praktykuję buddyzm, medytuję i jem mięso. Sam się dziwię. Byłem wegetarianinem przez parę lat, w okresie buntu, aż pewnego dnia babcia wzięła mnie na bok i powiedziała, że z moją grupą krwi mięso trzeba jeść. Miałem 23 lata, ważyłem pięćdziesiąt parę kilo i bardzo źle się czułem. Nie chciałem przyczyniać się do czyjegoś cierpienia, ale z drugiej strony szkodziłem sobie. I kiedy poważnie się nad tym zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że mój wegetarianizm jest maską. W Szambali nazywamy to kokonem. Kokon to coś, co odgradza nas od bezpośredniego doświadczania świata. Sprawia, że żyjemy we własnych interpretacjach otaczającej nas rzeczywistości. Kokon utkany jest z koncepcji, w które wierzymy. Problemem nie jest sam fakt, że są, ale to, że tworzymy z nich ideologię, oceniamy przez nie świat, co odseparowuje nas od innych i pozbawia świeżości spojrzenia.
Praktyka duchowa nie polega na tym, żeby w brutalny sposób odciąć kokon i zniszczyć go, ale by poluzować jego nitki, uchylić szparkę i zaczerpnąć powietrza. Z czasem nie chcemy już do niego wracać i uczymy się funkcjonować tak, żeby nie prowadził nas na smyczy. Niech sobie będzie, ale niech nami nie steruje. Najprościej mówiąc, nauki Szambali mówią nam, jak żyć poza koncepcjami.
Dyscyplina to wolność

Zdjęcie: Julia Szostak
Medytacja jest dla umysłu tym, czym siłownia dla ciała. Tak jak dla ciała dobry jest ruch, tak dla umysłu dobre jest pozostawanie w bezruchu i przyglądanie się temu, co się dzieje w danej chwili. Medytacja uczy bycia uważnym w życiu. Uważnym, czyli obecnym. Z uważności płynie wiele korzyści. Im bardziej jesteśmy uważni, tym bardziej troskliwi stajemy się wobec siebie i otaczającego świata. Dzień po mojej pierwszej zbiorowej medytacji w ośrodku znajomi w szkole zauważyli, że inaczej się zachowuję. Pytali, co mi się stało, dlaczego im nie przerywam jak zwykle. Miałem dowód na to, że medytacja działa (i to fajnie działa), i wiedziałem już, że nie mam od niej odwrotu. Praktykuję od 2003 roku, od dwóch lat sam jestem instruktorem medytacji, a obecnie stawiam pierwsze kroki jako początkujący nauczyciel w tradycji Szambali.
Praktyka pomaga mi w utrzymaniu dyscypliny. To dla mnie największe wyzwanie. Przez wiele lat brałem każde zlecenie, pracując po nocach. Zaowocowało to tym, że szybko się wypalałem i byłem sfrustrowany. Teraz czuję, że chcę żyć życiem, w którym jest rytm i przestrzeń na relaks. Dlatego staram się mieć grafik dnia. Rano biegam albo idę na spacer z psami, później medytuję, siadam do pracy, jem lunch, potem znów pracuję. Dobrze mieć w strukturze dnia również czas niezaplanowany. W moim przypadku jest to zazwyczaj wieczór, kiedy spotykam się ze znajomymi.
Dyscyplina często kojarzy nam się z autoagresją, ale tak naprawdę daje wolność. Jeśli wiem, co mam robić w danym momencie, to mogę się kompletnie rozluźnić i nie przejmować tym, co będzie za chwilę, bo tym zajmę się w odpowiednim momencie. Ważne, żeby nie robić kilku rzeczy naraz. To już wystarczy, żeby żyć w świeży i otwarty sposób.
Bartłomiej Kociemba ma 28 lat, jest rysownikiem i ilustratorem, autorem m.in. plakatów do spektakli Teatru Dramatycznego w Warszawie, okładek do książek Krystiana Lupy i Marcina Szczygielskiego, a także albumów „Heavi Metal” Fisza i Emade i „Granda” Moniki Brodki. Jest artystą samoukiem. Początkowo rysunek był jego odskocznią od studiów politologicznych, z czasem stał się pasją ważniejszą od studiów, które w końcu porzucił. Prowadzi bloga blebazgroly.blog.pl. Często występuje pod pseudonimem „Arobal”. Jest instruktorem medytacji w warszawskim ośrodku Szambali.
Jak zacząć?

Zdjęcie: Julia Szostak
Trening Szambali to cykle weekendowych warsztatów, które zawsze mają taki sam układ. W piątek wieczorem wykład, w sobotę i niedzielę warsztaty z medytacji plus wykłady i grupy dyskusyjne. Jest pięć poziomów treningu. We wrześniu akurat rozpoczyna się pierwszy poziom.
Można też zacząć od instrukcji medytacji. W tym celu należy skontaktować się z wybranym ośrodkiem Szambali i umówić z instruktorem, który odbędzie z nami pierwszą medytację, tłumacząc, krok po kroku, na czym ona polega. Instrukcja medytacji jest bezpłatna, ale przyjmuje się zasadę dobrowolnego datku na działalność ośrodka. Może to być 10–20 zł, mniej lub więcej w zależności od możliwości uczestnika.
Treningi Szambali są płatne.
Ośrodki Szambali znajdują się w Warszawie, Krakowie, Szczecinie i Katowicach. Informacje znajdziesz na www.szambala.pl
Polecamy

„Menopauza zawsze jest wyzwaniem dla relacji”. O tym, jak wpływa na związek, rozmawiamy z psycholożką i psychoterapeutką Pauliną Wojkiewicz

Fiński sposób na wypracowanie odporności psychicznej i hartu ducha. Czym jest sisu?

Dr Maria Matynia: „W terapii EMDR nie chodzi o to, żeby zapomnieć, co się stało, ale o zmniejszenie dyskomfortu związanego z traumatycznymi przeżyciami”
